Awaryjne lądowanie w polu kukurydzy. Było o krok od tragedii!

Świat zaczynają obiegać zdjęcia z pola kukurydzy z okolic argentyńskiego miasta Mar del Plata, gdzie doszło do awaryjnego lądowania prywatnego samolotu. Aż trudno w to uwierzyć, ale żadnemu z pasażerów odrzutowca nic się nie stało.

article cover

Awaryjne lądowanie w polu kukurydzy. Było o krok od tragedii!

Świat zaczynają obiegać zdjęcia z pola kukurydzy z okolic argentyńskiego miasta Mar del Plata, gdzie doszło do awaryjnego lądowania prywatnego samolotu. Aż trudno w to uwierzyć, ale żadnemu z pasażerów odrzutowca nic się nie stało.

Znany w Argentynie biznesmen José López Carballeda wraz z kilkoma bliskimi chciał sprawdzić małą, wartą około pięciu milionów dolarów, cessnę przed jej ewentualnym zakupem. Nikt nie spodziewał się, że dane mu będzie wypróbować nawet lądowanie awaryjne.East News
Pilot wiedział, że nie da rady zawrócić, ani dolecieć na prywatne lądowisko. Zaczęło się nerwowe szukanie płaskiej przestrzeni do awaryjnego "posadzenia" maszyny. Na szczęście załogi i pasażerów w pobliżu "La Venancia" znajdowało się ogromne pole kukurydzy. Pilot postawił wszystko na jedną kartę i zaryzykował. Opłaciło się! Mierzące ponad metr wysokości pędy oraz mokra od deszczu ziemia okazały się bardzo pomocne w zatrzymaniu spadającego z nieba z ogromną siłą samolotu.
O tym, że piszemy tu o cudzie, a nie lotniczej katastrofie, zadecydowały umiejętności pilota. Do wiadomości mediów nie podano, kto siedział za sterami samolotu Cessna C-560. Nikt nie poddaje jednak w wątpliwość, że to dzięki opanowaniu kapitana i błyskawicznie podjętym przez niego decyzjom udało się ocalić dziewięć istnień ludzkich.
Od razu zaczęło się też ustalanie przyczyn wypadku. Powołana w tym celu komisja nie wydała jeszcze oficjalnego komunikatu, ale podejrzewa się, że przyczyną wypadku było oblodzenie silników, co spowodowało ich nagłe wyłączenie. Należy podkreślić fakt, że testowana przez Carballedę Cessna C-560 przeszła przegląd techniczny w Stanach Zjednoczonych, który nie wykazał żadnych nieprawidłowości w działaniu maszyny, w tym instalacji przeciwoblodzeniowej. East News
Drugą niewiadomą, po nazwisku bohaterskiego pilota, jest to, czy biznesmen ostatecznie zdecyduje się na zakup samolotu, który mimo usterki przeszedł jeden z najtrudniejszych testów. Jednego możemy być jednak pewni: José López Carballeda już nigdy nie da się namówić na lot przy złej pogodzie...East News
O finiszu felernego lotu z 28 grudnia jako pierwszy poinformował argentyński serwis "La Nacion". Reporterom udało się ustalić, że podniebna podróż z lotniska San Fernando na oddalone o około 450 kilometrów prywatne lądowisko "La Venancia" miała charakter testu.
Warunki pogodowe nie były sprzyjające i to najprawdopodobniej one były przyczyną awarii obu silników odrzutowca, do której doszło na kilka kilometrów przed miejscem docelowym. Załoga poinformowała wieżę kontroli lotów w Mar del Plata o krytycznej sytuacji, w której się znaleźli: samolot zaczął tracić wysokość, a widoczność była bliska zeru.
Nie oznacza to jednak, że sam manewr był bułką z masłem. Badający przyczyny wypadku biegli nie mają wątpliwości, że gdyby cessna "wylądowała" o kilka metrów dalej, to nikt z pasażerów by nie przeżył. Powodem byłoby wzgórze, w które samolot omal nie wbił się swoim dziobem. Mimo dramatu na pokładzie wszyscy podróżujący byli w stanie opuścić go o własnych siłach. Na miejsce szybko przybyły zawiadomione przez pobliskich mieszkańców służby, jak i bliscy pasażerów.
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas