Łamią sobie nogi i... chirurgicznie wydłużają, by zyskać kilka centymetrów

Od dawna mówi się, że wyżsi ludzie mają łatwiej, ale żeby od razu łamać sobie nogi i chirurgicznie je wydłużać, cierpiąc przez długie tygodnie i płacąc za to majątek? Na to wygląda, a przynajmniej w Dolinie Krzemowej, którą zalał ostatnio przedziwny trend.

Ile jesteście w stanie zrobić, by urosnąć kilka centymetrów?
Ile jesteście w stanie zrobić, by urosnąć kilka centymetrów?123RF/PICSEL

Ile bylibyście gotowi zapłacić, żeby w ciągu kilku miesięcy urosnąć jeszcze kilka centymetrów? Okazuje się, że część pracowników branży technologicznej w Dolinie Krzemowej nawet 120 tys. dolarów, bo taka jest właśnie cena skomplikowanego zabiegu łamania kości i wszczepiania specjalnych magnetycznych gwoździ, które pozwalają na stopniowy wzrost. I co warto podkreślić, nie chodzi tu wcale o osoby ze wskazaniami medycznymi, jak choćby 14-latek z Polski, który został ostatnio poddany takiemu zabiegowi w krakowskim szpitalu ze względu na wrodzoną karłowatość, ale takie chcące podnieść poczucie własnej wartości i zyskać pewność siebie.

Płacą majątek za kilka centymetrów wzrostu

Jak twierdzi dr Kevin Debiparshad, jeden z niewielu lekarzy przeprowadzających tego typu zabiegi w Stanach Zjednoczonych, mowa o osobach, dla których wydłużanie kości udowej jest... korektą kosmetyczną, a jest ich średnio ok. 50 miesięcznie. Co przedziwne, ogromna część z nich to programiści i inni przedstawiciele branży technologicznej, a konkretniej największych światowych gigantów:

Żartuję, że mógłbym otworzyć firmę technologiczną. Mam obecnie, tu w Vegas, jakichś 20 programistów poddających się tej procedurze. Wczoraj była dziewczyna z PayPal. Mam pacjentów z Google, Amazona, Faceboka, Microsoft. Miałem wielu pacjentów z Microsoftu
komentuje lekarz.

Cena? od 70 do 100 tys. dolarów za zabieg osteotomii, czyli kontrolowanego złamania, kości udowych i wszczepienie dużych tytanowych gwoździ śródszpikowych ze specjalnym magnetycznym systemem. Ten kontrolowany jest zewnętrznie, za pomocą przykładanego do skóry urządzenia, rozciągając się powoli, tj. 1 mm dziennie przez 3 miesiące, w efekcie czego można liczyć na rozciągnięcie kości o nawet 7 cm.

Po tym czasie chirurg usuwa gwoździe, co kosztuje dodatkowe 14 do 20 tys. USD, więc cena całego zabiegu może wynieść nawet 120 tys. USD (albo jeszcze więcej, bo część osób nie poprzestaje na kościach udowych i decyduje się również na wydłużenie piszczeli).

Co warto jednak zaznaczyć, cena to nie jedyny koszt, jaki należy ponieść, bo procedura jest po prostu bolesna. W ciągu wspomnianych 3 miesięcy rozciągają się nie tylko gwoździe i złamane kości, ale i okoliczne mięśnie, ścięgna, więzadła, nerwy i naczynia krwionośne, co powoduje dolegliwości bólowe, z którymi pacjenci radzą sobie za pomocą bardzo silnych leków przeciwbólowych.

Jak podkreślają jednak specjaliści, nie tak bolesna jak aparat Ilizarowa wykorzystywany w tym celu wcześniej, bo choć ten służy głównie do korekty problemów ortopedycznych, to również bywał stosowany w medycynie estetycznej. W tym przypadku po celowym złamaniu kości zakłada się na nogę (lub rękę, dłoń czy głowę - w celu modelowania mózgoczaszki, szczęki i żuchwy) specjalną zewnętrzną "klatkę" składającą się z kilki pierścieni, połączonych ze sobą teleskopowymi prętami i mocowanymi do szkieletu za pomocą drutów Kirschnera, co oznacza dodatkowe rany, blizny i zwiększone ryzyko infekcji.

Ukraińskie miasto Bachmut ostrzelane przez Rosjan. Kontrofensywa Ukraińców w obwodzie donieckim © 2022 Associated Press
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas