Nowzad - pies, który poruszył serca

Pen Farthing i Nowzad podczas wojny w Afganistanie /www.nowzad.com /INTERIA.PL/materiały prasowe
Reklama

Pen Farthing w 2007 roku uratował psa Nowzada. Dzięki tej znajomości powstała fundacja, która ratuje zwierzęta z terenów objętych wojną.

Jak poznałeś Nowzada?

Pen Farthing, były żołnierz Royal Marines, służący w 42 Commando: - W 2006 roku odbywałem służbę jako komandos brytyjskiej piechoty morskiej w mieście Nowzad w prowincji Helmand. Ku mojej rozpaczy miejscowi policjanci w ramach rozrywki urządzali walki bezdomnych psów. Widziałem jedną z takich walk i widok krzywdzonych psów bardzo mi się nie podobał. A ponieważ nasza broń była większa niż broń tych policjantów, przerwałem tę walkę. Psy uciekły. Ale jeden z nich wbiegł na teren naszej jednostki i się ukrył. Bał się ludzi.

Reklama

- Próbowałem go wywabić i wyprowadzić poza nasz teren, ponieważ obawiałem się, że może ugryźć któregoś z moich żołnierzy. Ale w ciągu najbliższych dni, kiedy powoli zdobywałem jego zaufanie, aby móc go wyprowadzić, stał się moim kumplem! Zdałem sobie sprawę z tego, że nie mogę zostawić go na zewnątrz na pastwę losu. Zacząłem go codziennie karmić i zrobiłem mu budę, aby czuł się bezpiecznie.

Wielu żołnierzy mówi, że zwierzęta bardzo pomagają na linii frontu. Jaką rolę odegrał pies podczas twojej misji w Afganistanie?

- Nazwałem go "Nowzad", ponieważ był rozerwany tak samo, jak miasto, w którym walczyliśmy z Talibami. Miał obcięte uszy i niezliczone blizny po walkach, do których był zmuszany. Ale codziennie pomagaliśmy sobie nawzajem. Przebywając z nim przez pięć minut, mogłem udawać, że nie jestem w Afganistanie. To było moje pięć minut normalności w wojennym chaosie, który mnie otaczał.

Skąd się wziął pomysł, żeby założyć fundację Nowzad? Jak rozwijała się ta idea?

Kiedy ocaliłem Nowzada i wywiozłem go z Afganistanu do Anglii, musiałem go szmuglować przez cały Afganistan! Zresztą napisałem o tym książkę pt. "One Dog at a Time". Kiedy inni żołnierze usłyszeli moją historię, także chcieli uratować psa lub kota, którymi się opiekowali w Afganistanie.  W ten sposób narodziła się nasza organizacja.

Nie tylko sprowadzacie psy byłych misjonarzy. Czym jeszcze się zajmujecie?

- Przez ostatnie 11 lat bardzo się rozwinęła. Pomogliśmy żołnierzom ocalić ponad 1200 psów lub kotów. Zatrudniamy pierwsze w historii afgańskie kobiety, które są weterynarzami, aby szerzyć wiedzę na temat opieki nad zwierzętami oraz ograniczyć rozprzestrzenianie się wścieklizny poprzez program polegający na pochwyceniu zwierzęcia, zaszczepieniu go, wysterylizowaniu i wypuszczeniu na wolność na ulice Kabulu. Stworzyliśmy także pierwszy w historii Afganistanu azyl dla osłów, które kiedyś wykonywały pracę dla ludzi!

Która historia psa i żołnierza najbardziej zapadła ci w pamięć? Co cię najbardziej poruszyło?

- Poproszono nas, aby ocalić psa, którym opiekował się Conrad Lewis. Służył w brytyjskim Pułku Spadochronowym w Helmand. Pies nazywał się Peg. Rozmawiałem przez telefon z ojcem Conrada. Byłem w szoku, kiedy dowiedziałem się, że dwa tygodnie wcześniej Conrad zginął w akcji, a rodzina za wszelką cenę chciała się dowiedzieć, czy możemy uratować psa, którym się opiekował. Oczywiście byliśmy gotowi pomóc i po trudnych przygotowaniach udało się nam przerzucić psa, ukrytego w jednej z kurtek bojowych przyjaciela Conrada, na tył helikoptera wojskowego.

- Peg przybyła do naszego schroniska i kliniki w Kabulu, gdzie ją zaszczepiliśmy, aby mogła udać się do domu do rodziny Conrada. Peg cały czas przypomina rodzinie Lewisów o tym, jak wrażliwy na cierpienie innych był ich syn podczas służby w Afganistanie.

My adoptowaliśmy kota z objętego walkami Donbasu. Procedury nie należały do prostych. Jak wygląda proces adopcji psa z Afganistanu?

- Wszystkie informacje dotyczące naszego procesu adopcji znajdują się pod adresem: https://www.nowzad.com/adoptions

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy