Ziemi grozi katastrofa!?

Groźba zderzenia jakiegoś dużego ciała kosmicznego z Ziemią jest realna. Mówią o tym nie tylko naukowcy, ale też astronauci i politycy.

W lutym 2007 r. Organizacja Narodów Zjednoczonych rozpoczęła serię spotkań, w których biorą udział astronauci, dyplomaci i inżynierowie. Zadaniem tych zespołów roboczych jest wypracowanie międzynarodowego porozumienia, w sprawie globalnych zagrożeń z kosmosu, które zostanie przedstawione przez ONZ w 2009 r.

Tak poważne potraktowanie tematu jest efektem, między innymi, wystosowanego w listopadzie 2006 r. listu otwartego dwóch amerykańskich astronautów, Russella ("Rusty'ego") L. Schweickarta, uczestnika misji Apollo oraz Eda Lu - pilota wahadłowców i członka misji na stacji orbitalnej ISS. W swym liście astronauci wezwali polityków i naukowców do opracowania strategii obrony Ziemi i ludzkości przed zderzeniem z asteroidą, planetoidą lub kometą.

Reklama

Amerykańscy astronauci

twierdzą, że nieodległe w czasie uderzenie w Ziemię dużego obiektu z kosmosu jest coraz bardziej prawdopodobne, a jego skutki przyniosą znacznie poważniejsze konsekwencje, niż znane nam naturalne klęski żywiołowe. Faktem jest, że zagrożenie upadkiem na Ziemię jakiegoś dużego ciała kosmicznego, to nie tylko spekulacje naukowców.

Potwierdza to zajście z 9 grudnia 1997 r. Wtedy to na południu Grenlandii, spadł ogromny meteoryt o przypuszczalnej średnicy 50-100 m i masie do 4 tys. ton. Jeszcze po 6 godzinach od uderzenia meteorytu, nad miejscem upadku unosiła się chmura pyłu o szerokości 100 i grubości 12 km. Zderzenie tego ciała kosmicznego z Ziemią wyzwoliło energię większą, niż bomba atomowa, którą Amerykanie zrzucili na Hiroszimę.

Szacuje się, że gdyby meteoryt trafił w któreś z miast, zginęłoby od kilkudziesięciu do kilkuset tys. ludzi. Na szczęście upadł na ogromny lodowiec, który pochłonął energię zderzenia.

To, że doszło do upadku kosmicznego obiektu

na Grenlandii,

zostało odkryte przez naukowców dopiero po fakcie, w wyniku mocno spóźnionej analizy zdjęć satelitarnych tego obszaru.

W stosunkowo niedawnej historii nie raz na Ziemię spadał wielki obiekt. Katastrofalne skutki przyniosło uderzenie w nasz glob przed 12 tys. lat.

W maju 2007 r. zespół amerykańskich naukowców kierowany przez dr Allena Westa, geofizyka z Arizony, przedstawił dowody, że

nagła zmiana klimatu

i wyginięcie megafauny epoki lodowcowej, to skutek uderzenia w Ziemię fragmentu komety.

Z ustaleń badaczy pracujących pod auspicjami Amerykańskiego Stowarzyszenia Geofizyków wynika, że ok. 12 tys. temu z Ziemią zderzyła się kometa lub jej fragment o średnicy 2-3 km, który wchodząc w atmosferę naszej planety rozerwał się na wiele części tworząc grad meteorów. Deszcz meteorytowy, o mocy tysięcy bomb jądrowych, spadł na północną półkulę i wywołał gigantyczną falę uderzeniową oraz trzęsienia ziemi.

W wyniku kataklizmu nastąpiły globalne zmiany klimatyczne, prowadzące w ciągu ponad tysiąca lat do topnienia lodowców i podniesienia się poziomu wód oceanu światowego. Wymarła megafauna i doszło do zagłady wielu rozwijających się w tej epoce centrów cywilizacyjnych.

Do najbardziej spektakularnej katastrofy kosmicznej doszło 65 mln lat temu, gdy z Ziemią zderzył się

"zabójca dinozaurów".

Na początku września 2007 r. naukowe czasopismo "Nature" opublikowało wyniki badań grupy astronomów kierowanej przez dr Williama Bottke z Southwest Research Institute w Boulder w USA. Amerykańscy eksperci ustalili, że 65 mln lat temu w Ziemię uderzyła planetoida o średnicy 10 km, wywołując katastrofę ekologiczną, w wyniku której wymarły dinozaury.

Według analiz naukowców, planetoida, która spowodowała zagładę dinozaurów, powstała w wyniku gigantycznej kosmicznej katastrofy, jaka miała miejsce w głównym pasie planetoid ok. 160 mln lat temu. Doszło wtedy do rozpadu planetoidy o średnicy 170 km, w wyniku czego powstała duża liczba mniejszych ciał, które wiele milionów lat później zbombardowały Merkurego, Marsa, Wenus i Ziemię.

Jednym ze śladów tego kataklizmu jest kilkusetkilometrowy krater Chicxulub na półwyspie Jukatan w Meksyku. Podobnego pochodzenia ma być też kilka dużych kraterów na Marsie i Wenus oraz krater Tycho na Księżycu.

Tadeusz Oszubski

MWMedia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy