Hitler mógł mieć bombę A
W jednym z ostatnich wywiadów telewizyjnych były hitlerowski Minister Uzbrojenia powiedział, że niemiecki program badań nad wykorzystaniem energii jądrowej został zlekceważony. Albert Speer kłamał jak z nut...
Wciśnięta między dwa miasta
Autostradą A2 jedziemy zobaczyć miejsce, gdzie za pieniądze Ministerstwa Poczty Rzeszy zbudowano 60-tonowy cyklotron.
Miejscowość Zeuthen sąsiaduje z Berlinem, a ściślej, z jego południowo-wschodnimi przedmieściami. Naturalnej granicy tu właściwie nie ma. Oto na ulicy zobaczymy żółtą tablicę z przekreślonym słowem Zeuthen, a po jej przeciwnej stronie podobną tablicę ze słowem Berlin. Był taki czas, gdy między obecne miejscowości Wildau i Zeuthen wciśnięta była jeszcze trzecia. Nosiła nazwę Miersdorf.
Po II wojnie światowej włączono ją do Zeuthen i tam właśnie będziemy szukać ulicy o nazwie Platanenallee, przy której pozostały resztki hitlerowskiej placówki naukowo-badawczej. Jej długa, pełna nazwa lub skrót APS musi pojawić się w każdej rzetelnej monografii poświęconej nazistowskim badaniom nad bronią jądrową.
Próba wykreowania aryjskiej fizyki
Najpierw, tuż po przejęciu władzy w Niemczech przez Adolfa Hitlera i jego Narodowosocjalistyczną Partię Robotników Niemieckich w końcu stycznia 1933 r., zmuszono do wyjazdu z Rzeszy sławnych uczonych i młodych naukowców żydowskiego pochodzenia, w tym również fizyków, by wymienić nie tylko Alberta Einsteina, ale także Maxa Borna, Edwarda Tellera i setki innych. Potem w niemieckich środowiskach naukowych zaczęto lansować "aryjską fizykę".
Doktor Thomas Stange z RFN w pracy "Institut X" pisał: "W istocie to fanatyczne szydzenie z fizyki, jako żydowskiej dziedziny naukowej, i próba wykreowania aryjskiej fizyki odrzucającej żydowskie teorie mechaniki kwantowej i teorii względności, hamowało postępy w dziedzinie fizyki jądrowej".
Zwycięstwa Wehrmachtu uśpiły czujność nazistów
Chociaż od jesieni 1939 r. w ramach Uranverein niemieccy uczeni rozpoczęli najeżone tysiącami trudności prace nad wyprodukowaniem bomby atomowej, to jednak błyskawiczna wojna w Polsce, równie błyskawiczne zajęcie Norwegii i Danii, kapitulacja Holandii i Belgii oraz pokonanie Francji, nie sprzyjały zmianie sposobu prowadzenia wojny przez Hitlera i usuwały na dalszy plan zbrojeniowe projekty długofalowe.
Potwierdzeniem tej doktryny były dalsze sukcesy wojsk niemieckich w Afryce Północnej i na Bałkanach oraz początkowa faza wojny ze Związkiem Radzieckim. Dopiero po przystąpieniu USA do wojny i pierwszych klęskach Wehrmachtu w ZSRR, niektórzy wojskowi i politycy niemieccy zrozumieli, że wojna będzie trwać dłużej niż pierwotnie zakładano. Także to, że Wehrmachtowi potrzebne będą nowe rodzaje broni, w tym również broń jądrową.
Niemcy daleko w tyle
Jeszcze przed wojną niemieccy fizycy jądrowi zdawali sobie sprawę, że są daleko w tyle za Stanami Zjednoczonymi, chociaż nie mówiło się o tym głośno. Miarą tej dołującej Niemców oceny był cyklotron, czyli przyspieszacz cząstek, będący w tamtych czasach najsilniejszym źródłem promieniowania.
Wielka Brytania posiadała wówczas dwa tego typu urządzenia, po jednym dysponowały Szwecja i Szwajcaria, a we Francji i Związku Radzieckim właśnie je budowano. Dwa cyklotrony znajdowały się w Japonii, a w USA dziewięć w użyciu i kolejnych 27 w budowie. W III Rzeszy pierwszy projekt cyklotronu opracowano w drugiej połowie lat 30., ale zaangażowani w to naukowcy - Gerhard Hoffmann i Walther Bothe - nie potrafili się w tej sprawie porozumieć z zakładami Siemens & Halske AG. I projekt odłożono na półkę.
Na scenę wkracza Minister Poczty Rzeszy
Znaczenie cyklotronu dla badań jądrowych szybko zrozumiał Wilhelm Ohnesorge, od 1937 r. Minister Poczty Rzeszy. Oczkiem w jego głowie była Placówka Badawcza Niemieckiej Poczty Rzeszy (Forschungsanstalt der Deutschen Reichpost), która początkowo zajmowała się głównie łącznością radiową i telewizją, by wkrótce swe badania naukowe rozszerzyć o zagadnienia dotyczące chemii, elektroniki i fizyki atomowej.
"Ważnym dla rozwoju tego typu badań było to, że Ohnesorge polityczny ciężar ich znaczenia przenosił na badania dla przemysłu zbrojeniowego" - pisał dr Stange w "Institucie X". On też ustalił, że 31 marca 1945 r., gdy miliony Niemców walczyło za Führera i ginącą pod ciosami aliantów Rzeszę, Placówka Badawcza Niemieckiej Poczty Rzeszy, dysponująca zresztą nieograniczonymi środkami finansowymi, nadal zatrudniała 1124 pracowników. Ohnesorge mógł zatem wiele.
Wprawdzie nazwa brandenburskiej miejscowości Miersdorf od dawna przewijała się w opracowaniach poświęconych niemieckim badaniom atomowym, jednak nie odgrywała w nich jakiejś specjalnie ważnej roli. Ot, kolejny punkt na mapie miejsc w Rzeszy, gdzie pracowano nad bombą atomową Hitlera. A jednak w Miersdorfie za pieniądze Ministerstwa Poczty Rzeszy zbudowany zostanie 60-tonowy cyklotron.
Instytut w byłej gospodzie
Pod koniec 1939 r. w tej miejscowości właśnie utworzono Amt für Physikalische Sonderfragen der Forschungsanstalt der Deutschen Reichspost (APS), czyli Urząd ds. Specjalnych Problemów Fizyki Zakładu Badawczego Niemieckiej Poczty Rzeszy. Zakupiono teren byłej gospody turystycznej nad jeziorem Zeuthenersee o powierzchni 6311 m kw.
Na parterze byłej gospody urządzono jedno chemiczne i kilka fizycznych laboratoriów, a na dwóch piętrach pokoje naukowców i biura. Rychło okazało się, że w APS panuje niesamowita ciasnota nie pozwalająca na rozwój tej placówki. Jej szef, dr Georg Otterbein, jesienią 1940 r. podjął rozmowy z właścicielami sąsiednich działek w sprawie ich zakupu. Z zachowanych dokumentów wynika, że mieli oni wygórowane żądania finansowe i rozmowy się przeciągały. W końcu złożono wniosek o wywłaszczenie, który po myśli APS rozpatrzono w grudniu 1941 roku.
Zaraz po tym na nowym terenie Urzędu ds. Specjalnych Problemów Fizyki rozpoczęto budowę dwóch hal: urządzeń wysokich napięć i cyklotronu oraz łączącego je budynku, w którym miało się znaleźć 5 laboratoriów fizycznych i warsztat pomocniczy. Doktor Stange w pracy "Institut X" cytuje pismo z 16 stycznia 1942 r., podpisane przez niejakiego Mehlhorna: "Roboty budowlane jako pilne mają być wykonane siłami Organizacji Todta. Prace rozpoczną się wiosną i zakończą jesienią. Urządzenie do wytwarzania wysokich prądów otrzyma halę o wymiarach 17,5 x 28 m i wysokości 14 m. Będzie to konstrukcja metalowa i ma być do lata gotowa, bo jej elementy konstrukcyjne, przygotowane do montażu, będą dostarczone w następnym miesiącu".
Ściany chroniące przed promieniowaniem
Doktor Helmut Salow, który w APS kierował wydziałem cyklotronu, tak po wojnie opisał obiekt wznoszony dla tego urządzenia: "Hala, w której miał stać magnes, miała u podstawy 9 x 14 m, jej wysokość wynosiła 8 m. (...) Ze względu na ochronę przed promieniowaniem, źródło neutronów umieszczono 1,3 metra pod ziemią. Z tego samego powodu budynek został oddzielony grubą na 1,2 metra pustą przestrzenią, która mogła być napełniona wodą, a za nią znajdowała się betonowa ściana o grubości 1,5 metra. Te środki miały ludzi, znajdujących się w pomieszczeniach sterujących i w przejściach, chronić przed zbyt dużymi dawkami promieniowania. Wbudowany w tylną ścianę ochronną peryskop umożliwiał obserwację hali magnesu, a zainstalowany domofon umożliwiał łączność pomiędzy sterownią, a halą magnesu i pomagał w trakcie przygotowywania doświadczeń".
Droga pod górkę
Chociaż instalację cyklotronu w Miersdorfie planowano już w 1940 r., to jego budowa mogła ruszyć dopiero z początkiem 1942 r., po otrzymaniu działek sąsiadujących z pierwotnym terenem Urzędu ds. Specjalnych Problemów Fizyki. Już w roku 1941 Ministerstwo Poczty Rzeszy starało się uzyskać dla tego projektu klauzulę SS-Priorytet, co oznaczało, że sprawa jest bardzo pilna dla gospodarki wojennej, ale pierwszy wniosek został zaopiniowany negatywnie przez szefa łączności Wehrmachtu gen. Ericha Fellgiebela.
Wkrótce jednak ministrowi Ohnesorge pomógł jego bardziej utytułowany kolega z rządu, a mianowicie, Hermann Göring. Był on m.in. Ministrem Lotnictwa Rzeszy, przy którym to resorcie działał Urząd Techniczny. I to on 8 października 1941 r. formalnie nadał SS-Priorytet projektowi budowy cyklotronu w Miersdorfie pod warunkiem, że nowo utworzone przy Ministrze Lotnictwa i dowódcy Luftwaffe (był nim również Göring) Kierownictwo Badań Naukowych będzie systematycznie informowane o postępie prac.
Gdy w 1942 r. prace przy cyklotronie faktycznie ruszyły, w Niemczech nie wystarczał już SS-Priorytet, pojawił się nowy, wyższy stopień - DE-Priorytet. Jak w końcu 1942 r. napisał prof. Abraham Esau, który w tym czasie z ramienia Rady Badań Naukowych Rzeszy kierował programem jądrowym - uzyskanie tej klauzuli (DE-Priorytet) graniczyło z cudem. Prace się więc ślimaczyły, i w okresie, gdy liczył się każdy miesiąc, trwały latami. Wykonawcy, między innymi wiedeński zakład ELIN Werke, czy AEG i C. Lorenz AG z Berlina, nie dotrzymywały podpisanych umów, żądały DE-Priorytetu i otrzymania zgody na zatrudnienie dodatkowych pracowników.
Trudności nagle przełamane
Wiosną 1944 r. APS w Miersdorfie odwiedził prof. Walther Gerlach, następca Esaua w Radzie Badań Naukowych Rzeszy. I - jak wynika z zachowanych dokumentów - wszystkie trudności zostały nagle przełamane. Wkrótce niemiecki cyklotron można było uruchomić. Nieco wcześniej, bo z początkiem 1944 roku, w Miersdorfie rozpoczął pracę generator kaskadowy Philipsa. Tym samym Miersdorf wysunął się na czoło niemieckich ośrodków badawczych fizyki jądrowej.
W tym miejscu warto dodać, że podobny generator o mocy 1 MW posiadał instytut Manfreda von Ardenne'go, młodego niemieckiego fizyka, który pod skrzydłami Ohnesorge'go, i za pieniądze Poczty Rzeszy, pracował nad bronią jądrową. Także Instytut Badania Mózgu Towarzystwa im. Cesarza Wilhelma dysponował podwójną kaskadą o mocy 600 kV. Podobne urządzenie posiadał także Instytut Fizyki tegoż towarzystwa, jednak żadne z nich nie mogło się mierzyć z tym znajdującym się w APS.
Zostało im niewiele czasu
A Niemcy z Miersdorfu chcieli jeszcze więcej. Podczas wspomnianej wizyty Gerlacha, pełnomocnik ds. fizyki jądrowej w Radzie Badań Naukowych Rzeszy wystawił formalne zlecenie na prace nad skonstruowaniem spektografu masowego. Niemcom czasu zostało jednak niewiele...
W latach 1943-1944 okazało się, że wybór Miersdorfu na budowę Urzędu ds. Specjalnych Problemów Fizyki było posunięciem szczęśliwym. Gdy na pobliski Berlin niemal codziennie spadały alianckie bomby, w Miersdorfie walczono tylko ze skutkami przypadkowego - na co wszystko wskazuje - upadku kilku bomb zapalających. Wywiady alianckie nie rozszyfrowały tajemnicy tej podberlińskiej miejscowości wypoczynkowej, podobnie zresztą jak leżącego nieco na wschód uzdrowiska Bad Saarow, gdzie wspomniany Manfred von Ardenne miał do dyspozycji żelbetowe obiekty z instalacjami do rozdzielania izotopów.
Ucieczka doktora Petera
W końcu stycznia 1945 r. Miersdorf i Bad Saarow znalazły się na bezpośrednim zapleczu frontu. Podczas ofensywy styczniowej Armia Czerwona znad Wisły i Narwi dotarła bowiem do Odry. Na początku lutego minister Ohnesorge zarządził ewakuację APS do Bad Salzungen w Turyngii, dokąd wyjechała część pracowników naukowych i gdzie wysłano niektóre urządzenia, ale nie zdążono ich tam nawet rozpakować.
Cyklotron i generator kaskadowy Philipsa pozostały w Miersdorfie, dokąd pierwsze patrole czerwonoarmistów dotarły w połowie ostatniej dekady kwietnia. Po kilku dniach Rosjanie wiedzieli już, jaki kąsek wpadł im w ręce. Teren Urzędu ds. Specjalnych Problemów Fizyki otoczyli żołnierze wojsk NKWD, a do Miersdorfu pofatygował się sam z-ca Ludowego Komisarza Spraw Wewnętrznych ZSRR Awramij Zawieniagin. Po obejrzeniu pomieszczeń instytutu Zakładu Badawczego Niemieckiej Poczty Rzeszy, zarządził jego natychmiastowy demontaż i ewakuację do Związku Radzieckiego.
Radzieccy saperzy z pomocą pozostałych w Miersdorfie pracowników APS oraz zmuszonych do tego mieszkańców okolicznych miejscowości demontowali urządzenia, których wcześniej Niemcy nie wywieźli do Bad Salzungen, i przenosili na pobliską stację kolejową do wagonów specjalnie podstawionego pociągu wojskowego. Załadowano nań znalezioną w Miersdorfie dokumentację, ewakuowane z innych miejsc biblioteki naukowe, a nawet jakieś drobne przedmioty, które należały do pracowników APS. Ciężki magnes cyklotronu został podczepiony do czołgu i po bruku ulic przeciągnięty na stację.
Uran to nic ważnego
Jednocześnie trwało "polowanie" na ludzi nauki. Doktor Otto Peter, który w APS kierował wydziałem wysokich napięć, dowiedział się od Zawieniagina, że czołowy uczony ministra Ohnesorge'go, Manfred von Ardenne, wyraził chęć wyjazdu do ZSRR w celu kontynuowania tam pracy naukowo-badawczej. Do wyjazdu namawiano także Petera. Gdy dowiedział się, że Rosjanie przygotowują dla niego samolot, uciekł do Rottweil w południowo-zachodniej części okupowanych Niemiec, gdzie przebywała jego rodzina?
Platanenalle w dzisiejszym Zeuthen to około stumetrowej długości uliczka, kończąca się na brzegu jeziora Zeuthenersee. Teren zajmowany kiedyś przez Urząd ds. Specjalnych Problemów Fizyki prezentuje się nadzwyczaj skromnie. Dopiero z bliska widać, na jak malutkim, w dodatku mocno zurbanizowanym obszarze działał jeden z najważniejszych instytutów naukowo-badawczych fizyki jądrowej w hitlerowskich Niemczech. Jego organizacyjne podporządkowanie Ministerstwu Poczty Rzeszy było przyczyną lekceważących opinii wielu czołowych fizyków niemieckich. Laureat Nagrody Nobla profesor Werner Heisenberg powiedział: "Tam, niedaleko Berlina, znajduje się laboratorium Poczty, gdzie produkuje się uran (...), ale to nie jest nic ważnego". Historia pokazała, że w tej sprawie genialny uczony się mylił.
Tuż po wojnie Rosjanie ograbili APS, ale nie zniszczyli budynków, do których w 1950 r. wprowadziły się instytuty Akademii Nauk Niemieckiej Republiki Demokratycznej. W 1962 r. powstał tu Institut für Hochenergiephysik (Instytut Fizyki Wielkich Energii), który działał do zjednoczenia Niemiec. W styczniu 1992 r. w obiektach dawnego APS zadomowiła się hamburska firma DESY (Deutsches Elektronen-Synchrotron) i nie zamierza opuszczać Zeuthen, o czym świadczyły prowadzone podczas naszej wizyty w tej podberlińskiej miejscowości szeroko zakrojone prace remontowo-modernizacyjne.
Leszek Adamczewski, współpraca Dariusz Garba