Największy mięsożerca triasu nigdy nie istniał

Naukowcy przez wiele lat sądzili, że ślady znalezione w Australii pochodzące sprzed 220 milionów lat należały do największego mięsożercy żyjącego w tym okresie. Jednak według najnowszej publikacji ich właścicielem wcale nie był krwiożercy drapieżca, tylko przytulny wegetarianin z długą szyją.

Skamieniałości śladów są jedynymi znanymi nam dowodami na istnienie dinozaurów w okresie triasowym na terenach dzisiejszej Australii. Właśnie taki odcisk mający 220 milionów lat został znaleziony przez górników w latach 60. XX wieku 213 metrów pod powierzchnią Ipswich.

Gdy na początku XXI wieku okrzyknięto, że jego właścicielem był osiągający dwa metry wysokości drapieżnik wybuchła sensacja, gdyż powszechnie uważano, że w tamtym czasie tak wielcy mięsożercy jeszcze nie istnieli. Teraz... ponownie się tak uważa.

- Im więcej przyglądaliśmy się kształtom i proporcjom odcisków stóp i palców, tym mniej przypominały ślady wykonane przez drapieżne dinozaury - powiedział paleontolog Anthony Romilio, główny autor badania.

Reklama

Według najnowszej publikacji 46-centymetrowy odcisk należał do jednego z prozauropodów. Dinozaur miał około 1,4 metra wysokości oraz mniej więcej sześć metrów długości i co istotne, żywił się roślinami.

Tym samym "największy mięsożerca triasu" stał się "jedynym dowodem na istnienie prozauropodów w Australii", co wciąż jest niezwykłym oraz znaczącym odkryciem.

Naukowcy tłumaczą również, że poprzednie badania błędnie interpretowały ślad ze względów na brak technologii i poleganie wyłącznie na fotografiach. Ich autorzy także przeszacowali wysokość stworzenia.

Jak przystało na odkrycie z Australii, wywróciło ono dotychczasową wiedzę do góry nogami.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: dinozaury | Australia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy