Brak ciągłości, obietnice i kontrowersje. Coraz więcej pytań do MON

Zakupy śmigłowców dla Sił Zbrojnych budzą coraz większe kontrowersje. Po kolejnych artykułach prasowych parlamentarzyści dopytują się MON o niedotrzymane obietnice i brak inwestycji w polski przemysł. A pytań wciąż przybywa.

S-70i Black Hawk nadaje się jedynie do szkolenia Wojsk Specjalnych
S-70i Black Hawk nadaje się jedynie do szkolenia Wojsk SpecjalnychDarek RedosReporter

Interia od 2015 roku przygląda się przetargowi na śmigłowce wielozadaniowe, głównie ze względu na pierwotne plany ujednolicenia platformy, co miało obniżyć koszty szkolenia i utrzymania wiropłatów, a także ze względu na zły stan śmigłowców ratunkowych i transportowych obecnie znajdujących się na stanie Sił Zbrojnych.

Po kolejnych tekstach opisujących decyzje i obietnice ministerstwa, posłowie opozycji zaczęli wysyłać interpelacje, domagając się odpowiedzi na pytania, których MON nie udzielił dziennikarzom. Ministerstwo jednak konsekwentnie odpowiada ogólnikami, nie na temat lub zwyczajnie mija się z prawdą. Jak w przypadku pytania zadanego przez posła Roberta Obaza 23 maja tego roku.

Na pytanie "Czy to prawda, że w śmigłowcach, które zakupiła Polska, brakuje wyposażenia wykorzystywanego przez amerykańską armię na eksport, co do którego potrzebna jest zgoda Kongresu?" wiceminister Wojciech Skurkiewicz odpowiedział: "Jednocześnie informuję, że nie jest prawdą, iż w śmigłowcach zakupionych przez Polskę brakuje wyposażenia.

Problem w tym, że strona polska nie wysłała zapytania, a Kongres Stanów Zjednoczonych w żadnym miejscu nie debatował nad zgodą na sprzedaż wyposażenia objętego ograniczeniami. Nigdzie też na stronach Kongresu nie można znaleźć informacji na temat zakupu przez Polskę jakiegokolwiek wyposażenia śmigłowcowego, co jest normą i standardem w przypadku procedury Foreign Military Sales. Tego bowiem wymaga amerykańskie prawo. Bez problemu można znaleźć informacje o śmigłowcach dla Czechów, Słowaków czy Litwinów. O wyposażeniu polskich S-70i nie ma nawet słowa

ITWL zaprojektowało na potrzeby modernizacji Uniwersalny System Pokładowy do Zwiększania Potencjału Bojowego Śmigłowców Wojskowych. Pilot i operator uzbrojenia moga wyświetlać najważniejsze dane na na wielofunkcyjnych ekranach zabudowanych w obydwu kabinach
Przednia kabina z zabudowanym ekranem wielofunkcyjnym i przebudowanym drążkiem sterowniczym
Nowy ekran wyświetlający ostrzeżenia o opromieniowaniu śmigłowca wiązką radarową
Celownik przezierny Mi-24 został zmodernizowany do funkcjonalności wyświetlacza HUD, piloci moga równiez wykorzystywać Nahełmowe Systemy Wyswietlania Parametrów Lotu Cyklop
+2

Kolejne interpelacje

W sprawie zakupu śmigłowców, zwłaszcza obietnic dotyczących zakładów w Mielcu, pojawiły się kolejne interpelacje. Tym razem pytania 2 sierpnia wysłała posłanka Krystyna Skowrońska, a w ostatnich dniach zostały opublikowane na sejmowych stronach:

"Jedynym zakupem Ministerstwa Obrony Narodowej w PZL Mielec okazały się cztery śmigłowce S-70i Black Hawk przeznaczone dla Wojsk Specjalnych. Wszystkie cztery maszyny zostały dostarczone w terminie, tj. do końca 2019 roku, w 'konfiguracji użytkowej', a pełną zdolność operacyjną miały osiągnąć w latach 2020/2021. Podczas podpisania ww. umowy w styczniu 2019 roku Pan Minister stwierdził, cytuję:

'Pracownicy z Mielca będą mieli pracę, co też jest niezwykle istotne. To jest pierwszy etap współpracy Wojska Polskiego z PZL Mielec'. Jednak pierwszym etapem współpracy Wojska Polskiego z PZL Mielec, i to w czasach ogólnoświatowego kryzysu gospodarczego, była umowa zawarta w 2008 roku na zakup ośmiu samolotów transportowo-pasażerskich M28 B/PT Bryza.

(...)

W związku z powyższym proszę o udzielenie odpowiedzi na pytania:

1. Na ile śmigłowców Ministerstwo Obrony Narodowej podpisało umowy z Polskimi Zakładami Lotniczymi w Mielcu od 2015 roku?

2. Skoro zakup czterech śmigłowców w 2019 roku był tylko pierwszym etapem współpracy Wojska Polskiego z PZL Mielec, to jaki będzie następny etap bądź etapy?

3. Jaki jest plan zakupów Ministerstwa Obrony Narodowej w Polskich Zakładach Lotniczych w Mielcu? Proszę o podanie dat oraz rodzaju maszyn lotniczych".

Na stanie brygad Wojska Polskiego znajdują się transportery opancerzone BWP-1, które znalazły się na wyposażeniu Sił Zbrojnych w 1974 roku. Ostatnich 100 pojazdów kupiliśmy w 1988 roku. 45 lat od otrzymania pierwszych sztuk nic się nie zmieniło. Być może wysłużone podwozia znajdą nowe zastosowanie, kiedy pojawi się następca BWP-1. Nowy niszczyciel czołgów jest wręcz niezbędny. Leciwe BRDM,uzbrojone w ppk Malutka nadają się wyłącznie do muzeum. Pocisk Malutka został wprowadzony do uzbrojenia w 1961 roku...
Wojskowe Zakłady Motoryzacyjne (WZM) z Poznania zaprezentowały niszczyciel czołgów na podwoziu bojowego wozu piechoty BWP-1, który ma powstawać poprzez modernizację istniejących pojazdów, będących na stanie Wojska Polskiego. Pojazd wyposażono w kasetową, 12-prowadnicową wyrzutnię nowej generacji dla przeciwpancernych pocisków kierowanych (ppk) o zasięgu 12 km, a także ręczne wyrzutnie ppk. Ma to pozwolić na zwalczanie ciężko opancerzonych celów, w tym również chronionych przez aktywne systemy ochrony pojazdów (ASOP) typu soft-kill (zakłócające) i hard-kill (kinetyczne). Ponadto, pojazd wyposażono w zdalnie sterowany moduł uzbrojenia (zsmu), wyposażony w 12,7-mm karabin maszynowy do samoobrony wraz z nowoczesnymi dzienno-nocnymi przyrządami optoelektronicznymi.
OBRUM zaprezentował niszczyciel czołgów oparty na bazie Uniwersalnej Modułowej Platformy Gąsienicowej (UMPG). Jak podkreśla Ośrodek, podwozie ma możliwości zabudowy dedykowanych modułowych systemów wieżowych, a także dowolnej konfiguracji wyposażenia pokładowego. Masa bojowa podwozia to, w zależności od konfiguracji, 20-34 t, a podstawowy poziom ochrony balistycznej wynosi 3+ wg STANAG 4569. Załoga ma składać się z trzech żołnierzy. Niszczyciel ma 7,2 m długości, 3,3 m szerokości i 1,8 m wysokości (bez wyrzutni). Prześwit wynosi 0,7 m, a pojazd ma możliwość pokonywania wzniesień o nachyleniu 60 proc.
Pojazd proponowany przez OBRUM jest napędzany power-packiem z silnikiem wysokoprężnym o mocy 530 kW z przekładnia hydrokinetyczną. Zapewnia on zasięg, w zależności od konfiguracji, od 300 do 650 km. OBRUM oferuje zawieszenie skrętne, ale opcjonalnie może zostać wyposażony w hydropneumatyczne. Dodatkowe wyposażenie to agregat prądotwórczy, układ klimatyzacji i ogrzewania, system przeciwpożarowy i tłumienia wybuchu oraz system nawigacji.
+3

Maraton obietnic

Posłanka przytoczyła obietnice ministra Antoniego Macierewicza. Nie wymieniła jednak wszystkich. Jest to tyle istotne, że pokazuje nie tylko brak ciągłości decyzyjnej pomiędzy ministrami tego samego rządu, ale także brak jakiejkolwiek wizji realizacji Planu Modernizacji Technicznej.

Tuż po zerwaniu rozmów dotyczących dostawy Caracali Antoni Macierewicz zapowiedział zakup śmigłowców Black Hawk z dostawą do końca 2016 roku. Miał też zostać podpisany kontrakt z PZL Mielec.

Niedługo później w Łodzi złożył kolejną obietnicę: "Podjęliśmy decyzję o tym, że już w tym roku są dostarczone przynajmniej pierwsze dwa helikoptery z Mielca, a w przyszłym roku osiem helikopterów. A równocześnie częścią umowy z Mielcem będzie porozumienie gwarantujące, że tutaj w Łodzi powstanie centrum serwisowe tych wszystkich prac, tych wszystkich helikopterów które dostarczy Mielec". To wówczas mówił o zakupie 21 śmigłowców Black Hawk.

Wieczorem tego samego dnia, 11 października 2016 roku, w TVP Info poinformował, że do Wojska Polskiego trafi przynajmniej 50-70 śmigłowców, przy czym dostawę pierwszych ośmiu zaplanowano na 2017 rok.

Już tydzień później przedstawiono dokument, w którym Macierewicz nadmienił, że pierwsze dostawy śmigłowców miałyby miejsce w 2018 roku, czyli rok później niż dotychczas twierdził. Powiedział wówczas: "Ministerstwo Obrony Narodowej będzie zmierzało w toku całego procesu wyposażania polskich Sił Zbrojnych w co najmniej 50 śmigłowców do tego, żeby każda z fabryk produkujących w Polsce. mogła dostarczyć niezbędny Siłom Zbrojnym sprzęt."

Zasugerował tym samym, że zamówienia trafią do amerykańskiej fabryki w Mielcu i włoskiej w Świdniku. Pod koniec października Centrum Operacyjne MON poinformowało, że śmigłowce dla sił specjalnych i SAR będą dostarczone w 2017 roku. Po czym rozpoczęto rozmowy z "z trzema potencjalnymi dostawcami śmigłowców, najpilniej wymaganych przez polskie siły zbrojne" - jak powiedziała Beata Perkowska, zastępca dyrektora CO MON.

Niestety już kilka dni później Macierewicz poinformował, że jego obietnica zakupu 21 śmigłowców "nigdy nie była aktualna".

- Na tej samej zasadzie można powiedzieć, że ogłosiłem zakup w Świdniku od firmy Leonardo. Tak samo można powiedzieć, że ogłosiłem zakup od Airbusa - mówił na antenie TVP.

2 grudnia 2016 roku MON poinformował, że w ramach pilnej potrzeby operacyjnej planuje zakup 14 śmigłowców. Rok się kończył, a obiecanych w październiku śmigłowców nie było. 10 stycznia ówczesny rzecznik MON, Bartłomiej Misiewicz, poinformował, że "testowe śmigłowce powinny zostać przekazane Siłom Zbrojnym na przełomie stycznia i lutego." Tego terminu także nie dotrzymano.

18 stycznia 2017 roku MON poinformował, że planuje zakupić po 8 maszyn dla Wojsk Specjalnych i Marynarki Wojennej. Ostatecznie kupiono cztery S-70i, które dopiero należało doposażyć i jeszcze nie osiągnęły gotowości bojowej, oraz cztery AW101, które budowane są w Wielkiej Brytanii, a pierwszy został dopiero oblatany.

Ćwiczenia z rozmieszczania materiałów wybuchowych
Ćwiczenia z rozmieszczania materiałów wybuchowych
Ćwiczenia z rozmieszczania materiałów wybuchowych
Ćwiczenia z rozmieszczania materiałów wybuchowych
+4

Złoty interes

Zakłady w Mielcu powstały w 1938 roku. Pierwszą maszyną, która opuściła fabryczne hangary był PZL.37 Łoś, który został oblatany w lipcu 1939 roku. Prawdziwą prosperitę zakłady przeżywały w czasach PRL, kiedy produkowano na licencji samoloty konstrukcji Mikojana i Gurewicza.

W III Rzeczpospolitej utrzymywały się lepiej lub gorzej, aż do czasów, kiedy w 2007 roku rząd, którym kierował Jarosław Kaczyński postanowił sprzedać fabrykę. 16 marca 2007 roku prezes Agencji Rozwoju Przemysłu, Paweł Brzezicki podpisał umowę sprzedaży 100 procent udziałów PZL Mielec amerykańskiej spółce United Technologies Holdings S.A. za 66 mln zł, z czego 10 mln zł było złożone do depozytu do rozliczenia roszczeń wobec Mielca. Wówczas Ministerstwo Skarbu Państwa wraz z Agencją Rozwoju Przemysłu poinformowały, że PZL Mielec został sprzedany za 250 mln zł.

Tuż po sprzedaży fabryki minister Aleksander Szczygło zamówił trzy samoloty M-28 Skytruck za 30 mln zł za sztukę. W tym samym czasie, w 2007 roku, poseł Zygmunt Wrzodak pytał: "Należałoby się cieszyć, ale dlaczego akurat po sprzedaży fabryki i dlaczego o 50% drożej, jak wynosi koszt produkcji? Mało tego, MON zapłaciło 74% ceny samolotów w dniu podpisania kontraktu z nowym właścicielem".

Prokuratura w Tarnobrzegu nie dopatrzyła się uchybień prawnych podczas podpisywania powyższej umowy, umarzając postępowanie.

Politycy, którzy wówczas podjęli decyzję o sprzedaży firmy Amerykanom do dziś są blisko związani z Prawem i Sprawiedliwością. Paweł Brzezicki, który podpisał umowę sprzedaży PZL Mielec, jeszcze niedawno był wiceministrem gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej, odpowiedzialnym za transport i bezpieczeństwo morskie, porty oraz stocznie, w ministerstwie kierowanym przez Marka Gróbarczyka, który z kolei jest odpowiedzialny za budowę stępki promu w Szczecinie.

Ówczesny minister Skarbu Państwa, Wojciech Jasiński, który zgodził się na sprzedaż fabryki, w marcu 2020 roku został przewodniczącym rady nadzorczej PKN Orlen, a od czerwca tego roku zasiada również w radzie nadzorczej banku PKO BP. Wcześniej był posłem PiS, prezesem PKN Orlen, a 2006 roku wyraził także zgodę na zawarcie kontrowersyjnej umowy pomiędzy PGNiG a RosUkrEnergo na dostawę gazu do Polski do 2022 roku.

Aleksander Szczygło, który tuż po sprzedaży PZL Mielec Amerykanom, tego samego dnia podpisał umowę na zakup gotowych już M-28 i tego samego dnia nakazał przelanie zaliczki w wysokości 66,5 mln zł, zginął w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem.

Ministerstwo Obrony Narodowej za zakup czterech S-70i zapłaciło 683,4 mln złotych. Szczegółów umowy nie znamy. To, co jest jawne np. w USA, Niemczech, czy Francji, w Polsce jest utajniane. Centrum Operacyjne MON w odpowiedzi na pytania podkreśla, że "z uwagi na fakt, że szczegóły i kwoty dotyczące ww. pakietów stanowią niejawne części umowy podlegające ustawowej ochronie, nie ma możliwości podania szczegółowych informacji w przedmiotowym zakresie".

Ciągłość decyzji

Ciągłość decyzji jeśli chodzi o bezpieczeństwo państwa jest najważniejsza. Programy zbrojeniowe trwają dłużej niż jedna kadencja Sejmu, dlatego ponadpolityczna zgoda jest niezwykle istotnym elementem sprawnego działania i systemowego budowania kolejnych szczebli systemów bezpieczeństwa. W Polsce różnie z tym bywało. Obecnie ciężko powiedzieć o jakimkolwiek planie.

Plan Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych został z dnia na dzień utajniony, więc nie wiadomo, jakie kierunki rozwoju przyjął MON. Kolejne informacje i decyzje wzajemnie się wykluczają i powodują zamieszanie nie tylko w armii, ale także w przemyśle zbrojeniowym.

O ten rząd PiS miał dbać szczególnie. Niestety tam, gdzie Polska ma zdolności przemysłowe i technologiczne kupuje się sprzęt za granicą, jak drony czy czołgi, marnując pieniądze zainwestowane w badania i rozwój. Tam, gdzie tych zdolności nie ma, usilnie próbuje się inwestować, jak w przypadku programu Miecznik czy Ratownik.

Nie buduje się także własnych zdolności, nazywając należące do zagranicznego kapitału firmy polskimi i tym tłumacząc rezygnację z budowy centrów naukowo-technicznych. Te z całym dobrodziejstwem przejęli Węgrzy. Nie dziwi zatem, że rodzi się coraz więcej pytań o zasadność i celowość wydatków.

Im dłużej obserwuje się działania MON, tym więcej pytań się rodzi. Można przypuszczać, że w najbliższym czasie pojawią się kolejne interpelacje poselskie.

Czołgistki w męskim gronie. Doświadczenie mężczyzny i spokój kobietyAFP
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas