Ten wyleczony rekordzista chorował 411 dni. Co wiemy o chronicznym COVID-19?
Pandemię koronawirusa możemy już liczyć w latach i choć większość z nas nauczyła się z nią żyć, to dla części oznacza nieustanną walkę - wystarczy spojrzeć na kraje pozbawione powszechnego dostępu do szczepień, pracowników służby zdrowia czy osoby z upośledzoną odpornością.
W przypadku tych ostatnich, czyli osób z układem odpornościowym osłabionym przez choroby czy terapie medyczne, jak chemioterapia, problem jest podwójny. Nie tylko same chorują bardzo długo, bo u części takich pacjentów infekcja wirusowa jest w stanie trwać miesiącami, to jeszcze SARS-CoV-2 ma wystarczająco dużo czasu, by stworzyć nowe mutacje, a to już zagrożenie dla nas wszystkich. To właśnie z tego powodu od początku pandemii podkreśla się konieczność zwalczania wszystkich ognisk i jak najszybszej eradykacji choroby.
Zespół naukowców z Wielkiej Brytanii postanowił więc dokładniej zbadać przypadki chronicznych infekcji COVID-19, w tym pacjentów-rekordzistów, czyli zmarłej niestety osoby, która walczyła przez 505 dni oraz 59-latka, który po 411 dniach choroby w końcu uzyskał negatywny wynik testu. Szczególnie ten ostatni, bo tym razem udało się po sekwencjonowaniu genetycznym ustalić, jaki szczep wirusa zaatakował pacjenta i na jakie leczenie był podatny, co daje nadzieję na stworzenie "szytej na miarę" terapii również dla innych przewlekle chorujących.