Miecznik. Minister obiecał umowę. Nadal jej nie ma

ORP "Ślązak" wychodzi na próby morskie. Czy MW RP doczeka się nowoczesnego i w pełni uzbrojonego okrętu? /Wojciech Strożyk REPORTER /East News
Reklama

Na początku maja minister Mariusz Błaszczak zapowiedział, że do końca półrocza 2021 roku zostanie wybrany partner zagraniczny i podpisana umowa na budowę trzech okrętów. Półrocze minęło, a umowy nadal nie ma. Choć, jak mówią marynarze, tym razem można się cieszyć.

Minister Mariusz Błaszczak narzucił wręcz sprinterskie tempo prac nad Miecznikiem, choć nawet sami marynarze nie wiedzą, jak ma wyglądać nowa jednostka. Pod koniec marca w wywiadzie dla "Polski Zbrojnej" mówił, że:

"To resort obrony narodowej dokona oceny możliwych wariantów współpracy wykonawcy z partnerem zagranicznym. Priorytetem będzie tu właśnie gwarancja wyboru najlepszej oferty z punktu widzenia użytkownika, czyli marynarki wojennej, która określiła już swoje wymagania".

W zaledwie kilka tygodni później na antenie Polsat News mówił, że "partner jest jeszcze nie wybrany. Te działania podjął PGZ, czyli Polska Grupa Zbrojeniowa. Wszystko jest przygotowane do tego, żeby znaleźć najlepszą formułę".

Reklama

Nadal niczego nie można być pewnym, jeśli o szczegóły programu. Wiadomo, że "w projekcie przewidziane są systemy artyleryjskie oraz rakiety zdolne do rażenia zarówno celów nawodnych, jak i lądowych, ale określenie ostatecznej konfiguracji i wyposażenia okrętów nastąpi w toku prowadzonego postępowania". Czyli wiadomo, że powstanie okręt.

Konsorcjum

Na razie największym sukcesem jest powołanie konsorcjum, które ma zbudować okręt. Utworzyły je Polska Grupa Zbrojeniowa wraz ze Stocznią Wojenną i stocznią Remontową Shipbuilding S.A..

Liderem konsorcjum ma być PGZ wraz z należącą do niej Stocznią Wojenną.

- Powołanie konsorcjum to kamień milowy w projekcie budowy fregat dla Marynarki Wojennej RP. Kolejnym ważnym krokiem będzie złożenie do Inspektoratu Uzbrojenia wstępnego formularza ofertowego. Jesteśmy gotowi do zaprojektowania i wybudowania okrętów takich jak fregata, opartych na najnowocześniejszych technologiach i o dużym stopniu skomplikowania - mówił prezes PGZ, Sebastian Chwałek.

Przed PGZ zostało postawione zadanie wyboru zagranicznego partnera na co państwowa spółka miała dwa miesiące. Wówczas min. Błaszczak chwalił się, że "wyznaczenie (...) takiego terminu ma być czynnikiem motywującym dla wszystkich stron, ale też sygnałem, że nie mamy więcej czasu na odkładanie na później spraw marynarki wojennej".

Termin nie zmotywował prezesa Chwałka. Do końca półrocza nie zdołano podpisać umowy.

Marynarskie rozterki

Marynarze z jednej strony cieszą się z takiego obrotu spraw. Z drugiej boją się, że znów zostaną bez nowych okrętów. Negują przede wszystkim tryb pozyskania jednostki i brak jakichkolwiek szczegółów dotyczących charakterystyk okrętów. Zwłaszcza, że MON planuje kupić plany stoczniowe z półki i, być może, dostosować do polskich potrzeb.

Kolejną kwestią, która budzi wątpliwości marynarzy jest planowana liczba budowanych okrętów. Min. Błaszczak optuje za wersją 1+2. Oznacza to, że na pewno powstanie jedna jednostka, a dwie pozostałe są w opcji. Oznacza to, że MON pozostawia sobie furtkę. Jeśli nie będzie w budżecie pieniędzy, to zostanie wybudowany tylko jeden okręt. 

Będzie to wówczas kolejny jedynak w MW RP po patrolowcu "Ślązak" i korwecie ZOP "Kaszub". Oficerowie marynarki wcale by nie byli zdziwieni. Jak mówi jeden z moich rozmówców: "MON słynie z zakupów w ilościach defiladowo-propagandowych". Żaden z oficerów nie chciał wypowiadać się pod nazwiskiem.

Doskonale pamiętają, jakie przyczyny stały za odwołaniem kontradmirała Mirosława Mordela. Ówczesny Inspektor MW podczas uroczystości opuszczenia bandery na ORP "Sokół" powiedział:

- To smutny dzień. Smutny tym bardziej, że oddala się perspektywa pozyskania okrętu podwodnego nowego typu. Jeszcze pół roku temu w czasie poprzedniej uroczystości wydawało się, że to kwestia jeżeli nie tygodni to miesięcy.

Właśnie za te słowa otwartej krytyki wobec polityków PiS kontradmirał Mordel miał zostać odwołany ze stanowiska. Mówi się, że miał to być sygnał dla innych krytyków, aby publicznie nie komentowali działań ministerstwa. I tak się właśnie dzieje. Marynarze bardzo niechętnie wypowiadają się na temat działań ministerstwa. To jedynie dużo mówi i obiecuje. Na razie politycy nie dotrzymali żadnej z obietnic, złożonych marynarzom.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: marynarka wojenna | fregata | Polska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy