Dramat Ukraińców. Rosjanie nauczyli się "oszukiwać" zachodnie pociski

Zachodnie pociski dostarczone Ukrainie i wykorzystujące sygnał GPS stały się bezużytecznym złomem. Rosjanie nauczyli się oszukiwać elektronikę pocisków i zmieniać ich tor lotu. Wojna elektroniczna na terenie Ukrainy weszła w nową fazę.

W ostatnich tygodniach ukraiński sztab armii odnotował poważną zmianę w taktyce Rosjan. Pociski dostarczone przez państwa NATO dla Ukrainy były właściwie programowane przez załogi obsługujące wyrzutnie, ale nie docierały do celu. Okazało się, że Rosjanie nauczyli się "wyłączać" nawet najbardziej wyrafinowane pociski dostarczane przez zachodnich sojuszników Ukrainy. Najsłabszym punktem są lokalizatory GPS, w które są wyposażone pociski.

Zamiast dużych jednostek - małe formacje

Po agresji na Ukrainę przez pierwsze miesiące rosyjskie jednostki do zagłuszania elektronicznego były mało skuteczne. Z czasem Rosjanie zrozumieli, że muszą zmienić taktykę. Okazało się, że lepszym rozwiązaniem jest ustawienie wzdłuż linii frontu setek małych, bardzo mobilnych oddziałów do walki elektronicznej wyposażonych w urządzenia zakłócające sygnały GPS. Wcześniej posługiwali się dużymi jednostkami, które było łatwo namierzyć i zniszczyć.

Reklama

Rosyjska armia udoskonaliła technologię pozwalającą całkowicie sparaliżować elektronikę ukraińskich dronów, które po wysłaniu w ich kierunku silnego sygnału magnetycznego zaczęły bezradnie spadać na ziemię. Potem przyszła kolei na pociski samosterujące.

Ekspert Bryan Clark zauważył, że z czasem Rosjanie nauczyli się zakłócać systemy GPS, w które są wyposażone zachodnie pociski. Kolejną taktyką było chwilowe tłumienie rosyjskich sygnałów radarowych, których Ukraina używała do identyfikacji celów ataków. Efekt był błyskawiczny i wystrzelone przez Ukrainę pociski nie docierały do celu.

O nowej taktyce Rosjan Ukraińcy przekonali się boleśnie już w maju, kiedy kilka ataków przeprowadzonych za pomocą systemów rakietowych HIMARS okazało się nieskutecznych. Wystarczyło, że Rosjanie nauczyli się skutecznie zagłuszać im sygnał GPS, a pociski traciły możliwość korekty toru lotu i chybiały celu. Decydującym momentem w wojnie elektronicznej z Ukrainą okazało się wprowadzenie modyfikacji do rosyjskiego systemu R-330Ż Żytiel. Służy on do zagłuszania naziemnych i powietrznych stacji łączności, a także potrafi zakłócać sygnał nawigacji satelitarnej. Automatycznie wykrywa, namierza i analizuje źródła emisji radiowej w zakresie 12 pasm i ma imponujący zasięg.

System ma możliwość zagłuszania naziemnych celów w promieniu 20-25 km. Jeśli jego zadaniem jest sparaliżowanie wrogiego drona czy pocisku, to wtedy jego skuteczny zasięg działania wynosi nawet 50 km. 

R-330Ż Żytiel znakomicie radzi sobie z amerykańskimi systemami JDAM, które przymocowuje się do standardowych, niekierowanych bomb o wadze od 220 do ponad 900 kilogramów. To sprawia, że przekształcają się w broń precyzyjnego rażenia.  

Informacje o nowych, skutecznych systemach walki elektronicznej wprowadzonych przez Rosjan nie powinny być dla nikogo zaskoczeniem. Wojna z natury rzeczy sprawia, że broń użyta do walki szybko ulega modyfikacji i jest udoskonalana. Najsłabszym punktem okazały się systemy satelitarnej lokalizacji GPS.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wojna elektroniczna | pociski | HIMARS | wojna rosja ukraina
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy