Zabijałem dla ojczyzny
Kolba mocno przyciśnięta do ramienia, policzek za celownikiem, wzrok skupiony na środku krzyża celowniczego, a nie na nieprzyjacielu, i mocne pociągnięcie za spust. Poczułem przyjemne kopnięcie karabinu. Pocisk trafił bojownika w bok klatki piersiowej, wchodząc z jego prawej strony, a wychodząc z lewej. Przeciwnik dostał konwulsji, zachwiał się na nogach, po czym runął w tył do wnętrza budynku i tak już pozostał.
Uspokoić bicie serca
Przez swój celownik optyczny Leupold ×10 dojrzałem w odległości 500 jardów (około 450 metrów) bojownika milicji strzelającego do śmigłowców przez otwarte okno.
Pamiętając, żeby uspokoić bicie serca, skierowałem krzyż celowniczy na mężczyznę, gdy tymczasem do głosu doszły wyćwiczone odruchy - kolba mocno przyciśnięta do ramienia, policzek za celownikiem, wzrok skupiony na środku krzyża celowniczego, a nie na nieprzyjacielu, i mocne pociągnięcie za spust (mimo że był bardzo lekki, o sile oporu dwóch funtów, czyli niecałego kilograma).
Poczułem przyjemne kopnięcie karabinu.
Gramy dalej
Wszystkie inne myśli wyparowały. Ja i mój win mag stanowiliśmy jedno. Skanowałem swój sektor, a Casanova swój. Inny bojownik milicji uzbrojony w AK-47 wyszedł na schody pożarowe przez drzwi z boku budynku jakieś 300 metrów ode mnie i wymierzył karabin w komandosów Delty szturmujących warsztat.
Facet z RPG na ramieniu
Nie był to pierwszy raz, kiedy zabijałem dla ojczyzny. I nie będzie ostatni.
Kilka następnych minut upłynęło mi na obserwacji okolicy.
Jakieś 750 metrów ode mnie pojawił się nagle facet z RPG na ramieniu, szykując się do odpalenia pocisku w stronę śmigłowców. Gdybym go zdmuchnął, byłby to najdalszy śmiertelny strzał w mojej karierze. Gdybym spudłował...
W monumentalnej, ponad 400-stronicowej, publikacji Howard E. Wasdin pokazuje, jak wygląda rekrutacja do Komando Foki.
Pozwala poczuć ból najbardziej morderczego treningu świata. Zdradza szczegóły najtrudniejszych i najdramatyczniejszych misji (m.in. tej w Somalii, którą widzieliście w filmie "Helikopter w ogniu").
Opowiada także, jak z perspektywy komandosa wyglądał atak na kryjówkę Osamy Bin Ladena. Bo to właśnie komandosi z Team Six - elitarnego oddziału Navy SEAL - zabili, jeszcze do niedawna, najbardziej poszukiwanego terrorystę świata.
Autor książki, wspominając swoją służbę w SEAL Team Six, mówi: "Do mnie należało namierzyć i trafić nieprzyjaciela".
Jako strzelec wyborowy przez dwanaście lat brał udział w wielu, jak dotąd tajnych, operacjach prowadzonych przez amerykańskie służby specjalne. Był najlepszym snajperem SEAL Team Six, co oznacza, że był jednym z najlepszych snajperów na świece. Ta książka to jego historia.
Zapraszamy do, prawdziwie męskiej, lektury!
Śródtytuły pochodzą od redakcji portalu INTERIA.PL.