Potężna flota Rosji i Chin u wybrzeży USA. Amerykanie zaskoczeni

Podczas wspólnych ćwiczeń rosyjskiej i chińskiej marynarki wojennej, w jednym momencie aż 11 okrętów wojennych znalazło się niedaleko wysp Alaski. Mogła to być największa flota patrolowa, która kiedykolwiek zbliżyła się do wód terytorialnych USA. Czy to duże zagrożenie?

W połowie lipca Rosjanie i Chińczycy rozpoczęli wspólne manewry swoich okrętów pod nazwą "Northern/Interaction-2023". Oficjalnie Pekin oświadczył, że ćwiczenia mają na celu "ochronę bezpieczeństwa strategicznych szlaków morskich". Przy tym ewidentnie stanowią pokaz siły wobec prezencji Stanów Zjednoczonych.

Świadczy o tym wydarzenie z początku zeszłego tygodnia. Potężna flota rosyjsko-chińskich okrętów zbliżyła się do wybrzeży Wysp Aleuckich nieopodal Alaski. Według najnowszych informacji liczba okrętów była nawet większa, niż znana wcześniej flotylla, która rozpoczęła manewry.

Reklama

Wielka rosyjsko-chińska flota u bram USA

The Wall Street Journal podał, że do monitorowania chińsko-rosyjskiej floty wysłano cztery amerykańskie niszczyciele oraz samolot zwiadu Poseidon P-8. Według Brenta Sadlera, emerytowanego oficera amerykańskiej marynarki, który rozmawiał z portalem, mogła to być największa flota patrolowa obcych państw, która zbliżyła się do amerykańskich terytoriów.

U.S. Northern Command potwierdziło ruch floty niedaleko Wysp Aleuckich, jednak stwierdziło przy tym, że nie stanowiła zagrożenia i cały czas pozostawała na wodach międzynarodowych. Amerykańskie władze wojskowe nie udzieliły informacji, ile dokładnie okrętów znalazło się niedaleko wysp. Jednak według oświadczenia dwóch senatorów stanu Alaski, Lisy Murkowskiej i Dana Sullivana było to aż 11 okrętów wojennych, czyli o jeden więcej, niż wcześniej zidentyfikowana flota manewrów.

Jak groźna jest rosyjsko-chińska flota?

Amerykański U.S. Naval Institute przypomniał, że początkowo w rosyjsko-chińskiej flocie zidentyfikowano 10 okrętów, które na początku manewrów pływały na Morzu Japońskim. Ze strony Rosji są to 2 niszczyciele klasy Udałoj, po jednej korwecie klasy Gremjaszczij i Stereguszczij oraz tankowiec, a ze strony Chin 2 niszczyciele klasy Type 052D, 2 fregaty Type 054A oraz tankowiec. Nieznana jest identyfikacja 11 okrętu, o którym mówią senatorowie.

Flota rosyjsko-chińska składa się z mniejszych okrętów i w warunkach bojowych służyłaby jako szybka flota patrolowa bądź grupa ochronna dla większych jednostek. Zarówno rosyjskie, jak i chińskie okręty są w niej przystosowane do obrony powietrznej za pomocą pocisków rakietowych, ale mogą wspierać ataki rakietowe na tereny lądowe. Przy tym mają rozwinięte właściwości walki z okrętami podwodnymi.

Ze wszystkich okrętów floty zidentyfikowanych przez U.S. Naval Institute warto zwrócić uwagę na rosyjską korwetę Gremjaszczij, będąca jedyną zbudowaną jednostką tej klasy. Jej podstawowym uzbrojeniem są pociski rakietowe klasy Kalibr, Oniks, używane do ataków na ukraińskie miasta. Prócz tego korzysta z pocisków Miedwiedkiewka do zwalczania okrętów podwodnych.

Jako napęd Gremjaszczij posiada dwa silniki diesla 1DDA-12000, generujące prawie 24 tysiące koni. Co ciekawe ze względu na długość 106 metrów, szerokość 13 i ciężkie uzbrojenie, mimo że określany przez Rosjan jako korweta, Gremjaszczij według NATO klasyfikowany jest jako fregata.

Polecamy na Antyweb | To największa zmiana w Samsungach od lat. Szkoda, że zgapiona

Najpotężniejszym okrętem manewrów jest rosyjski niszczyciel klasy Udałoj, który ma 163 metry długości i 19 szerokości. Jednostki tej klasy zostały zaprojektowane szczególnie z myślą o zwalczaniu okrętów podwodnych, dzięki sonarowi niskich częstotliwości LF VDS i pociskom SS-N-14 Silex oraz wyrzutniom Smerch-2.

Czy ruch rosyjsko-chińskiej floty był niebezpieczny?

Według senatorów Lisy Murkowskiej i Dana Sullivana kurs aż 11 obcych okrętów i to państw, z którymi Stany są w chłodnych relacjach, można uznać za ogromną prowokację. Same ćwiczenia chińsko-rosyjskie są graniem na nosie USA, gdyż odbywają się na strategicznych cieśninach, które dla Stanów mogłyby służyć do blokady morskiej zarówno Chin, jak i Rosji. Według oświadczeń rosyjskiego ministerstwa obrony z piątki manewry przeszły na Cieśninę Beringa.

Gdyby tak duża flota rosyjsko-chińska naruszyła wody terytorialne USA, mówilibyśmy o bezprecedensowym incydencie, na który Waszyngton mógłby odpowiedzieć pokazem swojej siły, skupiając dostępne okręty dookoła regionu. Niemniej każda z  trzech stron doskonale zna zasady takich prowokacji, więc trudno mówić o wymknięciu się sytuacji spod kontroli, nawet przy silnym naruszeniu.

USA, Chiny i Rosja regularnie potrafią doprowadzać do takich incydentów na Pacyfiku. Sami alaskańscy senatorowie przypomnieli, że podobny ruch wykonała rosyjsko-chińska flota rok temu. Takie działania to forma testowania reakcji przeciwnika, w której żadna ze stron nie chce doprowadzić do szerszej eskalacji. Nie oznacza to, że Stany Zjednoczone będą siedziały bezczynnie, szczególnie wobec rosnących napięć z Chinami i Rosją. Dlatego silna reakcja w postaci zwiększenia prezencji wojsk niedaleko Wysp Aleuckich może być sygnałem dla Pekinu i Moskwy, aby nie prowadzić do większych prowokacji.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Rosja | Chiny | marynarka wojenna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy