Czy koza może ukraść auto? Może...

W Brazylii i Nigerii doszło do magicznych i kryminalnych zajść z udziałem zwierząt. Oba byłyby śmieszne, gdyby nie prawdziwe...

article cover
AFP

Koza podobno kozą tak naprawdę nie była - za sprawą czarów. Zajście miało następujący przebieg. Dwaj bandyci zasadzili się na właściciela samochodu z zamiarem kradzieży auta. Kierowca, choć miał przed sobą lufę pistoletu, narobił zamieszania. Zbiegli się sąsiedzi, przechodnie. Złodzieje, widząc, że role się odwróciły, zaczęli uciekać. Jeden z opryszków zbiegł, a drugi, zapędzony do zaułka...

zamienił się w kozę.

Tak w każdym razie twierdzili świadkowie zdarzenia.

Kozę zaprowadzono na komisariat. Jaki los ją w przyszłości czeka, nie wiadomo. Policja wydała jednak w tej sprawie oświadczenie.

- Nie możemy potwierdzić mistycznej opowieści o przemianie człowieka w kozę. Potwierdzamy, że koza znajduje się w naszym areszcie w związku ze sprawą usiłowania kradzieży samochodu - stwierdził w wypowiedzi dla mediów Tunde Mohammed, rzecznik policji w Ilorin.

W Nigerii przekonanie o skuteczności rzucania czarów jest bardzo popularne. Dotyczy to również czarnej magii i wykorzystywania jej do celów kryminalnych.

Koza trafiła do kozy. Także inne zwierzę niemal trafiło do pudła. To brazylijski

kot wdepnął w kryminalną aferę.

W tym jednak przypadku wszystko działo się bez udziału magii, za to na skutek "czarowania" w dokumentach, czego dopuścił się pewien urzędnik.

Kot o imieniu Billy żył sobie spokojnie w jednej z miejscowości gminy Antonio Joao w brazylijskim stanie Mato Grosso do Sul. Nic nie wiedział, że jego pan, Eurico Siqueira de la Rosa, lokalny koordynator rządowego programu pomocy społecznej, posłużył się jego tożsamością do popełnienia przestępstwa. Kot został wciągnięty na listę osób potrzebujących pomocy państwa. Figurował tam jako Billy Flores Siqueira de la Rosa, syn Eurica i pobierał comiesięczny zasiłek w brazylijskiej walucie, stanowiący

równowartość 8,5 dolara USA.

Urząd przyznał kotu konto bankowe i kartę płatniczą. Proceder trwał 5 miesięcy. Sprawa wydała się, bo Billy, który przecież o niczym nie wiedział, nie stawił się na żadne z comiesięcznych obowiązkowych badań lekarskich - podopieczni, którym urząd wypłaca zasiłek na dożywianie są zgodnie z procedurą każdorazowo ważeni.

O sprawie stało się głośno pod koniec stycznia br., mimo że doszło do zagarnięcia stosunkowo niedużej kwoty (42,5 dolara). Swój łup właściciel kota ukrył także przed swoją żoną. Ostatecznie ta kryminalna afera zakończyła się dymisją pana Eurica Siqueiry de la Rosa. Rada gminy Antonio Joao postanowiła litościwie, że kot Billy nie zostanie pociągnięty do odpowiedzialności, bo o swym udziale w przestępstwie nie wiedział.

Krótko mówiąc, Billy z Brazylii, jak to kot, spadł na cztery łapy.

Tadeusz Oszubski

MWMedia
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas