4 przesądy, w które wierzą kosmonauci
Wydawać by się mogło, że loty w kosmos to wyłącznie domena nauki. Jak się okazuje nawet i one nie są wolne od zabobonów. Co "muszą" zrobić astronauci, aby powrócili na Ziemię w jednym kawałku?
1. Oddawanie moczu... na autobus
Nasze zestawienie zaczynamy od chyba najdziwniejszego zwyczaju, który zapoczątkował - podobno - sam Jurij Gagarin, pierwszy człowiek w przestrzeni kosmicznej. Ponoć na chwilę przed startem misji Wostok 1 poprosił on kierowcę autobusu, który wiózł go do kosmodromu Bajkonur, o zatrzymanie się w celu... załatwienia potrzeby fizjologicznej. Gagarin nie mógł już ściągnąć z siebie całego kombinezonu, ale jednocześnie nie chciał narażać się na "mokry problem" w czasie startu. Dlatego też wysiadł z pojazdu i... "oznaczył" jego tylne koło.
Anegdota ta stała się podstawą dla niepisanej tradycji wśród rosyjskich kosmonautów, którzy w hołdzie dla Gagarina i "na szczęście" robią dokładnie to samo. Warto jednak zaznaczyć, że z tego niecodziennego rytuału zwolnione są lecące w kosmos kobiety.
CZYTAJ DALEJ
2. 24 października dniem wolnym od startów
Ta data nie należy do najszczęśliwszych w historii lotów kosmicznych. Właśnie tego dnia w latach 1960 i 1963 doszło do dwóch katastrof. W wyniku pierwszej z nich zginęły aż 93 osoby. Dlatego też Rosjanie nie planują na 24 października żadnych startów.
Co więcej, w ramach uczczenia pamięci tych, którzy zginęli w imię nauki tamtejsi astronauci mają obowiązek odwiedzić Kreml i oddać cześć pochowanym na cmentarzu przy Murze Kremlowskim. Spoczywają tam między innymi Jurij Gagarin, Siergiej Korolow (często nazywany "ojcem radzieckiej kosmonautyki), członkowie załogi feralnej misji Sojuz 11, Władisław Wołkow, Gieorgij Dobrowolski, Wiktor Pacajew, a także Władimir Komarow, który jako pierwszy oddał życie za "kosmiczny wyścig".
CZYTAJ DALEJ
3. Stek wołowy i orzeszki
Myśleliście, że amerykańscy astronauci są mniej przesądni? W żadnym wypadku. Niemniej, w ich mniemaniu powodzenie misji zależy od tego, co "wrzuci" się do żołądka. Dlatego też od roku 1961 kosmonauci na ostatnie "ziemskie" śniadanie zjadają filet mignon (rodzaj steka wołowego) z jajkami. Tradycja ta sięga Alana Sheparda - pierwszego amerykańskiego astronauty - i zjedzonego przez niego posiłku przez misją Mercury-Redstone 3, która zakończyła się sukcesem.
Z kolei pracownicy Jet Propulsion Lab (JPL - Laboratorium Napędy Odrzutowego) przed każdym startem mającym na celu wyniesienie w przestrzeń kosmiczną nowego satelity lub sondy zajadają się orzeszkami ziemnymi. Tradycja ta jest prawie tak stara, jak ta związana z "ostatnim śniadaniem". JPL miało za sobą aż sześć nieudanych startów sond programu Ranger, którego celem było wykonanie zdjęć powierzchni księżyca z bliskiej odległości.
W 1964 roku, za siódmym podejściem, jeden z inżynierów przyniósł do centrum kontroli paczkę z orzeszkami. Orzeszki, jak i numer 7, okazały się szczęśliwa i sonda faktycznie zdołała dolecieć na księżyc - i to dosłownie, gdyż spektakularnie się na nim rozbiła. Przed tym jednak wysłała na ziemię jego fotografie.
Od tamtej pory orzeszki towarzyszą wszystkim najważniejszym startom. Widziano je nawet przy komputerach inżynierów w dniu lądowania na Marsie łazika Curiosity.
CZYTAJ DALEJ
4. Sadzenie drzew
Powróćmy do "wierzeń" kosmonautów rosyjskich. Ci, którym dane jest startować z kosmodromu Bajkonur muszą wcześniej zasadzić drzewo nieopodal bazy. Tradycję tę zapoczątkował - a jakżeby inaczej - Jurij Gagarin.
Z racji tego, że w ciągu lat wymagało się tego właściwie od każdego astronauty, także tych spoza Rosji, sadzonki zdążyły utworzyć alejkę na cześć "bohaterów kosmosu". Obowiązkiem lecących w kosmos jest przespacerowanie się nią przed startem.
Dlaczego osoby lecące w przestrzeń kosmiczną robią to wszystko nie zważając na mało naukowy charakter tych przesądów? Odpowiedź brzmi - oczywiście "na szczęście". Jest to także sposób oddania hołdu tym, którzy przyczynili się do przybliżenia całej ludzkości ostatecznej granicy, którą jest kosmos.