Ciche przygotowania
Politycy sudańscy znają rzymską maksymę: chcesz pokoju, szykuj się do wojny.
Tajemnicze zakupy
W ubiegłym roku w mediach pojawiła się informacja, że przez Ugandę na południe Sudanu trafiło dziesięć śmigłowców wyprodukowanych w rosyjskich zakładach lotniczych w Kazaniu - dziewięć transportowych Mi-17-V5 i jeden Mi-172 w wersji do przewozu VIP-ów. Jak podał serwis Voice of America, kontrakt o wartości 75 milionów dolarów podpisał w 2007 roku w imieniu Ludowej Armii Wyzwolenia Sudanu (Sudan People's Liberation Army) jej obecny szef sztabu generał porucznik James Hoth Mai. Według CNN, umowa datowana na maj 2007 została sfinalizowana w marcu 2009 roku.
Interesująca była reakcja przedstawicieli władz południa, gdy nagłośniono sprawę. Minister informacji Barnaba Marial Benjamin zaprzeczył, że kupiono śmigłowce, rzecznik SPLA generał porucznik Kuol Deim Kuol odmówił komentarza, natomiast rzecznik sił zbrojnych Sudanu stwierdził, iż władze w Chartumie wiedziały o tej transakcji. Według niego, przywódcy południa zapewnili, że maszyny będą używane tylko do celów cywilnych. Niemniej jednak śmigłowcami z rodziny Mi-17 da się przewozić żołnierzy, można je też uzbroić w karabiny maszynowe, zasobniki z rakietami oraz bomby.
Czołgi, rakiety, granatniki
Tygodnik "Jane's Defence Weekly" uzyskał w 2009 roku informacje od dyplomatów i wojskowych, że południe zamówiło sto (według innych źródeł o dziesięć więcej) czołgów T-72, a także 6-8 wyrzutni BM-21, 15-21 zestawów przeciwlotniczych ZU-23-2 i nieznaną ilość poczwórnie sprzężonych karabinów maszynowych ZPU-4 kalibru 14,5 milimetra. Na liście znalazły się także tysiące karabinków AK-47 i ponad 405 granatników RPG-7. Dostawcą tej broni była Ukraina. Przedstawiciele władz w Dżubie utrzymywali, że w 2007 roku zakupiono tylko ograniczoną liczbę czołgów, które dotarły na południe w następnym roku. Pojawiły się informacje, że 18 posiadanych przez SPLA T-55 przeszło generalny remont w Etiopii.
18 stycznia tego roku na stronie internetowej "Middle East Monitor" pojawił się artykuł o szerokim wsparciu, także militarnym, ze strony Izraela dla nowo powstającego państwa na południu Sudanu.
Podobnie jak siły południowe, dozbrajały się wojska kontrolowane przez rząd Al-Baszira. Według serwisu "Voice of America", kupiły one między innymi co najmniej dziesięć szturmowych śmigłowców Mi-24. Grupa badawcza IHS Jane's oceniała przed kilkoma miesiącami, że lotnictwo północne ma 43 samoloty bojowe i 45 bojowych wiropłatów. Transportowe An-26 przystosowano do zrzucania bomb. Według rocznika "The Military Balance 2010", północ ma natomiast 79 samolotów bojowych, w tym 23 egzemplarze MiG-29 i dziesięć Su-25. Według danych Organizacji Narodów Zjednoczonych, Rosja miała dostarczyć Sudanowi 24 śmigłowce Mi-24 i Mi-8/-17 oraz dziewięć myśliwców MiG-29, a Białoruś - 11 szturmowych Su-25.
Broń za 55 mln dolarów
Rocznik "The Military Balance 2010" podaje, że siły zbrojne Sudanu liczą 109,3 tysiąca żołnierzy. Small Arms Survey szacuje, że razem z rezerwistami reżim Al-Baszira ma do dyspozycji 225 tysięcy zbrojnych. Może też liczyć na formacje paramilitarne i milicje plemienne. Siły lądowe północy mają między innymi ponad 450 czołgów, około 240 opancerzonych pojazdów rozpoznawczych, blisko pół tysiąca transporterów opancerzonych i bojowych wozów piechoty, a także prawie 780 systemów artyleryjskich, nie licząc moździerzy.
Większość byłych partyzantów pozostała jednak w siłach bezpośrednio podporządkowanych władzom w Dżubie. W kwietniu 2008 roku Agencja Reutera podała, że jeden z przedstawicieli Organizacji Narodów Zjednoczonych szacował liczebność wojsk południa na około 140 tysięcy żołnierzy. Porozumienie pokojowe przewidywało demobilizację kilkudziesięciu tysięcy z nich. Do końca ubiegłego roku miano zwolnić z wojska dzieci-żołnierzy, których w czasie ostatniej dekady przewinęło się przez szeregi SPLA aż 23 tysiące. W 2010 roku pozostał ich tysiąc. Przedstawiciele władz podkreślali, że nieletni zaciągnęli się z własnej woli. Small Arms Survey ocenił wojska południowosudańskie na 125 tysięcy ludzi.
Etniczna bomba
Poza wiernymi reżimowi plemiennymi arabskimi milicjami zagrożeniem są też jego potencjalni sojusznicy spośród ludności afrykańskiej. Chartum może bowiem skorzystać na podziale wśród południowców. Problemy mogą być efektem niezaspokojonych aspiracji tamtejszych polityków czy wojskowych lub konfliktów etnicznych. Przykładem jest rewolta George'a Athora, byłego generała SPLA, który zbuntował się, gdy w kwietniu 2010 roku przegrał wybory na gubernatora zasobnego w złoża ropy naftowej stanu Jonglei. Niebezpieczne dla sytuacji na południu mogą być też działania Armii Bożego Oporu, krwawego ugrupowania ugandyjskich rebeliantów, od lat powiązanego z Chartumem.
Tadeusz Wróbel
Śródtytuły pochodzą od redakcji portalu INTERIA.PL.