Miał być dla graczy. Rosyjscy dowódcy korzystają z Discorda na froncie
Jak wynika z materiałów wideo pojawiających się w mediach społecznościowych, rosyjscy dowódcy wojskowi wykorzystują do zarządzania polem bitwy dość nietypowe narzędzie, a mowa o komercyjnym komunikatorze Discord.
Rosyjski personel wojskowy wykorzystuje Discord do zarządzania polem bitwy, o czym świadczą niedawne publikacje pokazujące centra dowodzenia operatorów dronów kierujących atakami na pozycje ukraińskie. Filmy pokazują, że znaczna część komunikacji opiera się na gadżetach cywilnych, transmisjach na żywo z dronów i kanałach czatu popularnego komunikatora.
Discord najlepszy do walki
Discord to amerykańska platforma i aplikacja uruchomiona w 2015 roku, która powstała z myślą o graczach, oferując im wiadomości tekstowe, udostępnianie plików, wideokonferencje czy połączenia głosowe. Komunikacja odbywa się tu na dedykowanych do tego kanałach, które pozwalają na integrowanie społeczności, co ewidentnie spodobało się użytkowników, bo tych zarejestrowanych jest ponad 350 mln.
Mowa więc o naprawdę znanym i lubianym rozwiązaniu, chociaż jego pomysłodawcy z pewnością nie zakładali, że będą służyli jako narzędzie organizacji politycznej, a następnie machiny wojennej i to na dodatek rosyjskiej. Tymczasem łatwość obsługi platformy i wszechstronne funkcje komunikacyjne sprawiły, że jest ona chętnie wykorzystywana przez rosyjskich żołnierzy, co pokazuje wszechstronność i zasięg nowoczesnych technologii komunikacyjnych w strefach konfliktu.
Rosjanie nie powinni mieć Discorda
Co ciekawe, na mocy ustawy z marca ubiegłego roku w Rosji wprowadzono blokadę zagranicznych komunikatorów na urządzeniach rządowych i państwowych, jako wyraz walki z zepsutym Zachodem, a jednym z zablokowanych programów był właśnie Discord, ale najwyraźniej zakaz obowiązuje tylko tam, gdzie Kremlowi wygodni.
Jakby tego było mało, Discord zawiesił dla Rosji możliwość zakupów i cyklicznych subskrypcji, a nie akceptuje też rosyjskich metod płatności, więc dowódcy Putina najpewniej korzystają z jego darmowej wersji, która pozostała dostępna dla wszystkich użytkowników, niezależnie od miejsca zamieszkania. A jeśli dołożymy do tego informacje o Rosjanach korzystających z przejętych w Ukrainie Starlinków, to dostaniemy obraz amerykańskiej technologii, która nie zawsze wspiera Kijów.