Pompki zamiast maseczek. Zaskakujący sposób na lekceważenie przepisów

W związku z masowym lekceważeniem przepisów dotyczących zakrywania ust i nosa indonezyjscy funkcjonariusze postanowili karać osoby łamiące wspomniane regulacje… klasycznymi pompkami. Trzeba przyznać, że ten niecodzienny sposób wydaje się ciekawą inicjatywą.

W związku z masowym lekceważeniem przepisów dotyczących zakrywania ust i nosa indonezyjscy funkcjonariusze postanowili karać osoby łamiące wspomniane regulacje… klasycznymi pompkami. Trzeba przyznać, że ten niecodzienny sposób wydaje się ciekawą inicjatywą.

Ostatnie dni w Indonezji są rekordowe pod względem liczby zakażeń i zgonów spowodowanych COVID-19. Łącznie w kraju zanotowano ponad 965 tysięcy zachorowań oraz prawie 28 tysięcy śmierci.

Nic więc dziwnego, że podobnie jak w Polsce obowiązuje tam nakaz noszenia maseczek w przestrzeni publicznej i podobnie jak w Polsce... jest on często nieprzestrzegany.

Jednak, co ciekawe, osobami łamiącymi te przepisy najczęściej są cudzoziemcy, a stanowią oni według wypowiedzi lokalnej funkcjonariuszki nawet 90 proc.

Zdarza się, że ukarani nie są w stanie zapłacić mandatu wynoszącego w przeliczeniu niecałe 27 złotych. Wtedy funkcjonariusze karzą ich w inny sposób. Nakazują im zrobić do 50 pompek, zamieść ulicę lub przepisać kilka razy jakieś zdanie - brzmiące w stylu "będę przestrzegać zasad".

Reklama

Kary dopasowane są do stopnia złamania przepisów. Na przykład jeśli ktoś nosił maseczkę na brodzie, musiał zrobić 15 pompek, jeśli nawet jej przy sobie nie miał, zobowiązany był wykonać aż 50 powtórzeń.

Pomysł, choć wydaje się dziwaczny, został odebrany bardzo pozytywnie, a nagrania z takiego wymierzania sprawiedliwości stały się bardzo popularne. Warto dodać, że już wcześniej podobnymi metodami posługiwali się funkcjonariusze z Indii. Tam w "repertuarze" znajdowały się również przysiady.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: COVID-19 | maseczki | Indonezja | pompki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy