Obrona Terytorialna. Brakuje wykwalifikowanych ochotników
Ministerstwo Obrony Narodowej liczy na ponad 50 tys. ochotników do Wojsk Obrony Terytorialnej. Na razie kandydatów jest jak na lekarstwo. Dlatego rekrutuje nawet kosztem wymaganych kwalifikacji - pisze "Dziennik Gazeta Prawna". Jak podkreśla gazeta, do nowej formacji zgłaszają się głównie osoby bez pracy i te, które słabo zarabiają.
Pod koniec kwietnia Macierewicz podpisał koncepcję obrony terytorialnej. We wrześniu w Ostródzie poinformował, że podpisał już też decyzje o powołaniu dowództw i poszczególnych jednostek WOT oraz o powołaniu dowódców. MON ogłosił także stworzenie trzech brygad OT, które mają być usytuowane w pobliżu granicy z Rosją. Wówczas też rozpoczął się nabór do WOT.
Pełnomocnik MON ds. tworzenia obrony terytorialnej kraju, dr Grzegorz Kwaśniak, poinformował we wrześniu, że służący w Obronie Terytorialnej mogą liczyć na gratyfikacje finansowe.
- Mamy już pewne wyliczenia departamentu budżetowego. Nie zdradzę chyba wielkiej tajemnicy, że najprawdopodobniej będzie tak, że za każdy dzień szkolenia żołnierz będzie otrzymywał prawie 100 zł z tytułu utraconych dochodów i kosztów dojazdu. Na dzień dzisiejszy też tak to jest - każdy rezerwista dostaje te prawie 100 zł na każdy dzień szkolenia i nasz żołnierz też będzie dostawał - powiedział w Ostródzie Kwaśniak.
Każdy żołnierz WOT zobowiązany jest do stawienia się na dwa dni w miesiącu na szkolenie, za które otrzyma wynagrodzenie w wysokości 200 złotych. Prócz tego otrzyma dodatek za gotowość do służby.
- Ponadto przewidywany jest dodatek za gotowość. To będzie prawdopodobnie 300 zł - powiedział.
- W sumie, jeżeli ktoś będzie brał udział w szkoleniach, wyrazi gotowość do służby i do działania, to około 500 zł miesięcznie powinien dostać w formie takiego wynagrodzenia za swoją służbę - podsumował Kwaśniak.
To skusiło wielu kandydatów.
Do wojska, marsz!
Żeby dostać się do jednostek Obrony Terytorialnej, trzeba spełnić trzy podstawowe warunki: posiadać zdolność do służby wojskowej, odbyć szkolenie i złożyć przysięgę wojskową. Pierwsi kandydaci już mają to za sobą. Każdy ochotnik powinien zgłosić się do właściwej dla miejsca zamieszkania Wojskowej Komendy Uzupełnień - tam otrzyma wszystkie niezbędne informacje.
Obrona terytorialna docelowo ma liczyć ok. 35-50 tys. żołnierzy. W ciągu kilku lat MON zamierza utworzyć 17 brygad, po jednej w każdym województwie, a na Mazowszu dwie. W pierwszej kolejności powstały brygady w województwach podlaskim, lubelskim i podkarpackim oraz cztery bataliony. Po jednym w Białymstoku, Lublinie, Rzeszowie i Siedlcach. Na razie są one jedynie skadrowane. Całością sił dowodzi gen. bryg. Wiesław Kukuła, były dowódca Jednostki Wojskowej Komandosów z Lublińca. Wyznaczono też pierwszych dowódców brygad i batalionów.
Teraz dowódcy czekają na kandydatów, a tych jest ponoć jak na lekarstwo.
- Wielkiej lawiny chętnych nie ma. Zgłosiło się około 100 kandydatów, z których większość to bezrobotni - potwierdza major Cezary Pązik z Wojskowej Komendy Uzupełnień w Oświęcimiu. Podobnie jest w innych regionach.
Jak podkreśla "DGP", eksperci krytykują zbyt łagodne kryteria przyjmowania do formacji. Uważają, że z niewykwalifikowanych osób wojsko nie będzie mieć korzyści.
Co dalej?
Budowa Wojsk Obrony Terytorialnej jest bardzo dobrym pomysłem, mam jednak coraz częściej wrażenie, że MON podchodzi do tematu bardzo nierozważnie. Tworzenie WOT stało się priorytetem, na czym może ucierpieć gotowość jednostek operacyjnych. Głównie ze względu na brak środków finansowych.
Wyposażenie, a przede wszystkim późniejsze utrzymanie jednostek WOT (szkolenie, koszty osobowe, organizacyjne) mogą okazać się zbyt wysokie w stosunku do rzeczywistych korzyści. Może się skończyć podobnie jak z Narodowymi Siłami Rezerwowymi, których potencjał został zmarnowany.
Mam nadzieję, że WOT staną się miejscem, gdzie żołnierze rezerwy będą mogli podtrzymywać swe umiejętności, jednak na razie mam wrażenie, że tak nie będzie. Obym się mylił.