Śledzenie skradzionego iPhone'a. Finał sprawy zadziwia
Mężczyzna wracający jedną z londyńskich ulic do domu został zaatakowany przez złodzieja na rowerze elektrycznym. Napastnik wyrwał mu iPhone'a z ręki i uciekł. Poszkodowany śledził na mapie swój telefon i przekazywał dane policji.
Technologia odgrywa kluczową rolę w naszym codziennym życiu, ułatwiając pracę, komunikację oraz zapewniając rozrywkę. Dzięki niej możemy korzystać z zaawansowanych narzędzi zabezpieczających, inteligentnych systemów monitoringu czy rozwiązań cyfrowych, które mają na celu ochronę naszego mienia.
Niestety, często nawet najnowsze osiągnięcia nie są w stanie uchronić potencjalnej ofiary przed zakusami przestępców. W dodatku oni też ochoczo korzystają z różnych technologii, aby usprawnić sobie nielegalne działania.
Telefon wyrwany z ręki i ucieczka na e-rowerze
Niedawno przekonał się o tym pewien mieszkaniec Londynu. Sukru Haskan wracał wieczorem do domu jedną z ulic w dzielnicy Knightsbridge. 41-latek trzymał w ręku swojego iPhone'a 14, gdy nagle jadący na rowerze elektrycznym zamaskowany mężczyzna wyrwał mu go z ręki i popędził przed siebie.
"Jechał na e-bike'u, miał na sobie grube rękawice i po prostu chwycił za telefon. Jestem wysportowany, ale nawet nie miałem zamiaru za nim biec, bo kiedy się zorientowałem, co się stało, był już bardzo daleko" - powiedział Haskan portalowi Daily Mail Online.
Kradzież iPhone'a. Śledzenie urządzenia nie pomogło
Poszkodowany zgłosił sprawę funkcjonariuszom i skorzystał przy tym z opcji śledzenia urządzenia. Można to zrobić poprzez aplikację lub zalogowanie się na stronie iCloud.com/find. Mapa przybliży położenie smartfonu. Jak relacjonuje Haskan, dzięki temu cały czas widział, jak jego iPhone się przemieszcza po mieście i przekazywał te dane policji, co mogło usprawnić ich działania i doprowadzić do szybkiego ujęcia sprawcy kradzieży. „Robiłem zrzuty ekranu i przekazywałem je funkcjonariuszom” - wspomina mężczyzna.
"Policja przyjechała i mnie przesłuchała, a kiedy poświęcali na to czas, ja obserwowałem, jak mój telefon dalej przemieszcza się po Londynie. Takie sytuacje sprawiają, że traci się zaufanie do naszej ochrony" - powiedział poszkodowany.
Tysiące skradzionych telefonów trafiają do Chin
Niestety sprawa mimo skorzystania z możliwości, jakie daje opcja śledzenia iPhone'a, nie zakończyła się pomyślnie. Po przesłuchaniu dalsze procedury nie przyniosły efektów - dwa tygodnie od incydentu poszkodowany zauważył na mapie, że jego iPhone dotarł aż do Chin - dokładnie do Shenzhen.
Wygląda na to, że nie jest to przypadek. Od dłuższego czasu m.in. na forum dyskusyjnym Apple wiele osób wspomina, że ich smartfony zostały skradzione w podobny sposób i po sprawdzeniu ich lokalizacji dzięki opcji "Znajdź mój iPhone" również okazało się, że trafiły do Shenzhen. "Mój telefon został skradziony 2 tygodnie temu w Londynie i znajduje się dokładnie w tym samym miejscu!”, pisze Kirtha. „Jest kilka innych raportów na ten temat skradzionych iPhone'ów w Los Angeles, które później pojawiły się w tym miejscu w Chinach" - wspomina inny użytkownik.
- Rozumiem, że nie można zapobiec kradzieży telefonów w metropolii. Nie podoba mi się jednak to, że po kradzieży telefon można z taką łatwością przetransportować do innego kraju. Stało się to wielkim biznesem, globalnym handlem i nic się z tym nie robi. Policja zamknęła moją sprawę, ponieważ nie można było znaleźć podejrzanych, ale jest to część międzynarodowej organizacji przestępczej. Ludzie kradną rzeczy, rozumiem to, zdarza się regularnie, ale tysiące telefonów trafiają do Chin i nikt się temu nie przygląda — skwitował 41-latek.
Według ekspertów telefony trafiają do ponownej sprzedaży, a jeśli nie można ich zbyć w całości, rozbiera się je na części. Pozyskane tak podzespoły wykorzystuje np. do napraw. Brytyjskie media skontaktowały się z policją metropolitarną w celu uzyskania komentarza, jednak dotychczas nie otrzymały odpowiedzi. Natomiast ekspert ds. IT i cyberbezpieczeństwa Thomas Balogun, który badał rynek skradzionych telefonów w Chinach, powiedział serwisowi Daily Mail Online, że takie sytuacje faktycznie stały się niepokojąco powszechne.
"To sprawa gangów, które np. organizują akcje, gdy trwają konkretne wydarzenia, np. festiwale. Kradną telefony w dużych ilościach, a następnie wysyłają je do Chin" - powiedział.