Urządzili sobie fight club w Afganistanie

Dwóch żołnierzy w bokserskich kaskach rozpoczyna okładanie się pięściami w chmurze kurzu. Pod promieniami palącego słońca mocują się po środku narysowanego na piasku okręgu wśród okrzyków obserwujących ich zmagania żołnierzy.

To pierwszy popołudniowy trening grupy, która przybyła tutaj zdławić bunt Talibów. Częścią ich przygotowań do walki są ćwiczenia z MCMAP (skrót od ang. "Marine Corps Martial Arts Programme") - systemu walki stworzonego na potrzeby Marines opartego na połączeniu karate, kick-boxingu i taekwondo.

Każdy uczestnik treningu dostaje rękawice, kask ochronny i ochraniacza na szczękę oraz genitalia. Rozpoczynaja walkę na rozkaz instruktora, a walczą w 2-minutowych rundach.

Uczą się jak zabić silniejszego przeciwnika

MCAMP, którego początki sięgają 2002 roku, jest obowiązkową częścią szkolenia marines, a oficerowie mówią, iż zachowanie na ringu może już niedługo być podstawą do otrzymania awansu.

Reklama

- W ten sposób przygotowujemy nasze oddziały fizycznie i mentalnie do kontaktu z wrogiem. Walki podwyższają też morale oddziału - tłumaczy sierżant Richard Near. - Techniki, których ich uczymy, pozwolą im później, jeśli zajdzie potrzeba, zabić przeciwnika, nawet wyższego i silniejszego od nich - dodaje.

Po zakończeniu pojedynku wyczerpani żołnierze przekazują rękawice kolejnym. Jeden z nich wymaga pomocy lekarza.

- To naprawdę daje dużego kopa adrenalina. Uczy odporności na ciosy i sposobów, w jaki można się przed nimi bronić. W walce agresja, żeby była skuteczna, musi być poparta umiejętnościami - chwali sobie 29-letni żołnierz Chris Raggio.

Żołnierze zwykle po walce są poobijani, ale rzadko zdarzają się poważniejsze kontuzje.

Dziewczyny też walczą

Jeden z fighterów przyciąga szczególną uwagę wszystkich zgromadzonych. To sierżant Tanya James posiadająca brązowy pas w MCAMP. Dzieli ją już tylko jeden krok od mistrzowskiego czarnego pasa.

Regularnie obija mniej doświadczonych kolegów. Ale dzisiejsza sesja jest tylko treningiem. Nie ogłasza się zwycięzców walki.

- Jest ścisła reguła, że nie można odpuścić walcząc z kobietą. To bardzo ważne. A chłopaki uwielbiają ze mną walczyć i ja uwielbiam walczyć z nimi - mówi 32-letnia James.

James i reszta spotkanych na pustyni fighterów wylądowała w Afganistanie w maju. Są pośród 21 tys. dodatkowych oddziałów, którzy Amerykanie wysłali w ramach nowej strategii pokonania Talibów. Na razie stacjonują w naprędce postawionych obozach na pustyni w regionie prowincji Helmand. ale już niedługo spodziewają się rozkazu wyruszenie na południe w kierunku stanowisk zajmowanych przez wroga.

Ben Sheppard (AFP), tłum i opr. ML

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy