Klątwa Tutanchamona - prawda czy mit?

Starożytni Egipcjanie wierzyli, że po śmierci ciało potrzebne im będzie do wiecznego życia w krainie Ozyrysa, dlatego z taką pieczołowitością dbano, aby zachowało się ono w jak najlepszym stanie.

Do krypt grobowych wkładano wszystko, co mogło by się przydać zmarłemu - od jedzenia, napojów, broni, biżuterii, ubrań po przedmioty codziennego użytku, ulubione zwierzęta, zioła lecznicze. Im bogatszy był zmarły, im wyższą pozycję w hierarchii społecznej zajmował, tym bogatsze było wyposażenie jego krypty grobowej. Nic więc dziwnego, że stanowiły one kuszący obiekt dla rabusiów.

Najskuteczniejsza tarcza

Budowniczowie piramid próbowali zabezpieczyć i ukryć miejsce wiecznego spoczynku faraonów. Ustawiano pułapki, wykuwano na ścianach przestrogi dla intruzów, budowano ślepe tunele. Najbardziej skuteczną tarczą chroniącą wieczny spokój faraonów miała być klątwa, która dosięgnąć powinna każdego, kto ośmieli się niepokoić władcę. "Niechaj śmierć na rączych skrzydłach dosięgnie tego, co naruszy wieczny spokój faraona" - tak miał brzmieć napis odnaleziony przez egipskich robotników pracujących przy odkrywaniu grobowca Tutanchamona w 1922 roku.

Reklama

W rok po tym wydarzeniu zmarł sponsor poszukiwań, lord Carnarvon. Jego śmierć wykorzystały ówczesne brukowce, tworząc opowieść o klątwie i zemście zza grobu. Szybko stworzono wiele historii mających uprawdopodobnić związki między tą śmiercią a innymi, które przytrafiły się członkom ekipy archeologicznej...

"Dreszcz grozy przenika Anglię"

Atmosferę podgrzał też Artur Conan Doyle, twórca Sherlocka Holmesa twierdząc, że "zbieżność faktów nie jest przypadkowa i lorda niewątpliwie dosięgła zemsta faraona". Dziennikarze poszukiwali innych tajemniczych śmierci, a życie dostarczało pożywki: Archibald Douglas Reid - rentgenolog, zmarł w trakcie podroży na wykopaliska, Artur Mance - uczestnik wyprawy, zmarł wkrótce po niej, nawet egipski książę, który odwiedził grobowiec, został zamordowany przez własną żonę.

"Dreszcz grozy przenika Anglię" - komentowała prasa. Jak się okazało, klątwa działała wybiórczo: odkrywca grobowca Howard Carter dożył 65 lat, doktor Douglas Derry, który przeprowadził sekcję zwłok Tutanchamona - 87 lat... Z 26 osób obecnych przy otwarciu grobowca w ciągu dziesięciu lat zmarło zaledwie 6 osób.

Coś na rzeczy jest...?

Jednak otwieranie starych grobowców niesie za sobą spore ryzyko. W długo niewietrzonych pomieszczeniach mogą przetrwać nieznane choroby, mikroby, wirusy, bakterie. Przekonali się o tym polscy naukowcy, którzy w latach siedemdziesiątych badali grobowiec króla Kazimierza Jagiellończyka.

Po zakończeniu prac umarł nagle na wylew główny architekt Feliks Dańczak oraz główny specjalista do spraw konserwacji Wawelu dr inż. Stefan Walczy. W ciągu 10 lat zmarło aż 15 osób, które wcześniej zaangażowane były w badania nad grobowcem. Przyczyniło się to do powstania opowieści o klątwie Jagiellończyka. Prawda okazała się jednak daleka od sensacyjnych teorii.

Największe zagrożenie

Za sprawcę tych zgonów uznano Kropidlaka Żółtego, grzyba często występującego w kryptach grobowych. Jego zarodniki znajdują się w dużych ilościach w kryptach grobowych i są dla archeologów największym zagrożeniem. Naukowcy podczas prac archeologicznych inhalują je przez płuca, a te przełamują barierę immunologiczną i zasiedlają organizm. Jeśli bakterie wywołują najczęściej szybkie i ostre stany chorobowe, to grzyby powoli się rozmnażają i dają objawy chorobowe po wielu miesiącach lub nawet latach. Może to być rak, wylew, zawał...

Co o tym sądzicie? Czekamy na wasze komentarze.

-----

A jeśli zainteresowała was historia klątwy Tutanchamona - zapraszamy do obejrzenia programu "Tutanchamon - prawda skrywana w grobowcu". Emisja 8 maja o godz. 18:00 na kanale Discovery World.

Discovery World
Dowiedz się więcej na temat: nie żyje | spokój | klątwa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy