Lalki Edisona: Demoniczne zabawki grozy

​Gdy genialny wynalazca, Thomas Edison konstruował je pod koniec XIX. wieku, nie spodziewał się zapewne, że staną się inspiracją twórców horrorów na następne sto lat. Małe, mówiące lalki dawno przestały być bowiem zabawkami dla małych dziewczynek. To przerażające, demoniczne stwory, których nie chciałbyś mieć w swoim domu.

Lalki Thomasa Edisona
Lalki Thomasa EdisonaWikipedia/domena publicznamateriały prasowe

Mówiące lalki powstały w na przełomie lat 80. i 90. XIX wieku dzięki geniuszowi wizjonera, Thomasa Edisona. Wówczas były milowym krokiem w technologii nagrywania i odtwarzania dźwięku, choć rynek przyjął je chłodno.

Biznes trwał zaledwie miesiąc - tyle trwała sprzedaż lalek w sklepach z zabawkami. Kosztowały od 10 do 20 dolarów, co w przeliczeniu na dzisiejszą wartość pieniądza odpowiada 267-534 dolarom. Ludzkość nie była wówczas gotowa na pierwszy produkt odtwarzający ludzki głos. Konsumentów odstraszyła zbyt wysoka cena, a może chodziło o coś zupełnie innego?

Fonograficzne lalki na rynku wytrzymały zaledwie miesiąc
Fonograficzne lalki na rynku wytrzymały zaledwie miesiącWikipedia/domena publicznamateriały prasowe

Do dzisiejszych czasów zachowało się bardzo niewiele lalek stworzonych przez Edisona. Nawet te, które przetrwały, przez lata zatraciły jednak swoje właściwości i od lat milczały. Dopiero naukowcom w Lawrence Berkeley National Laboratory udało się skłonić je ponownie do wydania z siebie głosu.

Za pomocą specjalnego urządzenia zwanego "IRENE-3D" przeskanowano fonograficzne cylindry znajdujące się w metalowej klatce piersiowej lalek, a dźwięk zapisano we współczesnym formacie cyfrowym.

Dziś efekty pracy amerykańskich naukowców możemy bez trudu odnaleźć w internecie i odsłuchać, co do przekazania miały dzieciom wynalazki Thomasa Edisona. Jednak słysząc przerażające skrzeczenie doskonale rozumiemy, dlaczego zamiast w domkach dla lalek, te wynalazki o wiele lepiej sprawdziły się w filmach grozy...

Edison's talking dolls: child's toy or stuff of nightmares
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas