Icelandia. Nowy kontynent niedaleko Europy?
Według nowej teorii zaproponowanej przez międzynarodowy zespół geofizyków i geologów Islandia może być ostatnią odsłoniętą pozostałością nieznanego wcześniej kontynentu, nazwanego po angielsku Icelandią. Miał on powierzchnię dwukrotnie większą niż Polska i „zatonął” pod powierzchnią północnego Atlantyku około 10 milionów lat temu.
Teoria stoi na razie w sprzeczności z dotychczasową wiedzą na temat powstania wyspy Islandii i północnej części Oceanu Atlantyckiego. Zewnętrzni eksperci niezwiązani z amerykańskim zespołem, który wysunął tą tezę, są sceptyczni i uważają, że potrzebne są kolejne badania geofizyczne, aby potwierdzić istnienie kontynentu.
Wg obecnego stanu wiedzy region północnego Atlantyku był kiedyś całkowicie suchym lądem, który tworzył superkontynent Pangei od wczesnego karbonu do środkowej jury, czyli od około 335 milionów do 175 milionów lat temu.
Geolodzy od dawna uważają, że basen północnego Atlantyku uformował się, gdy superkontynent Pangea zaczęła się rozpadać 200 milionów lat temu, a Islandia powstała 60 milionów lat temu nad magmowym pióropuszem na samym środku oceanu.
Ale Gillian Foulger, główna autorka nowej tezy sugeruje inny przebieg wydarzeń geologicznych.
Nowy kontynent. Icelandia
- Oceany zaczęły formować się w osi północ-południe, a nie wschód-zachód. Według tej teorii obszary dzisiejszej Grenlandii i Skandynawii byłyby ze sobą połączone, a ich łącznikiem mógłby być kontynent Icelandii - mówi Foulger.
- Ludzie mają często uproszczony pogląd, że płyta tektoniczna jest trochę jak pęknięty talerz obiadowy: po prostu dzieli się na dwie części, które się od siebie oddalają - powiedziała Foulger - Bardziej przypomina jednak pizzę lub dzieło sztuki wykonane z różnych materiałów. Trochę jednej "tkaniny" tutaj i trochę "ceramiki" tam, dzięki czemu elementy mają różną wytrzymałość i poruszają się z różną intensywnością.
Nowa teoria sugeruje, że dawny kontynent Icelandii rozciągał się na długość 300 kilometrów i miał powierzchnię ponad 600 000 km2, czyli niemal dwukrotnie większą niż Polska. Dzisiejsza Islandia jest jedynie najwyższą częścią większego lądu, który do 10 milionów lat temu jeszcze prawdopodobnie istniał na północnym Atlantyku.
Amerykańscy naukowcy twierdzą ponadto, że gdyby poziom oceanów opadł o 600 metrów, to naszym oczom właśnie ukazałby się owy "zaginiony kontynent" Icelandii, który został pogrzebany przed miliony laty.
Ludzie mają często uproszczony pogląd, że płyta tektoniczna jest trochę jak pęknięty talerz obiadowy: po prostu dzieli się na dwie części, które się od siebie oddalają. Bardziej przypomina jednak pizzę lub dzieło sztuki wykonane z różnych materiałów.
"Drugie dno" nowego kontynentu
Geograf Philip Steinberg, dyrektor Centrum Badań nad Granicami Uniwersytetu w Durham, powiedział, że nowa teoria może mieć wpływ na zmianę przynależności paliw kopalnych znajdujących się pod dnem morskim. Wg prawa międzynarodowego kraje mogą wydobywać gaz ziemny, ropę naftową i inne paliwa, jeśli dowiodą, że zasoby znajdują się pod szelfem kontynentalnym danego kraju - stosunkowo płytkim obszarem dna morskiego, który może rozciągać się setki kilometrów od brzegu.
Steinberg, który nie był zaangażowany w badania, zauważył, że kraje na całym świecie wydają duże pieniądze na badania geologiczne, które mogą pozwolić im ubiegać się o wyłączne prawa do eksploatacji zasobów naturalnych spoczywającymi pod "ich" szelfami kontynentalnymi.
Niedawno zrobiło się głośno o innym nieznanym wcześniej kontynencie. Mowa o Zelandii, czyli kontynencie obejmującym obszar południowego Pacyfiku wokół wysp Nowej Zelandii i sięgającego aż po Nową Kaledonię. W tym przypadku jednak potwierdzono obecność "zatopionej" płyty kontynentalnej pod dnem oceanu, więc teoria wydaje się być bardziej prawdopodobna. W przypadku Icelandii nic takiego nie stwierdzono, zatem najpewniej możemy mieć do czynienia z łatwą do obalenia hipotezą.