​Atomik: Napiłbyś się wódki prosto z Czarnobyla?

"Wyprodukowaliśmy tylko jedną butelkę, ale nie mamy wątpliwości, że to najważniejsza butelka wódki na całym świecie". Atomik nie jest tylko wysokoprocentowym trunkiem. Jego producenci widzą w nim szansę na to, aby Czarnobyl przestał kojarzyć się wyłącznie z jądrową katastrofą.

Pierwsza butelka wódki Atomik z Czarnobyla. Producenci przekonują, że nie jest radioaktywna
Pierwsza butelka wódki Atomik z Czarnobyla. Producenci przekonują, że nie jest radioaktywnaAFP PHOTO / UNIVERSITY OF PORTSMOUTHEast News

Kwiecień 1986 r. W wyniku przegrzania reaktora bloku energetycznego nr 4 Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej dochodzi do jednej z największych katastrof przemysłowych w dziejach świata. Skażenie ogromnych połaci terenu, przesiedlenia setek tysięcy osób, odstrzał zwierząt, choroby popromienne, a według niektórych także upadek Związku Radzieckiego.

Niezwykle trudno jest odczarować wizerunek miejsca związanego z takich rozmiarów tragedią. Połączone siły ukraińskich i brytyjskich naukowców są jednak przekonane, że uda im się to zrobić. I to przy pomocy wódki.

Projekt Atomik powstał w wyniku zderzenia trzech światów: nauki, biznesu i polityki. Zaczęło się od trwającego trzy lata projektu badawczego. Jim Smith z University of Portsmouth wraz z zespołem brytyjskich i ukraińskich uczonych sprawdzał, czy ze zbóż i wody z terenów dotkniętych czarnobylską tragedią da się pędzić zdatną do spożycia wódkę. Po długich miesiącach badań i destylacji światu została zaprezentowana pierwsza butelka.

"Jedynym wykrytym rodzajem radioaktywności, który udało nam się wykryć w gotowym produkcie, jest obecność węgla-14 (promieniotwórczy izotop węgla - red.). Ma ona takim sam poziom, jak w innych alkoholach wysokoprocentowych" - czytamy w oficjalnym oświadczeniu zespołu badawczego.

Gorzelnicy chwalą zwłaszcza czarnobylskie wody podziemne, które wykorzystano do produkcji. Zdaniem uczonych są one porównywalne z tymi z francuskiej prowincji Szampania słynącej z win musujących. Mocne słowa, ale wyrazów uznania nie kryją same władze.

"Powiedziałbym, że to wysokiej jakości bimber. Nie smakuje tak, jak czysta wódka, ma raczej smak zboża destylowanego tradycyjnymi ukraińskimi metodami. I to mi się bardzo podoba" - powiedział w wywiadzie dla AFP Oleg Naswit z rządowej agencji ds. zarządzania czarnobylską strefą wykluczenia. 

Ukraińskie władze przez lata zakazywały uprawy roli na tych terenach. Dla producentów wódki Atomik zrobiono wyjątek. Niewykluczone, że jeśli trunek odniesie sukces, to otwarte zostaną drzwi dla innych inwestorów. 

Prof. Jim Smith widzi w czarnobylskiej wódce sposób na stymulację ekonomiczną całego regionu. Obiecuje, że aż 75 proc. zysków przekaże na potrzeby mieszkańców strefy wykluczenia
Prof. Jim Smith widzi w czarnobylskiej wódce sposób na stymulację ekonomiczną całego regionu. Obiecuje, że aż 75 proc. zysków przekaże na potrzeby mieszkańców strefy wykluczeniaAFP PHOTO / UNIVERSITY OF PORTSMOUTHEast News
Mapa Czarnobyla, na której zaznaczono miejsce uprawy zboża, które wykorzystano do produkcji wódki Atomik
Mapa Czarnobyla, na której zaznaczono miejsce uprawy zboża, które wykorzystano do produkcji wódki Atomikmateriały prasowe

"Centrum strefy wykluczenia jest teraz prawdziwym rezerwatem dzikiej przyrody. Tych terenów nie powinno przeznaczać się na grunty rolnicze. W pobliskich rejonach żyją jednak setki ludzi, ale uprawa czegokolwiek jest nadal zakazana. Naszym celem jest stworzenie wysokiej jakości produktu, który pomógłby w rozwoju ekonomicznym obszaru, gdzie radiacja nie stanowi już zagrożenia dla zdrowia" - przekonuje w raporcie Jim Smith.

W strefie wykluczenia bezrobocie sięga 50 proc. Gorzelnictwo to tylko jeden ze sposobów na pobudzenie tego obszaru. Smith, który planuje produkcję na poziomie kilkuset butelek rocznie obiecuje, że przynajmniej 75 procent zysku trafi do lokalnej społeczności.

Cena, którą przyjdzie zapłacić chętnym za smak Czarnobyla nie jest jeszcze znana. Wiadomo jednak, że będzie ona podana w dolarach, a nie dniach spędzonych na intensywnej terapii...

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas