Gawęda o lizaniu łokcia
Całkiem niedawno trafiłem na pewną arcyciekawą książeczkę. Jak na prawdziwe obrazoburcze dziełko przystało, jest ona króciutka - raptem 160 stron. Mimo drobnych wymiarów jest to wciąż - bo i z takim określeniem się spotkałem - "160 stron słusznego policzkowania branży rozwoju osobistego". To naturalnie skrót myślowy, bo tzw. coaching może być dobry i zły - jak wszystko.
"Pętla dobrego samopoczucia" Cederströma i Spicera - bo o niej właśnie piszę - zwraca uwagę na fakt, że czuć się dobrze nie jest niczym złym, jednak nabawimy się istnego rozstroju nerwowego, jeśli świat, rodzina, szef nakażą nam czuć się dobrze, a czuć się źle - zabronią. A szczęście powoli staje się dziś nakazem. Czy ktoś jeszcze pamięta co wykrzykiwał Dzikus w antyutopii Huxleya "Nowy wspaniały świat"?
"A ja chcę mieć prawo czuć się smutnym!".
Przymus szczęścia i zaprzeczanie negatywnym emocjom to ryzykowna ścieżka na skróty. Przypomina to trochę ofertę firm, o których jakiś czas temu było nawet głośno: wyspecjalizowanych w trudnych rozmowach, których klient sam bał się przeprowadzić. Chcesz z kimś zerwać, zakończyć przyjaźń, przeprosić? Nic prostszego. My wytrzemy brudy za ciebie. Płać i nie płacz. I w sumie co w tym złego? Szybko, sterylnie, zgodnie z opisem. Jak zupka instant. Podczas nawału ważnych spraw - nieoceniona, prawda?
Prawdziwe wyzwania, jeśli mają przynieść pożądany rezultat, wymagają czasu i nie da się ich na ogół załatwić w sposób instant. Jeśli jest tanio i szybko - to nie może być dobrze. Ale czasu akurat stale nam brakuje. To zapewne w tym ustawicznym niedoborze początki swoje bierze popularne zjawisko, które swego czasu nazwałem "wypunktozą": patologiczna potrzeba sprowadzania wszystkiego do paru podpunktów, kroków, prostych zasad. Któż tego nie doświadczył: piętnaście potraw, których musisz spróbować na wakacjach. Dziesięć stolic, które musisz odwiedzić przed śmiercią. Pięć książek, które trzeba przyswoić w tym roku. Osiem kroków do zbudowania marki osobistej. Dziewięć cech ukochanej, które rozwalą każdy związek. Jedenaście zasad skutecznej sprzedaży. Prawda, że pięknie? Czy nie prościej przeobrazić każdy długodystansowy plan w łatwą do przeanalizowania agendę? Jeśli masz jakąkolwiek wątpliwość - na pewno znajdziesz na ten temat przewodnik w kilku krokach. Gotowe.
Ale... czy życie chorych na wirusa wypunktozy można nazwać świadomym, zaangażowanym i autentycznym? Kanony literatury, sztuka i filozofia, w bardzo wielu przypadkach wyrosły na poczuciu braku, a nie spełnienia, na niewygodzie, smutku, rozterce, boleści, strachu, w najprzeróżniejszych odmianach, a nie na szybkim osiągnięciu celu. Dostojewski, Sartre, Camus, Mann, Witkacy i cała plejada innych - wszyscy oni w najlepszym razie wylecieliby dziś z roboty za niewłaściwą postawę. Współczesna ideologia nieskończonego rozwoju osobistego i psychofitnessu przekreśla to dziedzictwo jednym bezmyślym hasłem w rodzaju "możesz wszystko i to od zaraz". Ilekroć słyszę, że ktoś może wszystko, dodaję od siebie: zacznij od polizania swojego łokcia. (Właśnie to sprawdziłeś, prawda?).
Współczesny świat zapomina, że negatywne emocje to ważna lekcja od matki natury. Strach, wstręt, smutek, złość... Przewaga liczebna tych upiorów nad zwyczajną, grającą w pojedynkę radością jest uderzająca. Życie - taka oto nauka płynie z wachlarza ludzkich emocji - generalnie JEST trudne, żmudne i niebezpieczne. Naprawdę miłe bywa rzadko. Trzeba uważać. Negatywne emocje mówią, co idzie źle i nie należy z nimi zbytnio walczyć. Ludzie nieczujący bólu umierają młodo, choćby z powodu powikłań wokół połamanych, nieopatrywanych kończyn. Usilne pozytywne myślenie czasem przypomina zapominanie o tak podstawowych sygnałach jak "boli-uciekaj-zginiesz". Nie ma nic złego w rzetelnej analizie informacji, również tych negatywnych.
Dziś, na skutek istnego terroru samorozwoju, samowiedza rozumiana jest przede wszystkim jako rozpoznanie własnego POTENCJAŁU. Potencjał to moc, energia, którą należy spożytkować, ukierunkować, i tak dalej... Czy pomagają nam w tym wersety z poradnika coacha-youtubera, domorosłego eremity czy Bhagawadgity - wszystko jedno. Grunt to nie zapomnieć, że samowiedza to także świadomość niemocy, stresu, rezygnacji - a do tego przyzna się już niewielu.
Warto pamiętać, że pełnia szczęścia w psychologicznym żargonie określana jest jako eudajmonia - i wcale nie oznacza orgazmicznej ekstazy 24/7. Bliżej jej do stanu całkowitej akceptacji. To stan, który umożliwia dostrzeżenie sensu nie tylko w życiu łatwym i przyjemnym, ale także w tym trudnym i bolesnym. Towarzyszyła średniowiecznym ascetom, pustelnikom, towarzyszy joginom i buddyjskim mnichom, którzy lata przepędzają na wyczerpujących treningach ciała i ducha. Dzięki niej osiągają doskonałą równowagę. Ale to stan, któremu nie po drodze z zachodnim wyobrażeniem o szczęściu.
W podręcznikach psychologii można natrafić na pewną anegdotę. Rzecz działa się podczas wykładu o szczęściu. Profesor rozpoczynając stwierdził, że wszyscy chcemy być szczęśliwi. Słysząc te słowa młody student z Indii podniósł rękę i powiedział spokojnie - "ja wcale nie muszę".