FFI - Tam powstaje broń przyszłości

Norwescy inżynierowie z FFI pracujący dla armii współtworzyli internet i to do nich z USA wysłano pierwszego e-maila. Zbudowali też pierwszą skandynawską elektrownię atomową, a opracowany przez nich system NORSAR pozwalał śledzić wszystkie radzieckie próby nuklearne. Jak pracują dziś?

Instytut Badawczy Norweskich Sił Zbrojnych (FFI - Forsvarets Forskningsinstitutt) powstał kilka miesięcy po zakończeniu II wojny światowej, w kwietniu 1946 roku.

Jak wyjaśnia Vidar Andersen, dyrektor Grupy Strategii Przemysłowej, jednego z najważniejszego pionów organizacyjnych FFI, w czasie wojny wielu norweskich fizyków i chemików wyemigrowało do USA i Wielkiej Brytanii. Ponieważ byli to wysokiej klasy specjaliści, tamtejsze rządy zatrudniały ich również do pracy przy zbrojeniowych programach badawczych.

Po zakończeniu wojny rząd norweski zdecydował się wykorzystać potencjał tych ludzi i stworzył państwową instytucję do badań nad nowym uzbrojeniem i sprzętem wojskowym. - Nie chcieliśmy rozpraszać potencjału naukowego, którym wtedy dysponowaliśmy. Gdyby ci ludzie rozeszli się po uniwersytetach, po laboratoriach, zrobiliby znacznie mniej niż pracując w jednej, dużej placówce naukowej - wyjaśnia Andersen.

Reklama

Pierwszym zadaniem, jakie otrzymali, było opracowanie bomby atomowej. - To były czasy, kiedy wierzono, że tylko państwa, które mają takie bomby, będą się liczyły na świecie - komentuje atomowe ambicje Norwegii Vidar Andersen.

Władze w Oslo dość szybko zweryfikowały jednak swoje atomowe plany i zamiary dotyczące utworzonego w ramach FFI w 1948 roku Instytutu Energii Atomowej (Institute for Nuclear Energy). Pracujący tam naukowcy skoncentrowali się na wykorzystaniu energetycznym atomu. Pierwszy norweski reaktor atomowy zaczął działać na początku lat pięćdziesiątych XX wieku.

Andersen podkreśla, że FFI od początku istnienia było traktowane przez norweski rząd jak narzędzie służące do wzmacniania militarnej i gospodarczej pozycji kraju na świecie: - Opracowywane dla wojska wynalazki przyniosą dodatkowe korzyści, jeśli umiejętnie się je skomercjalizuje - zauważa Andersen. Jako przykład podaje wynalezione przez inżynierów z FFI komputery Norsk Data.

Opracowaną w latach sześćdziesiątych na potrzeby armii technologię rząd norweski przetransferował z FFI do państwowej firmy i maszyny, które miały pierwotnie obliczać skomplikowane, wojskowe algorytmy, trafiły do biur i urzędów na całym świecie. Komputery Norsk Data przez wiele lat były m.in. wykorzystywane do obsługi transakcji na giełdzie papierów wartościowych w Nowym Jorku. Wyparły je dopiero maszyny klasy PC.

Rząd norweski od lat umiejętnie wykorzystuje też wojskowe wynalazki do wzmacniania politycznych sojuszy. Kiedy pod koniec lat siedemdziesiątych inżynierowie z FFI zbudowali NORSAR, czyli zaawansowany system urządzeń śledzących nawet najmniejsze wstrząsy sejsmiczne, Norwegowie udostępnili go Amerykanom, którzy dzięki niemu mogli śledzić radzieckie próby atomowe.

Ponieważ Waszyngton chciał mieć jak najszybciej dane z norweskich czujników, FFI zostało włączone w prace badawcze nad ARPANETEM - siecią komputerową, która dała początek internetowi. O tym, jak ważne były dla Amerykanów FFI i NORSAR, najlepiej świadczy fakt, że to do Norwegii wysłano - poza USA - pierwszego e-maila.

Jak podkreśla Vidar Andersen, FFI to nie tylko wynalazki i prace badawczo-rozwojowe nad nowym uzbrojeniem i sprzętem wojskowym. Instytut odgrywa również rolę ośrodka doradczego dla norweskiego resortu obrony i norweskich sił zbrojnych. - Analizujemy rozwiązania, które są dostępne na rynku, i oceniamy, które z nich są najlepsze. Zastanawiamy się również nad tym, czy i w jaki sposób jesteśmy sami w stanie dostarczyć naszej armii technologie, których potrzebuje - wyjaśnia Andersen.

Norwegowie szczycą się tym, że choć FFI jest instytucją państwową, to nie ma stałej "szufladki" w budżecie kraju. Instytut jest finansowany podobnie jak komercyjne placówki nauko-badawcze, czyli musi na siebie zarobić.

- Zbudowanie jakiegoś systemu, przeprowadzenie jakiegoś badania czy analizy, jest traktowane tak jak każdy inny projekt biznesowy, czyli musi mieć swój budżet i źródło finansowania - wyjaśnia Andersen. I dodaje: - Jeśli więc np. marynarka wojenna szuka nowych okrętów podwodnych, to zleca nam opracowanie stosownych analiz i płaci za to określoną sumę. Kiedy zaś my uważamy, że mamy ciekawy projekt naukowy, to zanim ruszą nad nim badania, musimy najpierw znaleźć dla niego sponsora w naszej armii.

Co bardzo istotne, z usług FFI może korzystać nie tylko norweska armia i norweski "pion" rządowy, czyli np. resort gospodarki. FFI oferuje swoje usługi także innym krajom.

Instytut przygotował na przykład niedawno analizę rynku zbrojeniowego dla jednego z państw Europy zainteresowanych kupnem śmigłowców transportowych. - Dzięki temu, że nie jesteśmy powiązani z lokalnym rynkiem i decydentami, tamtejszy rząd ma gwarancje, że nasza analiza była bezstronna - komentuje Andersen.

W 2012 roku budżet FFI wyniósł prawie 400 mln zł, co pozwoliło na sfinansowanie 134 projektów naukowo-badawczych. 

Krzysztof Wilewski

Polska Zbrojna
Dowiedz się więcej na temat: Norwegia | militaria | NASA | armia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy