Tak szkoli się strzelców wyborowych
Potrafią godzinami w ukryciu, bez ruchu wyczekiwać na cel. Zanim pociągną za spust, muszą ocenić siłę wiatru i gęstość powietrza. Strzelec wyborowy to mistrz w obserwacji i maskowaniu.
Zaśnieżone Beskidy są idealnym miejscem do ćwiczeń w warunkach zimowych, dlatego w góry wyjechali strzelcy wyborowi z Międzyrzecza.
- W Beskidach spaliśmy w śnieżnych jamach, które sami sobie wykopaliśmy. Byliśmy przykryci tylko śpiworami i folią termoizolacyjną, kilka razy dziennie wchodziliśmy pod górę i z niej schodziliśmy, do tego testy na pamięć i ciągłe zmęczenie - opowiada jeden ze strzelców 17 Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej. - To był egzamin z tego, ile damy radę znieść, w którym momencie "pękniemy" - dodaje.
W Beskidy wyjechali nie tylko doświadczeni strzelcy 17 WBZ, ale również ci, którzy przechodzą 3-letnie szkolenie podstawowe. Dla nich wyczerpujące manewry to prawdziwy sprawdzian.
Nie każdy daje radę zmierzyć się z własnymi słabościami. Służba strzelca wyborowego wymaga nie tylko kondycji fizycznej, ale przede wszystkim odporności psychicznej.
- Na szkoleniu w Beskidach odpadło dwóch żołnierzy ze szkolenia podstawowego - mówi instruktor strzelców wyborowych 17 WBZ, sierżant, który chce zachować anonimowość.
- Powody? Brak motywacji. Granice wytrzymałości fizycznej da się pokonać, jeśli mamy silną psychikę, jesteśmy zdeterminowani. Gdy żołnierz nie da rady tego z siebie wykrzesać, nie może zostać strzelcem.
Prócz determinacji, w tej służbie niezbędna jest też świetna pamięć. Sierżant ma swój sposób na jej sprawdzenie.
- Na stole układam 10 przedmiotów, na przykład nóż, chustę, flarę. Strzelcy mają 2 minuty, aby bardzo dokładnie się im przyjrzeć. Zapamiętać umieszczone na nich napisy, kolor. Wszystkie szczegóły. Potem mają zajęcia w terenie, biegają, wspinają się, jeżdżą na nartach. Kiedy są już zmęczeni, wykończeni fizycznie, zadaję im proste pytanie: jakiego koloru była rękojeść noża, jakich rozmiarów była chusta - opowiada.
Przez cały rok strzelcy doskonalą też swoje umiejętności obserwacyjne.
- Na szkoleniach muszą odnaleźć ukrytych kolegów - opowiada sierżant. - Latem ukrywają się w lasach i maskują na zielono, zimą wkładają białe kombinezony i "chowają się" w śniegu. Strzelec musi wskazać położenie ukrytego żołnierza. Ma dwie szanse. Jeśli się nie uda - nie zalicza zadania. I następnego dnia powtarza je od nowa. Wyczerpujące psychicznie i fizycznie testy to część ich służby.
Stabilność psychiczna i emocjonalna jest niezbędna w tym fachu. - Chociażby dlatego, że strzelcy zawsze działają w parach - opowiada instruktor. - Między nimi nie może być żadnych nieporozumień. Jeden polega w stu procentach na drugim. Dlatego nie dopuszczam do tego, aby w sekcjach były jakieś niewyjaśnione zatargi, sprawy, które różnią na tyle, że uniemożliwiają skuteczną służbę.
Po co te ciągłe testy? Stanowisko strzelca wyborowego nie jest dane raz na zawsze. Przez cały czas żołnierze są obserwowani i poddawani rozmaitym sprawdzianom.
Sekcje strzelców wyborowych są we wszystkich jednostkach bojowych. Swoje zadania wykonują na misjach, bo uprawnienia do prowadzenia operacji w kraju mają tylko operatorzy GROM-u. Czym zajmują się na misjach? - Nie możemy o tym mówić - ucina rozmowę sierżant. W kraju biorą udział w zawodach strzeleckich i szkoleniach. - Od stycznia moja jednostka pełni też dyżur w Grupie Bojowej Unii Europejskiej. Szkolimy się i jednocześnie musimy być w 24-godzinnej gotowości, aby w razie potrzeby w ciągu kilku dni dotrzeć w miejsce, w którym jesteśmy potrzebni - opowiada.
Ewa Korsak