Ukraiński dron znalazł pułapkę Rosjan. To stara sztuczka
Na wojnie w Ukrainie Rosjanie używają specjalnych makiet ciężkiego sprzętu jak czołgi. Jedne z nich wypatrzył operator ukraińskiego drona, który na filmie pokazał, jak ważny jest sokoli wzrok na polu walki. Sami zobaczcie, czy dalibyście się nabrać na rosyjską pułapkę.
Makiety i specjalne wabiki to jedna z najważniejszych broni wojny za naszą granicą. Zarówno Rosjanie, jak i Ukraińcy tworzą prawdziwe "armie duchów", które przypominając prawdziwy sprzęt, odciągają ogień od faktycznie realnych celów.
Dlatego dla zwiadowców, szczególnie korzystających z dronów, ważne jest nie tylko znajdowanie celów, lecz także ocena, czy w ogóle są prawdziwe. Jak to wygląda w praktyce, pokazał jeden z ukraińskich operatorów, który na froncie wypatrzył coś, co na pierwszy rzut oka wygląda jak rosyjskie czołgi T-72. Jednak okazały się one... dmuchanymi makietami.
Makiety? Nie ze mną te numery Ivan
Patrząc na film, od razu można zauważyć, że "czołgi" tak naprawdę nie są prawdziwe, posiadając takie cuda wyraźnie gumowy kadłub, czy dorysowane elementy. Jednak w ferworze walki bardzo łatwo uznać nawet takie makiety za idealny cel.
Tym samy w jednej chwili można zmarnować cenny pocisk artyleryjski czy drona kamikadze, który powinien zniszczyć prawdziwy cel. To jeszcze nie jest najgorsza rzecz, bo zawsze po takim ostrzale istnieje szansa, że zdradziło się swoją pozycję dla wrogich wojsk. Dlatego od początku wojny obie strony prowadzą walkę za pomocą wabików.
Rosyjscy i ukraińscy mistrzowie wojennej iluzji
Stosowanie takich dmuchanych wabików, czy własnoręcznie tworzonych makiet to stara praktyka. Jeszcze przed wojną w Ukrainie Rosja mocno inwestowała w całe jednostki, których głównym zadaniem było tworzenie mylnych celów. Stąd wojska Putina mają zapasy dmuchanych czołgów, artylerii czy transporterów, a specjaliści potrafią nawet budować makiety stacji radarowych.
Jednak w tym samym czasie wojna nauczyła Ukraińców prawdziwego mistrzostwa w taktyce używania wojennych wabików. Mają w tym wsparcie także zagranicznych firm, które budują dla nich różne makiety. Idealnym przykładem jest czeska firma InflaTech Decoy, która wysyła Ukrainie makiety wyrzutni HIMARS. Jeśli Rosjanie mówią, że trafili któryś z amerykańskich systemów, to jest to właśnie czeska makieta.
Ukraińcy do mistrzostwa opanowali także tworzenie własnych wabików, które są bliźniaczo podobne do prawdziwych maszyn. Jednym z najlepszych przykładów są makiety stacji radarowych P-18 "Malachit" z obracającą się anteną. Czasem trudno się dziwić, że Rosjanie łapią się na takie wabiki za parę tysięcy, gdy nawet przy dłuższej obserwacji można je pomylić z prawdziwym sprzętem za grube miliony.