Apple żąda od Samsunga horrendalnych kwot za swoje patenty
Apple i Samsung powinni zakończyć wojnę patentową, wymienić się licencjami i skupić na kolejnych nowościach. Tak też się stało, ale...
FOSS Patents podał, że przed nadchodzącą, kolejną już rozprawą sądową między Apple a Samsungiem doszło do rozmów przedstawicieli obu firm (oczywiście w obecności mediatora). Tematem było licencjonowanie patentów, które naruszane są w urządzeniach południowokoreańskiego giganta. Chodzi dokładnie o pięć rozwiązań dotyczących działania wyszukiwarki w systemie, opcji slide-to-unlock, sposobu wybierania numeru, autouzupełniania i synchronizacji danych.
Okazuje się, że Apple chciał za wszystkie patent opłaty wynoszącej 40 dol. od urządzenia Samsunga. To aż o 10 dolarów więcej niż w 2010 roku, czyli jeszcze przed startem sądowych starć. Delikatnie ujmując to strasznie dużo pieniędzy. Dość bowiem wspomnieć, że Microsoft w ramach opłat licencyjnych od producentów Androidów może zarabiać nawet około 2 mld dolarów rocznie.
Z firmą z Redmond podpisane umowy mają producenci około 75-80 proc. smartfonów z Androidem, w tym Samsung, HTC, LG czy Huawei. Według szacunków analityków MS pobiera od 5 do 15 dol. w zależności od liczby licencjonowanych rozwiązań (pojawiają się głosy jednak głosy, że opłaty są dużo niższe - kilkadziesiąt centów). Biorąc pod uwagę ogromną liczbę sprzedawanych przez Samsunga urządzeń, Apple mógłby liczyć na ogromne przychody. Do tego, Koreańczycy musieliby zapewne podnieść ceny swoich urządzeń, aby zrekompensować straty. Nie ma więc szans, aby zgodzili się na te żądania.
Propozycja Apple wydaje się mocno przesadzona. Tym bardziej, że to przecież firma z Cupertino w 2011 roku powoływała się na zasady FRAND, które zakładają sprawiedliwe, rozsądne i niedyskryminujące licencjonowanie własnych rozwiązań innym firmom. Wtedy Samsung był oskarżony o żądanie wygórowanej kwoty (równej 2,4 proc. zysków ze sprzedaży urządzeń mobilnych z logo nadgryzionego jabłka) za naruszenie swoich rozwiązań związanych z łącznością komórkową. Kto wie, być może teraz role się odwrócą...
Mateusz Żołyniak