Drony dalekiego zasięgu mogą być najważniejszą bronią Ukraińców w 2024

Wobec rosnącego marazmu i stagnacji na froncie, Ukraina może pokładać nadzieję w swojej specjalnej broni, którą już raz udało jej się przerazić Rosjan. Mowa tu o dronach dalekiego zasięgu, sięgających Moskwy. Kijów już sugeruje, że ich produkcja wkroczyła na stopień masowy, dzięki czemu będą mogli prowadzić nimi potężne ataki na tereny w głębi Rosji. Może to być niezwykle ważna taktyka w 2024, gdy o losach wojny zdecyduje morale społeczeństwa.

Nowe drony dalekiego zasięgu mogą być najpotężniejszą bronią Ukraińców w 2024 roku
Nowe drony dalekiego zasięgu mogą być najpotężniejszą bronią Ukraińców w 2024 roku@MalyasovDylanTwitter
Nowe drony dalekiego zasięgu mogą być najpotężniejszą bronią Ukraińców w 2024 roku.
Nowe drony dalekiego zasięgu mogą być najpotężniejszą bronią Ukraińców w 2024 roku.@MalyasovDylanTwitter

Wyścig zbrojeń

"W grudniu wyprodukujemy ponad 50 tys. dronów FPV. Oprócz nich już teraz jesteśmy w stanie wyprodukować ponad 10 tys. dronów szturmowych średniego zasięgu (setki kilometrów), a w przyszłym roku ponad tysiąc dronów o zasięgu ponad 1000 kilometrów"

Te słowa Oleksandra Kamiszyna, ministra przemysłu strategicznego Ukrainy, obrazują, jak bardzo Ukraińcy wierzą w swój przemysł produkcji dronów dalekiego zasięgu. Nie ma co ukrywać, że mają one duży wymiar propagandowy, służąc przekonaniu społeczeństwa i światowej opinii, że nic nie złamie ducha walki Ukraińców.

Nie ma co się zresztą dziwić, gdyż ukraiński program dronów dalekiego zasięgu można uznać za symbol tego ducha, bo jego rozwój, to jeden z największych sukcesów Ukraińców w czasie wojny. I właśnie ten sukces może pomóc Ukrainie w trudno zapowiadającym się roku 2024, tworząc z dronów dalekiego zasięgu jedną z najważniejszych broni całej wojny. Pokazuje to już poniekąd historia rozwoju tych dronów przez Kijów, który wcześniej zadziwił świat.

Rosjanie rozpoczęli bowiem wojnę z dość dziecinnym przekonaniem, że to oni będą bombardować, a nie będą bombardowani. Fiasko "trzydniowej operacji wojskowej" sprawiło, że Ukraińcy dość szybko wybudzili ich z tych marzeń, gdy zaczęli ostrzeliwać ważną infrastrukturę na przedwojennych terenach Rosji. Niemniej z początku były to ataki na tereny przygraniczne. Kijów potrzebował zaś czegoś co uświadomi Rosjanom żyjącym w błogim poczuciu bezpieczeństwa, że wojna może uderzyć także w ich domy. I coś takiego pokazał 17 października 2022 roku, tym zdjęciem.

Zdjęcie udostępnił ukraiński koncern zbrojeniowy Ukroboronprom.
Zdjęcie udostępnił ukraiński koncern zbrojeniowy Ukroboronprom.ZSMU UkroboronpromFacebook

Ten kawałek metalu został łatwo rozpoznany jako element kadłuba drona. Wszystkich jednak zelektryzował opis "Zasięg - 1000 km, waga głowicy bojowej - 75 kg. Finalizujemy prace". Był to jasny sygnał, że Ukraina zaczęła prace nad bronią, która może sięgnąć Moskwy. Rosjanie zaczęli spekulować, czy Ukraińcom faktycznie udałoby się przebić przez rosyjską obronę powietrzną. Ataki na lotniska wojskowe pod Riazaniem i Saratowem z grudnia 2022 rozwiały te wątpliwości.

Historia strachu

Kilka dni po pierwszej rocznicy wybuchu wojny, Ukraińcy przeprowadzili duży atak dronów na terytorium Rosji. W nim uwagę przykuła jedna ukraińska maszyna UJ-22, która rozbiła się, zanim doleciała do celu. Dla wielu szokiem był fakt, że znaleziono ją w pobliżu miasta Gubastowo ok. 100 kilometrów od Moskwy. Mimo że Kijów nie skomentował tego wypadku, wszyscy śledzący wydarzenia wojenne wprost stwierdzili, że stała za nim właśnie Ukraina.

Dron UJ-22, produkcji firmy UkrJet stał się gorącym tematem wśród osób śledzących konflikt. Ta wielozadaniowa maszyna powstała jeszcze przed wojną i wiadomym było, że może lecieć na odległość nawet 800 kilometrów. Zaprojektowano ją z myślą o lotach zwiadowczych, jednak Ukraińcy znaleźli dla niego zastosowanie jako amunicja krążąca, podwieszając materiały wybuchowe. Pierwsze ataki na tereny w głąb Rosji w pierwszej połowie 2023 przeprowadzono właśnie z wykorzystaniem UJ-22. Niemniej nie cieszyły się aż tak dużym sukcesem taktycznym. Zamiast tego cieszyły się sukcesem wizerunkowym. Rosjanie przekonali się, że Ukraińcy mogą być bliżej niż zakładali przed wojną.
Dron UJ-22, produkcji firmy UkrJet stał się gorącym tematem wśród osób śledzących konflikt. Ta wielozadaniowa maszyna powstała jeszcze przed wojną i wiadomym było, że może lecieć na odległość nawet 800 kilometrów. Zaprojektowano ją z myślą o lotach zwiadowczych, jednak Ukraińcy znaleźli dla niego zastosowanie jako amunicja krążąca, podwieszając materiały wybuchowe. Pierwsze ataki na tereny w głąb Rosji w pierwszej połowie 2023 przeprowadzono właśnie z wykorzystaniem UJ-22. Niemniej nie cieszyły się aż tak dużym sukcesem taktycznym. Zamiast tego cieszyły się sukcesem wizerunkowym. Rosjanie przekonali się, że Ukraińcy mogą być bliżej niż zakładali przed wojną.@TendarTwitter

Wystarczyło aby jeden dron zbliżył się do Moskwy, aby wzbudzić strach wśród Rosjan. W rosyjskiej stolicy pojawiły się dodatkowe systemy obrony powietrznej. Niektóre umieszczano nawet na budynkach administracji, m.in. na dachu rosyjskiego Ministerstwa Obrony. Kremlowskie władze nie były w stanie udawać, że perspektywa posiadania przez Ukraińców dronów dalekiego zasięgu naprawdę ich przeraziła. Dobitnie przypomniał o tym maj. Na początku miesiąca jeden dron wybuchł tuż nad Kremlem. Od razu Rosjanie oskarżyli o to Ukraińców, nawet gdy nie było na to dobitnych dowodów.

Rosyjskie władze pokazywały swoją panikę także odnosząc się do "domniemanego" zagrożenia ze strony ukraińskich dronów w Moskwie podczas parady z okazji Dnia Zwycięstwa 9 maja. Ukraińcy dosłownie weszli Putinowi do głowy, dając sygnały, że mogą dokonać jakiegoś ataku, kompromitując Rosję. Dlatego wprowadzono na paradzie dodatkowe środki bezpieczeństwa. Gdy ostatecznie Ukraińcy niczego nie zrobili 9 maja, część osób wierzyła, że to właśnie przez stworzony przezeń strach, Rosjanie przeprowadzili "najbiedniejszą" paradę zwycięstwa w historii. Niemniej zaskoczenie przyszło 30 maja, kiedy minimum osiem ukraińskich dronów dotarło do rosyjskiej stolicy, gdzie część rozbiła się na południowym zachodzie miasta. Był to moment, gdy Kijów zademonstrował całemu światu, że jest zdolny do skoordynowanego ataku pod gardłem Putina.

Jesteśmy bliżej niż myślicie...

To właśnie też od maja Ukraińcy zintensyfikowali swoje ataki na odległe tereny w głąb Rosji. Sami mieszkańcy Moskwy mogli obserwować naloty ukraińskich dronów w lipcu, sierpniu i listopadzie, gdzie pomimo wysiłków obrony powietrznej, część maszyn dolatywała do celu. Kolejne ataki Ukraińców były możliwe dlatego, że w końcu udało im się na tyle rozwinąć swój program dronów dalekiego zasięgu, że mieli już maszynę specjalnie zaprojektowaną do takich akcji, jakim jest UJ-26 Bóbr.

Dron UJ-26 Bóbr. To właśnie on najprawdopodobniej był tajnym projektem, który został zaprezentowany 17 października. Po raz pierwszy zostały zauważone w marcu w regionie Tuły i to one stały za atakiem z 30 maja. Bóbr może lecieć na odległość aż 1000 kilometrów. Już jednak trwają pracę nad zwiększeniem zasięgu. Gdy drony te zaczęły nawiedzać Rosję, stały się jednym z głównych tematów wśród mieszkańców, którzy często nie dowierzali, że coś może naruszyć ich spokój.
Dron UJ-26 Bóbr. To właśnie on najprawdopodobniej był tajnym projektem, który został zaprezentowany 17 października. Po raz pierwszy zostały zauważone w marcu w regionie Tuły i to one stały za atakiem z 30 maja. Bóbr może lecieć na odległość aż 1000 kilometrów. Już jednak trwają pracę nad zwiększeniem zasięgu. Gdy drony te zaczęły nawiedzać Rosję, stały się jednym z głównych tematów wśród mieszkańców, którzy często nie dowierzali, że coś może naruszyć ich spokój.@Maks_NAFO_FELLATwitter

Dzięki Bobrom Ukraińcy sięgnęli Moskwy, którą do dziś starają się regularnie atakować. Jak zapewniał prezydent rosyjskiej stolicy, jeden z ostatnich ataków ukraińskich dronów na teren Moskwy miał miejsce 14 grudnia, gdy udało się zestrzelić wszystkie maszyny. I to też niejako pokazuje w jakiej pozycji obecnie znajdują się Ukraińcy ze swoimi dronami dalekiego zasięgu. Pomimo pierwszych sukcesów Rosjanie już nie traktują ich jak tak duże zagrożenie jak na początku. Dla nich dodatkowe systemy obrony czy nawet wyposażenie milicji w karabiny antydronowe ma zapewnić bezpieczeństwo. Ale zapowiedzi Ukraińców sugerują, że Rosjanie mają na nowo zacząć się bać ukraińskich dronów dalekiego zasięgu.

... i uderzymy tak aby zabolało

W nadchodzącym roku wojny jednym z najważniejszych zasobów będą morale społeczeństwa. Obecnie konflikt dla wielu wszedł w fazę marazmu, ze względu na patową sytuację na froncie i coraz większe zmęczenie stron biorących udział w konflikcie. Fiasko kontrofensywy, mniejsze wsparcie Zachodu niż w 2022 i kontrowersyjne decyzje poboru mężczyzn " zabierając ich z ulicy" znacząco gasi poparcie wojenne w Ukrainie. To zaś chce wykorzystać Rosja, w której Putin już od kilku miesięcy przygotowuje swoich obywateli do długiej wojny, wierząc, że są w stanie wytrzymać więcej niż Ukraińcy. I tu swoją rolę mogą mieć drony dalekiego zasięgu.

Jeżeli Ukraina faktycznie będzie w stanie produkować drony w większej liczbie, może wykorzystywać je do znacznie częstszych i potężniejszych ataków na miasta oddalone od frontu. Aby to było skuteczne, Ukraina potrzebuje prawdziwej armii dronów. Nawet przy dotychczasowych atakach większość maszyn była niszczona. Zapowiedź liczby maszyn, jakie Kijów chce wyprodukować w 2024,  sugeruje, że dopiero teraz osiągnięta została odpowiednia moc przerobowa do ich wystawienia. Przy tym Ukraińcy coraz bardziej nastawiają się na produkcję tańszych i łatwiejszych w konstrukcji dronów. Chociażby w tym miesiącu ukraińska spółka Terminal Autonomy zaprezentowała najnowszego drona AQ 400 Scythe, który może pokonać aż 750 kilometrów. Przy tym jednak jego bazowa wersja kosztuje 15 tysięcy dolarów, a ze wszystkimi dodatkami, 30 tys. Twórcy AQ 400 Scythe od razu jednak zapewnili, że na ten moment są już w stanie wyprodukować 100 takich dronów. Dla porównania do tej bory miało powstać lekko ponad 50 dronów UJ-26 Bóbr, z których każdy kosztuje 100-110 tysięcy dolarów.

Wszystko po to, aby zwiększyć pesymistyczne nastroje Rosjan co do wojny, utrzymując ich w przekonaniu, że przedłużanie konfliktu może nie być dla nich korzystne. Oczywiście taka taktyka sama nie sprawi, że Rosjanie zaczną powątpiewać w sens wojny lub że nie skontrują jej dodatkową obroną powietrzną. Niemniej w momencie testowania siły woli obu narodów w 2024 roku, nawet to byłoby dla Ukraińców korzystne. Przede wszystkim miałoby przynajmniej na kilka miesięcy przywrócić ten strach, jaki powstał przy pierwszej intensyfikacji ataków dronów w głębi Rosji. Byłoby to istotne przypomnienie, że wojna ciągle dzieje się tuż pod ich nosami, stanowiąc jeden z testów, czy faktycznie są w stanie wytrzymać więcej od Ukraińców.

2024 rok może być kluczowy w przebiegu konfliktu i wszelkie rysy, które pojawią się na postrzeganiu wojny przez społeczeństwa jednej i drugiej strony, mogą utrzymać się na kolejne lata, jeśli walki nie ustaną...

To problem tak duży jak covid czy nowotworyINTERIA.PL
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas