Generacja Gadu-Gadu – Polski Messenger lata przed Facebookiem

Polacy nie gęsi i swój komunikator mają — tymi słowami, parafrazującymi Mikołaja Reja, można by opisać nasze rodzime środowisko internetowe na początku XXI wieku. Na lata przed Facebookiem i wybuchem popularności Messengera czy WhatsAppa, w Polsce mieliśmy nasz własny komunikator internetowy. Popularne Gadu-Gadu przyciągało swego czasu miliony użytkowników i stało się społecznym fenomenem.

Gadu-Gadu w "latach 2000" było dla wielu nieodłączną częścią internetu. Fot. 123RF/Picsel / materiały prasowe
Gadu-Gadu w "latach 2000" było dla wielu nieodłączną częścią internetu. Fot. 123RF/Picsel / materiały prasowe123RF/PICSEL

XXI wiek, czyli komunikacja

Początki XXI wieku przyniosły sporo zmian w korzystaniu z internetu w Polsce. Powoli kończył się czas szalenie drogich i powolnych usług, a rosnąca liczba użytkowników sprawiła, że operatorzy byli w stanie oferować coraz bardziej konkurencyjne ceny połączeń sieciowych. W telefonach pojawiła się namiastka mobilnego internetu w postaci protokołu WAP, coraz częściej korzystaliśmy ze skrzynek e-mail i wreszcie, chcieliśmy móc komunikować się ze znajomymi. 

Teoretycznie, utrzymywanie kontaktu z bliskimi było wówczas możliwe. Istniały przecież telefony, dostępne były również wiadomości SMS. Niestety, ceny tych usług robiły wrażenie. Wysłanie jednej wiadomości tekstowej w 2000 roku mogło kosztować około 60 groszy, co potrafiło skutecznie wybić z głowy pomysł, aby przeprowadzić w ten sposób kilkugodzinną konwersację. Z pomocą przyszły jednak tzw. bramki SMS.

W ten oto sposób na komputery Polaków zaczęła trafiać aplikacja o wiele mówiącej nazwie SMS-Express, za którą odpowiadał Łukasz Foltyn. Informatyk postanowił wykorzystać popularny izraelski komunikator ICQ, odpowiednio modelując go w taki sposób, aby odpowiadał potrzebom rodzimych użytkowników. Te były bardzo proste — możliwość wysyłania tanich lub darmowych wiadomości tekstowych SMS. Bo czy istniała wówczas alternatywa, poza ewentualnym pisaniem listów?

Rebranding - Gadu-Gadu wchodzi na salony

Prawdziwym początkiem popularnego komunikatora okazało się wprowadzenie wersji aplikacji oznaczonej numerem 3.0. Wówczas, poza zmienioną nazwą, oczom użytkowników ukazała się zupełnie nowa opcja. Była nią możliwość bezpłatnego wymieniania wiadomości z innymi posiadaczami oprogramowania.

W tym momencie rozpoczęła się prawdziwa lawina użytkowników, którzy coraz chętniej zakładali swoje profile w usłudze. Użytkownicy pokochali możliwość personalizacji. Tworzyli swoje opisy, korzystali z emotikon, a wielu z nich wręcz zakochało się w popularnych słoneczkach, symbolizujących statusy aktywności. Co ciekawe, można było wówczas pisać z kompletnie nieznajomymi osobami poprzez wyszukiwarkę profili — i wielu z tego korzystało. Dziś nie do pomyślenia, prawda? Swoją drogą, do dziś istnieją serwisy z "ciekawymi" lub zabawnymi opisami do profili GG - kiedyś robiły one prawdziwą furorę.

Gadu-Gadumateriały prasowe

Sporą rewolucją okazało się wprowadzenie w 2006 roku Gadu Radio, przemianowane później na OpenFM. Internetowa rozgłośnia w komunikatorze? Strzał w dziesiątkę — w bardzo krótkim czasie stało się najpopularniejszym internetowym radiem w Polsce, dzięki ogromnej bazie użytkowników Gadu-Gadu. Później była giełda, aplikacje webowe i... pojawienie się konkurencji.

Kosmiczny sukces?

Mówi się, że swój moment największej chwały Gadu-Gadu osiągnęło w 2008 roku. Takie twierdzenie jest całkiem podstawne, bo jak inaczej nazwać wydarzenie, jakim było pierwsze w historii użycie komunikatora internetowego... na stacji kosmicznej? Ziemscy użytkownicy mogli zadać swoje pytania astronautom przebywającym wówczas na orbicie okołoziemskiej.

Były one nadsyłane na specjalny profil, całość poddawano moderacji i po właściwej selekcji przekazywano zainteresowanym. Jest w tym pewien haczyk - Gadu-Gadu było jedynie połowicznym narzędziem całego procesu, sam protokół komunikatora nie był użyty w trakcie " rozmowy". Mimo wszystko reklama poszła w świat i był to niebotyczny sukces aplikacji rodem z Polski, choć od 2007 należała już do Naspersa z RPA.

Obrazki, które słychać

W szczytowym momencie popularności Gadu-Gadu z komunikatora (według badań) korzystał nawet co drugi Polak. Wielomilionowa społeczność była codziennie bombardowana charakterystycznymi emotikonami (w tym animowanymi!) oraz obrazkami ze znanym słoneczkiem w różnych wariantach. Wszystkiemu towarzyszyła również oprawa dźwiękowa, która może śnić się po nocach.

Charakterystyczne dźwięki powiadomień to coś, czemu warto poświęcić osobne miejsce. Niektóre z nich były wybitnie irytujące, inne z kolei na mocy przyzwyczajenia były w stanie uruchamiać w naszym organizmie wystrzał dopaminy oraz wrodzonej ludzkiej ciekawości — no bo kto właśnie do nas napisał? A najbardziej znany został... zapożyczony z Windowsa 98.

Dobre, bo polskie?

Gadu-Gadu to idealny przykład na to, że lubimy często trzymać się naszych autorskich i rodzimych rozwiązań — te są w stanie idealnie wstrzelić się w potrzeby Polaków, tym samym zyskując popularność i uznanie. Nasz komunikator żył latami i nie był przecież jedynym takim rozwiązaniem na rynku. Mimo to, to właśnie aplikacja spod znaku uśmiechniętego słoneczka zaskarbiła sobie serca Polaków. 

Komunikator to niejedyny przykład takiej sytuacji. Do dziś uwielbiamy nasze polskie Allegro, a wejście na polski rynek Amazona potraktowaliśmy jako miłe udogodnienie, które nie wpływa znacząco na decyzje zakupowe. Podobnie było z eBayem, który, delikatnie mówiąc, mało kogo w Polsce obchodzi. Innym przykładem jest... branża filmowa, a konkretniej nasze zamiłowanie do lektorów w filmach. Czasami lubimy działać po swojemu, a GG stało się tego przykładem.

Już chyba nie poklikamy

Chociaż komunikator Gadu-Gadu w dalszym ciągu istnieje, to nie jest nawet cieniem dawnego siebie. W rzeczy samej wiele elementów zostało poprawionych, jednak kompletna dominacja rozwiązań zachodnich sprawiła, że trzeba ten rozdział w historii polskiego Internetu zamknąć raz na zawsze. Ostatecznie sympatie Polaków skradł Facebook — czego by nie mówić o portalu dziś, to jednak komunikator Mety, Messenger, jest w naszym kraju numerem 1.

Gwoździem do trumny Gadu-Gadu okazała się zła polityka rozwoju usługi. Widać to w momencie, w którym porównamy przyczynę sukcesu, oraz obraz aplikacji z drugiej dekady XXI wieku. Jest to historia sukcesu banalnego pomysłu, jakim było stworzenie prostej, lekkiej apki do pisania wiadomości. Była ona piekielnie źle zabezpieczona, niekiedy archaiczna, ale wspaniale wywiązywała się z postawionych przed nią (prostych) zadań.

Kolejne pomysły twórców niepotrzebnie ją komplikowały. Dla wielu użytkowników ostatnim wspomnieniem związanym z GG była zasobożerność, przeładowanie informacjami, problemy w użytkowaniu i nadmierna komplikacja. W natłoku "nowinek" zupełnie zagubiono pierwotny sens — prostej, przejrzystej i łatwej komunikacji z innymi ludźmi. W zasadzie ten rozkład zaczął się dość wcześnie — wprowadzenie internetowego radia tylko połowicznie można uznać za sukces. Technicznie, twórcy nie byli zupełnie przygotowani na taki napływ użytkowników, co zaowocowało pasmem awarii i problemów. Patrząc na dzisiejszy Facebook, aż chce się zapytać — brzmi znajomo?

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas