AW-101. Leonardo prezentuje śmigłowiec dla MW
Leonardo Helicopters, do którego należy PZL Świdnik rozpoczął kampanię promocyjną śmigłowca AW-101, który Włosi mają zamiar zaproponować Marynarce Wojennej RP jako śmigłowiec ratunkowy i Zwalczania Okrętów Podwodnych.
Śmigłowiec przyleciał na fabryczne lotnisko Świdnika kilka dni temu. 2 lutego odbyła się oficjalna prezentacja śmigłowca.
Szefowie fabryki w Świdniku nie mają wątpliwości, że ich produkt jest bezkonkurencyjny i nie ma sobie równych w prowadzeniu operacji nad morzem. Używają go m.in. Włochy, Wielka Brytania, Portugalia, Norwegia, Japonia czy Kanada.
- Ma tą zaletę, że jest bardzo nowoczesny. W porównaniu z konkurencją powstał o 20-30 lat później - zachwalał prezes PZL Świdnik, Krzysztof Krystowski.
Nie jest to niestety prawdą. AW-101 został oblatany 9 października 1987, produkcję rozpoczęto 10 lat później. Tymczasem jego bezpośredni konkurent podczas przetargów na śmigłowce ratunkowe, Sikorsky S-92, jest o rok młodszy.
MH-60, który obecnie zastępuje w US Navy SH-60B oraz SH-60F został oblatany 22 grudnia 1999 roku. Można się domyślać, że prezes Krystowski miał na myśli to, że pierwsze prace nad SeaHawkiem miały miejsce pod koniec lat 70.
- To jak porównywanie Golfa I do Golfa V - mówi marynarz służący w Brygadzie Lotnictwa Marynarki Wojennej. - Jedynie nazwa jest podobna.
Świetny morski
Jednak równocześnie marynarze potwierdzają, że AW-101 jest świetnym śmigłowcem morskim:
- Nie ma sobie równych. Jest bardzo bezpieczny. Napędzany 3 silnikami, co daje poczucie bezpieczeństwa nad wzburzonym morzem - żaden z moich rozmówców nie podważał jakości proponowanego śmigłowca. Zgodnie twierdzą, że to jest coś, na co czekają.
Jest bardzo pojemny - na jego pokładzie zmieści się nawet 30 osób. Niestety ma to też swoje ujemne strony - śmigłowiec waży aż 14 600 kg, co właściwie wyklucza współpracę z polskimi okrętami wyposażonymi w lądowisko. Z tego powodu właśnie Inspektorat Uzbrojenia w poprzednim przetargu dał wymóg maksymalnej masy startowej nieprzekraczającej 10,5 tony. Ponadto jest drogi. Zarówno w zakupie, jak i utrzymaniu.
Mieczysław Majewski z PZL Świdnik, pytany, kiedy firma mogłaby dostarczyć śmigłowce, odpowiada:
- Budowa takiej maszyny trwa 2 lata . Jeśli ktoś mówi, że da się dostarczyć szybciej, to owszem można, ale coś co będzie latać, ale na pewno nie tak zaawansowany śmigłowiec.
- Produkujemy je, więc wiemy jak to wygląda - dodaje.
Problem jednak w tym, że w PZL Świdnik nie ma linii produkcyjnej AW-101. W Świdniku składa się kadłuby i belki ogonowe AW-109, kadłuby do modelu AW-119. PZL Świdnik miał udział w projektowaniu i produkcji AW-149. Dziś w fabryce budowane są kompletne kadłuby tego modelu. Jeśli chodzi o AW-101 to w PZL Świdnik produkowane są jedynie elementy jego kadłuba.
- Obecnie przy produkcji elementów do AW 101 pracuje około 100 osób - mówi Mieczysław Majewski z PZL Świdnik.
SAR i ZOP
Przedstawiciele Leonardo twierdzą, że są w stanie dostarczyć śmigłowce w przeciągu dwóch lat od podpisania umowy. Problem w tym, że do tego czasu może się okazać, że nie będzie miał kto nimi latać.
W styczniu odeszło do cywila 3 pilotów Mi-14 PŁ/R, w tym dwóch dowódców załóg z uprawnieniami do lotów w każdych warunkach atmosferycznych. Odeszło także 2 ratowników pokładowych, technik pokładowy i kilku innych wysokiej klasy specjalistów. W sumie 23 żołnierzy. Nie chcieli czekać na kolejne obietnice rządu i zapowiadane cięcia emerytur.
- Na Mi-14PŁ/R zostało tylko półtorej załogi. Jeden dowódca załogi może latać w dzień i w nocy, drugi tylko w dzień - mówią żołnierze z BLMW.
Latają na maszynach, które mają ponad 30 lat. Mi-14PŁ/R o numerach 1009 i 1012 zostały zakupione w 1983 roku. I faktycznie kończą im się resursy w najbliższym czasie. 1012 zostanie wycofana do końca 2017 roku, a 1009 w połowie 2018 roku. W sumie na ponad 500 kilometrów polskiego wybrzeża na razie pozostały 2 śmigłowce ratunkowe z prawdziwego zdarzenia. Tymczasem nowe śmigłowce będą najwcześniej w 2019 roku.
O ile sam produkt Leonardo wzbudza wśród marynarzy zachwyt, to sama współpraca z PZL Świdnik już nie. Marynarze mają obawy, czy producent, który dotychczas okazywał się niesolidny poradzi sobie z dostarczeniem śmigłowców.
Dopiero niedawno, 22 lutego, Świdnik po wielu problemach i ponad rocznym opóźnieniu oddał BLMW śmigłowiec W-3WA o numerze 0209.
Marynarze nie kryją oburzenia:
- Współpraca ze Świdnikiem jest żenująca. Nic sobie nie robią z opóźnień, a nie ma na czym latać.
- Na dodatek są tak bezczelni, że lobbują swój nowy, niesprawdzony śmigłowiec, istniejący tylko w wersji cywilnej jako produkt, który ma być panaceum na wszelkie bolączki wojska. Nie potrafią sobie poradzić z modernizacją i serwisem W-3, a wpychają na siłę kolejny bubel - dodają mając na myśli proponowany we wcześniejszym przetargu AW-149.
Wymagania MON
Pani Katarzyna Jakubowska z Centrum Operacyjnego MON napisała w komunikacie opublikowanym w lutym, że "postępowanie prowadzone jest w trybie przewidzianym dla zamówień o podstawowym znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa.
W związku z tym negocjacje prowadzone muszą być w trybie całkowitej poufności. Oznacza to, że do czasu ich zakończenia opinii publicznej nie mogą być przekazywane żadne informacje szczegółowe.
Właśnie w związku z taką kwalifikacją postępowania ze wszystkimi oferentami należało na etapie wstępnym uzgodnić zasady obiegu informacji niejawnych. Nie całkowita spójność w tym zakresie przepisów polskich i amerykańskich okazała się przyczyną nieco dłuższego, niż początkowo zakładano trwania fazy wstępnej. Pragnąc w pełni zapewnić równoprawne traktowanie oferentów europejskich i amerykańskich prowadzący postępowanie Inspektorat Uzbrojenia zmuszony był wypracować nowe formuły w zakresie wymiany niezbędnych dokumentów. Zapewniły one pełną konkurencyjność postępowania przy jednoczesnym zagwarantowaniu bezpieczeństwa informacyjnego." (zachowano oryginalną pisownię).
Pomysł ten skrytykował wówczas na antenie Polsat News gen. Skrzypczak.
- Polskiego podatnika nie wolno oszukiwać. Polski podatnik ma prawo wiedzieć, dlaczego tak dużo płacimy za sprzęt dla wojska. Koszty są większe niż można było tego oczekiwać i szacować - powiedział.
Nie tylko on tak uważa. Eksperci związani z lotnictwem sugerują, że tajność postępowania ma ukryć znacznie wyższe koszty jednostkowe pozyskania śmigłowca w porównaniu z poprzednim, unieważnionym, przetargiem. Przypomnijmy, że wówczas za 13,3 mld zł brutto planowano kupić 50 śmigłowców. Cena za polskie śmigłowce to około 60 proc. wartości kontraktu netto, pozostała część kontraktu to pakiet logistyczny i szkoleniowy, który obejmował wyposażenie baz wojskowych (dedykowane do typu wyposażenie), szkolenie techników, załóg (w tym koszt dwóch symulatorów lotu), ulokowanie w Polsce centrum serwisowego oraz gwarancje stałych cen części zamiennych na 30 lat.