Kobieta mnie bije...
Z policyjnych statystyk wynika, że w ostatnim dziesięcioleciu gwałtownie zwiększyła się liczba mężczyzn, którzy padają ofiarami przemocy domowej ze strony kobiet. W 1999 roku zarejestrowano około 4 tys. takich przypadków, w ubiegłym roku niemal 13 tys.
Wzrostu liczby mężczyzn szukających pomocy w wyspecjalizowanych instytucjach nie zaobserwował Piotr Antoniak, psycholog kliniczny z Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia":
- Mężczyzn, którzy dzwonią i podają się za ofiary przemocy domowej, zwracających się przy tym o pomoc, jest nadal niewielu.
Agresja w innej formie
- Nie wiem, czy to prawda, bo nikt nie prowadzi takich badań. Te nieliczne wskazują, że skłonność mężczyzn i kobiet do stosowania przemocy jest taka sama. Sądzę, że nie jest tak, że coraz więcej kobiet staje się agresywnymi, lecz tak, że coraz więcej mężczyzn ma odwagę powiedzieć, że doświadczają krzywdy.
Jednak wzrost zachowań agresywnych wśród kobiet zaobserwowała Elżbieta Sanigórska, psychoterapeutka pracująca w Specjalistycznej Poradni TOP oraz Warszawskim Centrum Psychoterapii ADESTE:
- Uważam, że dziś kobiety są w widoczny sposób bardziej agresywne. Jest to odbicie zmian, które zachodzą w całym społeczeństwie, w sposobie życia. Kobieca agresja istniała zawsze, ale w innej formie - kobiety obgadywały, plotkowały. Płakały, gdy nie mogły swojej złości wyrazić. Rozładowywały w ten sposób napięcie. Współczesny poziom stresu powoduje, że takie zachowania nie wystarczają. Kobiety stały się agresywne, bo są przeciążone, długo funkcjonują na wysokich obrotach. Nauczyły się wyrażać agresję w sposób typowo męski.
- Kobiety coraz częściej zaprzeczają swojej delikatności, czułości, bo współczesny świat wymaga innego rodzaju siły - kontynuuje Sanigórska. - Stały się, trochę z konieczności, bardzo silne, żeby móc w tym świecie funkcjonować i mieć w nim przestrzeń dla siebie. Jednym ze źródeł agresji jest doświadczenie agresji ze strony innych. Czasem wystarczy pobyć trochę z osobami pełnymi złości i gniewu, by poczuć, jak takie napięcie łatwo się udziela, nie mówiąc już o sytuacjach, kiedy ktoś jest agresywny wobec nas bezpośrednio.
O tym, jak zachowanie męża prowokowało wybuchy złości, pisze na jednym z forów Renia40:
- Je też jestem kobietą, która bije męża. To znaczy - on tak twierdzi. A co twierdzę ja? Nie biję go. W czasie kłótni on jest okropny, lekceważy mnie, nie daje dojść do słowa. Udaje, że czyta gazetę lub robi głośniej telewizor, kiedy przychodzę i proszę, żebyśmy porozmawiali. Ale nie, on nie ma ochoty na rozmowę. Niejednokrotnie ubiera się i wychodzi z domu. To są właśnie sytuacje, kiedy mnie ponosi. I nie biję go tylko np. wyrwę pilota, żeby wyłączyć telewizor, żeby słuchał, co mówię; wyrwę mu gazetę, żeby nie czytał. I faktycznie - czasami popchnę, żeby nie wychodził z domu, bo nie mogę zrobić nic innego, by wreszcie mnie nie olewał, by wysłuchał moich racji.
- Sama przemoc nie stała się czymś częstszym. Myślę, że jest to związane z tym, że ostatnio mamy wiele akcji medialnych przeciw przemocy, a także wzrasta w społeczeństwie świadomość tego, czym jest przemoc i co to znaczy być ofiarą przemocy. Osoba, która nie myślała o sobie w takich kategoriach, może natknąć się w mediach na artykuł, wysłuchać audycji, gdzie mówią "jeśli dzieje się to i to - jesteś ofiarą przemocy". Mężczyzna, który nigdy nie myślał o sobie jako o ofierze, przeczytawszy taki artykuł może pomyśleć "to o mnie..." .
Podobnego zdania jest Piotr Antoniak:
- Temat przemocy domowej zaczął częściej gościć w mediach. Zaczęło się od przemocy wobec kobiet, dzieci i starszych, potem mówiono o przemocy w rodzinie z problemem alkoholowym. Temat cały czas się rozszerza. To bardzo doborze, ponieważ dzięki temu coraz więcej mężczyzn doświadczających przemocy, miejmy nadzieję, zwróci się po pomoc. Kiedy kilkanaście lat temu zaczęto o przemocy mówić, np. w kampanii "bo zupa była za słona", procent ludzi, którzy doświadczyli przemocy i zaczęli się zgłaszać po pomoc, był zadziwiająco duży. To ujawniło, że jest on dość powszechny. Duże kampanie medialne unaoczniły nawet wielu sceptykom, że problem przemocy istnieje.
- Zazwyczaj mężczyzna nie jest rozumiany. Uważa się, że jego problem jest wymyślony. Chodzi tu przede wszystkim o publiczne potępienie, ocenę rodziny. Proszę sobie wyobrazić mężczyznę, który publicznie mówi, że jest ofiarą przemocy - to się naprawdę rzadko zdarza. Taki mężczyzna jest na ogół wyśmiewany, ponieważ pokutuje u nas taki stereotyp, że mężczyzna zawsze może się obronić, bo jest fizycznie silniejszy. To jest oczywiście kompletnym nonsensem, ponieważ skoro jest silniejszy, nie powinno być w ogóle takiego zjawiska jak przemoc wobec mężczyzn.
Opinia Vocy - użytkowniczki jednego z forów - budzi jednak nadzieję, że Polacy nie traktują już zjawiska jako tabu:
- Kiedyś była taka popularna akcja, jak powstawała Niebieska Linia. Wtedy wisiały po miastach bilbordy z taką zmaltretowaną babką i napisem: "Bo zupa była za słona". (...) ta akcja, była bodaj najbardziej seksistowskim przedsięwzięciem, jakie zostało w Polsce dokonane. A to dlatego, że przyjęto za pewnik zasadę: mężczyzna maltretuje, kobieta jest maltretowana. Wówczas jedynie tygodnik "Nie" zdroworozsądkowo zaprotestował przeciwko takiemu widzeniu rzeczywistości przez mocodawców tych akcji. Zamieścił na swoich łamach kontr-billboard, na którym był facet z podbitymi oczami i śladami wydrapanymi przez pazury na twarzy. Był do tego napis: "Bo sąsiadka ma nowe futro".
- Mężczyźni najczęściej skarżą się na przemoc psychiczną - mówi Lidia Gadomska. Różnego typu dręczenie, pozbawianie czegoś, szantażowanie, patologiczną zazdrość ze strony partnerek.
W powszechnej opinii taki rodzaj przemocy nie jest tak naganny, jak bicie czy inne formy fizycznego znęcania się. Piotr Antoniak zauważa jednak, że jest to nieprawda:
- Dla mnie ekspertami w tej materii nie są badania czy psycholodzy, ale osoby, które doświadczyły przemocy psychicznej. Wiele razy słyszałem od kobiet czy mężczyzn, że przemoc psychiczna może ranić bardziej niż fizyczna. Nie ma powodu, by im nie wierzyć. Tym bardziej, że przemoc fizyczna daje namacalne ślady, ale psychiczna nie - otoczenie nie odczytuje sygnałów, nie wie, że komuś dzieje się krzywda.
Opis tego, jak wygląda przemoc wobec mężczyzny znajdujemy w autocharakterystyce użytkownika pod pseudonimem Falko:
- Żona od początku związku mnie bije, ma ataki zazdrości, w trakcie których jest zdolna do wszystkiego. Pierwszy raz mnie pobiła na weselu kolegi - publicznie przy wszystkich gościach. Tłumaczyła to tym, że jest w ciąży i ma coś z hormonami. Uwierzyłem, wybaczyłem i to był mój błąd. Od tego czasu zaczęła mnie bić systematycznie. Tłumaczyłem sobie to tym że mieszkamy z teściami i oni ingerują w nasze małżeństwo. Od roku mieszkamy sami. Przechodzę dantejskie sceny. Podczas ataku, żona demoluje całe mieszkanie, bije, drapie, gryzie, rzuca czym popadnie. (...) Oczywiście, to nie jest tak, że żona bije mnie bez powodu, powodem jest zazdrość. Ona jest chorobliwie, obsesyjnie zazdrosna nawet o członków mojej rodziny. I problemem nie jest fakt, że mam często podrapaną twarz czy też bliznę po wygryzionym kawałku ciała z brzucha, tylko bezradność w sytuacji, w której się znalazłem...
Fragment wywiadu z maltretowanym mężczyzną:
- Termin ten został wymyślony, by uporządkować wiedzę na temat ofiar przemocy - wyjaśnia Piotr Antoniak.
- Syndrom maltretowanego mężczyzny jest związany z posttraumatycznym syndromem zaburzeń psychicznych - uzupełnia tę wypowiedź Lidia Gadomska. - Dają one takie objawy, jak nadmierne odtwarzanie traumy, unikanie wspomnień, depresja, zaburzenia lekowe, zaburzenia w relacjach z innymi ludźmi. Syndrom maltretowanego mężczyzny jest odmianą PTSD. Z byciem wieloletnią ofiarą przemocy łączy się też syndrom wyuczonej bezradności. Ofiara często konfrontuje się z brakiem wpływu na własne życie, naruszeniem swoich granic, a to sprawia, że czuje się bardzo bezradna w życiu i przestaje wierzyć w możliwość zmiany.
Film nagrany przez córkę maltretowanego mężczyzny:
Poszkodowany mężczyzna, który decyduje się zgłosić po pomoc, może być narażony na szereg nieprzyjemności.
- Jest to bardzo silne tabu społeczne - mówi Sławomir Mielnik. - Choć powoli się zmienia. Instytucje, które w swojej ofercie mają niesienie pomocy ofiarom przemocy, w ogóle nie są przygotowane do niesienia pomocy mężczyźnie, np. nie są w stanie zapewnić bezpiecznego schronienia mężczyźnie z dzieckiem. A ja znam takie przypadki, kiedy mężczyzna musiał uciekać z domu właśnie z dzieckiem. Nie było ośrodków, które byłyby gotowe go przyjąć...
- Jeżeli chodzi o policję... - dodaje nasz rozmówca... - to ilość zgłoszonych przypadków przemocy wobec mężczyzn powoli rośnie, ale nadal panuje duże niezrozumienie. Bardzo często spotykamy się z takimi komentarzami na komisariacie, i to jest ogólnopolski standard: "my się w sprawy rodzinne nie mieszamy". Ale kiedy kobieta przychodzi po pomoc, nie słyszy "my się nie mieszamy". Nie wiem, z czym to jest związane, może wynika z jakichś nieformalnych instrukcji, może z wpojonego organom ścigania błędnego przeświadczenia, że sprawcą przemocy może być tylko mężczyzna...?
"Kobiecie mamy założyć?"
- Niedawno miałem przypadek, kiedy mężczyzna zgłosił się na policję z prośbą o pomoc - wspomina Mielnik. - Jego żona była agresywna i nadużywała alkoholu. Chciał, żeby założono mu niebieską kartę. Karta nie jest żadnym narzędziem represji, ona służy do monitorowania sytuacji rodziny. Na policji powiedziano mu mniej więcej tak: "proszę pana, ale jak to - kobiecie mamy założyć?" .
- Na własnym przykładzie wiem, jak wygląda poszukiwanie pomocy przez mężczyznę - pisze pod jednym z tekstów o przemocy internauta Atol. - Wydaje mi się, że w miejscowości, w której mieszkam, w poradniach panuje swoista specjalizacja. Mężczyzna szukający pomocy jest przyjmowany z założenia jako agresor, manipulator, zwyrodnialec. W Powiatowym Ośrodku Pomocy Rodzinie uzyskałem definicję rodziny od pani kierownik. Brzmiała ona zaskakującą szczerze : "dla mnie rodzina to matka i jej dzieci ". Na pytanie o miejsce ojca nie potrafiła odpowiedzieć. To jest poważny problem w poszukiwaniu pomocy. Dalsze przykładowe zdanie psychologa z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej, uzyskane po badaniach dziecka na moją prośbę : "Pan wie, że jeżeli przyjdzie do mnie pana żona, to muszę jej to wszystko pokazać i nie wiem, co ona z tym zrobi...".
Z powyższymi opiniami nie zgadza się Mariusz Sokołowski, policjant:
- Procedury w przypadku przestępstwa przemocy w rodzinie są takie same, bez względu na to, czy ofiarą jest kobieta, dziecko czy mężczyzna. Jeżeli byśmy prowadzili je w jakikolwiek inny sposób, to byłby to przejaw dyskryminacji kogoś ze względu na płeć, czego nam robić nie wolno. Nasze społeczeństwo nie potrafi pojąć, że kobieta, a więc płeć słabsza, bije mężczyznę. I dlatego ustawia to mężczyznę w roli nieudacznika, kogoś, kto nie potrafi sobie sama poradzić z taką sytuacją.
O tym, jak paraliżująca może być negatywna opinia innych, pisze Falko:
- Policja w tej sytuacji nic nie pomoże, uwierz mi, wiem o tym dobrze, tylko się skompromituję w oczach wszystkich. Gdybym miał dowody na to, że ona ma coś z głową to byłoby inaczej.
Bardziej umiarkowane stanowisko prezentuje Piotr Antoniak, który zauważa, że podobne problemy nie dotykają wyłącznie mężczyzn:
- Ciągle jeszcze słyszymy, że osoby doświadczające przemocy i zgłaszające się do instytucji, są dyskryminowane - że jakaś instytucja nie uwierzyła, poddawała w wątpliwość czy bagatelizowała słowa ofiary. Nie jest to związane z płcią. Jeśli jakaś pracująca w odpowiedniej instytucji osoba nie chce zająć się tematem przemocy, nie podejmie go niezależnie od płci ofiary. Tak samo może nie otrzymać pomocy wykształcona, atrakcyjna kobieta, która nie odpowiada naszym stereotypom ofiary, jak i mężczyzna, który kojarzy nam się z atrybutami siły.
* * *
- Czasem wydawało mi się, że żona posuwa się za daleko, że podnosi na mnie rękę bez powodu - opowiada czterdziestoparoletni Tadeusz. - Przychodziłem po pracy do domu, trochę wypiłem z kolegami, bo tak było przyjęte. Na początku żonie to nie przeszkadzało, dopiero z czasem. I okładała mnie pięściami, czasem jakąś szmatą. Raczej niczym ciężkim, nigdy mi nic wielkiego nie zrobiła, jedynie raz przypadkiem trafiła w nos.
- Oddawałem, po pijanemu, bo na trzeźwo, jak się zdarzyło wrócić po 2-3 piwach, to nie - zastrzega nasz rozmówca. - No prawda taka, że biła, trochę chyba z bezsilności, bo mnie nie jest i nie było łatwo odciągnąć od alkoholu. Ale nic nie zrobiła mi poważnego, żebym miał z tym na policję iść, zresztą ona też nigdy nie poszła, a miała na obdukcji więcej śladów niż ja. No. A czy ja wierzę, że kobiety biją? Mi się wydaje, że nie, że mężczyźni sobie potrafią poradzić z taką niezadowoloną żoną, albo ustawić, albo zostawić ją. Tylko może to o nerwy chodzi, że one czasem nie wytrzymują...