Oko Wielkiego Brata. Rząd kładzie rękę na danych z Tindera

Rosja ma swoje sposoby na wyciąganie informacji praktycznie o wszystkim. Szczególnie o swoich obywatelach. Jeśli tylko w kraju zaczynają działać firmy przechowujące jakiekolwiek dane, Kreml szybko "prosi" o podzielenie się nimi.

Użytkownicy Tindera z Rosji nie mogą liczyć na całkowitą dyskrecję...
Użytkownicy Tindera z Rosji nie mogą liczyć na całkowitą dyskrecję...123RF/PICSEL

Najpopularniejsza aplikacja randkowa na świecie, Tinder otrzymała niedawno od rosyjskiego rządu nakaz udostępniania danych swoich użytkowników. Ma to oczywiście służyć "względom bezpieczeństwa", a dane będą trafiać do rosyjskich agencji wywiadowczych.

Według słów przedstawicieli władz rosyjskich Tinder zgodził się na założenia nowych regulacji prawnych.

Rząd stworzył całą listę wszystkich serwisów internetowych i aplikacji, które otrzymały taki nakaz. Tinder jest tylko jedną z nich. Każda firma ma obowiązek dostarczyć wymagane informacje na polecenie dowolnej instytucji rządowej.

W ostatnich latach Rosja zacieśnia kontrolę nad aktywnością swoich obywateli w internecie. Serwisy mają między innymi obowiązek przechowywania informacji na temat wszelkich działań użytkowników z ostatnich sześciu miesięcy. O te dane agencje również mają prawo poprosić w dowolnej chwili.

Firmy, które nie dostosują się do nowych przepisów, nie mają co liczyć na spokojną działalność. W zeszłym roku władze doprowadziły do zakazu użytkowania aplikacji komunikacyjnej Telegram, po tym jak jej przedstawiciele odmówili wydania danych swoich użytkowników.

Nie wszyscy użytkownicy Tindera mogą spać spokojnie
Nie wszyscy użytkownicy Tindera mogą spać spokojnie123RF/PICSEL
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas