Drony lecą na Everest! Dostawy sprzętu jeszcze w tym roku?
Zamiast siedmiu godzin morderczej wspinaczki, sześć minut lotu. Na lodowcach Mount Everestu rozpoczęła się technologiczna rewolucja, która może odmienić oblicze himalaizmu. Nepalski startup Airlift Technology jeszcze w tym roku planuje pełnoskalowe dostawy dronowe z Bazy pod Everestem do Obozu I.

W cieniu najwyższego szczytu świata rozpędu nabiera właśnie cicha rewolucja. Airlift Technology, nepalski startup specjalizujący się w obsłudze dronów, planuje jeszcze w tym roku zrealizować pełnoskalowe dostawy sprzętu wspinaczkowego na trasie z Bazy pod Everestem (5364 m n.p.m.) do Obozu I (6065 m n.p.m.). Dystans powietrzny pomiędzy nimi to zaledwie 3 kilometry, ale dla Szerpów oznacza to zazwyczaj 6-7 godzin niebezpiecznej wspinaczki. Dronom zajmuje to... 6 minut.
Gdyby nie one, nie zdążylibyśmy przygotować szlaku przed sezonem. Zła pogoda, suche lodowce, zmienne warunki - drony skróciły naszą pracę i ryzyko o połowę
Planowane dostawy na Everest. Co i kiedy?
Airlift Technology zapowiada też, że w sezonie 2025 wykorzysta drony nie tylko do usuwania śmieci, co już z powodzeniem testowano (pierwsze testy miały miejsce w kwietniu 2024 roku, kiedy to z pomocą dwóch dronów DJI przekazanych przez Chiny udało się znieść z góry aż 500 kg odpadków), ale również do pełnowymiarowych dostaw drabinek, lin, butli tlenowych, a nawet leków. Jak wyjaśnia jeden z operatorów, Milan Pandey, Szerpowie podają im koordynaty, gdzie trzeba zrzucić potrzebny sprzęt, a potem dzieje się dronowa magia.
Docelowo drony mają na stałe wspierać Szerpów, zarówno przed sezonem wspinaczkowym, jak i podczas wypraw. Bo warto pamiętać, że ten wywodzący się z górskich rejonów Nepalu lud, od siedmiu dekad wyznacza szlaki wspinaczkowe na Evereście i wielu jego przedstawicieli zginęło w trakcie tego zajęcia. Airlift Technology chce to zmienić, wierząc, że połączenie wiedzy technicznej z doświadczeniem Szerpów może uczynić wspinaczkę bezpieczniejszą, dla wszystkich.
Koszty, wyzwania i ograniczenia dostaw dronowych
Airlift posiada obecnie dwa wysokospecjalistyczne drony o wartości 70 tys. dolarów każdy - jeden z nich operuje obecnie na Evereście, a drugi pozostaje w rezerwie. I chociaż korzystanie z nich w tak trudnych warunkach niesie ze sobą pewne wyzwania, jak choćby konieczność ładowania akumulatora za pomocą generatorów zasilanych paliwem, co generuje duże koszty, to Raj Bikram, szef Airlift Nepal, przekonuje, że warto. Otwarcie mówi o tym, że wspinaczka jest obecnie "rozrywką" dla bogatych, gdzie wszystko kosztuje fortunę, a tu mówimy przynajmniej o ratowaniu życia i oszczędzaniu czasu.
Wspinacze i organizatorzy ekspedycji też nie mają wątpliwości, że drony to przyszłość wysokogórskiej logistyki. Caroline Ogle z nowozelandzkiego Adventure Consultants zauważa, że to niejako naturalna ewolucja wspinaczki, jak kiedyś telefony satelitarne czy prognozy pogody, a podobnego zdania jest też Lisa Thompson, zdobywczyni Korony Ziemi:
Góra nadal jest górą. Drony nie odbierają jej majestatu – po prostu czynią wyprawy bardziej odpowiedzialnymi.
Co więcej, biorąc pod uwagę, że coraz więcej młodych Szerpów decyduje się na emigrację, bo praca w górach jest niebezpieczna i słabo płatna, tego rodzaju rewolucja jest niezbędna. Zdaniem wielu ekspertów Szerpowie są niezastąpieni, więc należy robić więcej, by uczynić ich pracę bezpieczniejszą i bardziej atrakcyjną finansowo, zachęcając tym samym do kontynuowania tradycji.