Waży prawie 70 kg - większego grzyba dotąd nie znaleziono!
O takim przypadku marzy chyba każdy grzybiarz! Sergio Martínez Valledor z hiszpańskiego miasteczka Santa Lucía de Gordón wybierając się na spacer zupełnie nie spodziewał się, że trafi do Księgi Rekordów Guinnessa. Powód? Znalezisko, którego sam nie był w stanie przynieść do domu!
Oddalona od stolicy Hiszpanii o cztery godziny jazdy samochodem miejscowość położona jest wśród malowniczych Gór Kantabryjskich. Tereny te - jak się okazuje - są wręcz wymarzonym miejscem na grzybobranie. I to takie z gatunku ekstremalnych, o czym przekonał się kucharz Sergio Martínez Valledor.
Mężczyźnie, co podkreśla on w każdym wywiadzie, zupełnie przez przypadek udało się znaleźć ogromnego grzyba z gatunku Meripilus giganteus. Wachlarzowiec olbrzymi, którego wypatrzył przy buku, był większy, niż może to sugerować jego nazwa!
Valledor przez dobrych kilka dni kombinował, jak zabrać grzyba do domu. Konieczna okazała się pomoc znajomych.
Kilka osób przez ponad dwie godziny "walczyło" o oddzielenie wachlarzowca od pnia drzewa. Nie obeszło się bez podzielenia znaleziska na dwie części, które z niemałym trudem załadowano do samochodu.
"Nigdy nie widziałem czegoś podobnego!" - powiedział w lokalnych mediach Hiszpan.
Po powrocie do miasta przystąpiono do zważenia grzyba. Odczyt? Aż 68,8 kg! To aż o 23 kilo więcej, niż dotychczasowy rekordzista wśród wachlarzowców. Nic więc dziwnego, że znaleziskiem zainteresowali się przedstawiciele Księgi Rekordów Guinnessa.
Sam Valledor podkreśla, że chociaż Meripilus giganteus nie nadaje się do jedzenia, to postara się wydobyć jego charakterystyczny aromat. Zanim to jednak nastąpi grzyb zostanie oddany do dyspozycji zainteresowanych nim badaczy.
Kolosa można na razie oglądać w restauracji Aurea w pobliskim mieście León. Już stał się on nieoficjalnym symbolem tego, że grzybiarz nigdy nie powinien tracić nadziei. Szczęśliwe przypadki, takie jak pana Sergio, jednak się zdarzają!