Woził ludzi, teraz kryje w sobie stare okna
Historyczny wagon kolejki linowej na Kasprowy Wierch - cenny zabytek techniki z początków istnienia pierwszej tego typu konstrukcji w Polsce - przetrwał w Dolinie Popradu. Niszczeje w przydomowym ogródku.
Autentyczny zabytek techniki
Te wszystkie wspaniałe akcenty przywołują nastrój okresu prosperity dróg żelaznych, świata przedwojennej elegancji, atmosfery popularnych wówczas wczasów w górach. Oczami wyobraźni widać sunącą w kierunku Krynicy "Lux Torpedę", oczekujące na pociąg przyodziane w gustowne kapelusze powabne damy czy objuczonych plecakami żołnierzy wracających z przepustki. Tej atmosfery dopełnia jeszcze jeden, kojarzony z tamtym światem akcent. Realny, autentyczny zabytek techniki "klasy 0", który na przekór wszelkim niesprzyjającym okolicznościom oparł się zniszczeniu i przetrwał na łące obok torów w Łomnicy.
Pierwszy raz dostrzegłem ów obiekt z okna pociągu osobowego relacji Krynica-Kraków Główny. Ponieważ od jakiegoś czasu z pasją "poluję" na wszelkiego rodzaju wraki, skojarzenie było jedno - pudło wagonu. Ułamek sekundy i krótka myśl o wraku tramwajowym. Jednak skąd tramwaj pod Nowym Sączem? Z Tarnowa? Zresztą jak na tramwaj, to obiekt wydaje się zbyt krótki. A może to część pudła? A może to tylko kabina operatora suwnicy lub dźwigu? Pośpiesznie udało się wykonać zdjęcie. To nic, że z dużej odległości, fatalnie wykadrowane a nawet znacznie poruszone. Byleby udało się zidentyfikować. W domowym zaciszu, używając dużego powiększenia - oniemiałem! Autentyczny wagon kolejki linowej z Kasprowego Wierchu z pierwszej serii eksploatowanych w Zakopanem. Wszystko się zgadza, gabaryty, liczba okien, drzwi, faktura. Brakuje tylko balkonu na narty i umocowanej na dachu konstrukcji ślizgacza. Ale po niej jest jakby ślad. Wertowanie literatury, przeglądanie pocztówek i zdjęć przyniosły pewność.
Zniszczona podłoga z dębowych desek
Wokół obwodu dachu istnieje oryginalna rynna z rurami spustowymi. Konstrukcja stalowa zachowana w dobrym stanie. Pokrycie z blachy aluminiowej przymocowanej nitami do konstrukcyjnych profili. Podłoga drewniana, przypuszczalnie z dębowych desek, osadzona na stalowych profilach, w dużej części jest zniszczona. Pierwotnie na ścianie czołowej istniała sygnatura "PKL" ( Polskie Koleje Linowe) oraz numer inwentarzowy. Niestety, oznaczenia nie są czytelne.
Gospodarzem posesji, na której znajduje się zabytkowy wagonik jest mieszkający obok Pan Stanisław. Z rozmowy z właścicielem wynika, że po demontażu wagoniki trafiły do Nowego Sącza. Jeden z nich został pocięty na złom. Kolejny, uległ uszkodzeniu podczas podnoszenia dźwigiem. Pozostałe dwa sprzedano w cenie złomu jako altanki. Pierwszy miał trafić do nabywcy z Rabki, drugi kupił Pan Łomnicki. Jak twierdzi właściciel, miało to miejsce około 40 lat temu. Wagonik służył za altankę, pomieszczenie prasowalni, hodowlę królików i podwórkowy magazyn. Aktualnie wewnątrz przechowywane są stare okna.
Budowa ruszyła wbrew rozporządzeniu prezydenta
Inicjatorem inwestycji był Aleksander Bobkowski - prezes Polskiego Związku Narciarskiego i wiceminister transportu. Dzięki jego staraniom powstała państwowa spółka "Linkolkasprowy", której celem było wybudowanie kolejki linowej z Kuźnic na Kasprowy Wierch. Projekt oficjalnie ogłoszono w 1934 r.
Przeciwko inwestycji, w obawie przed naruszeniem tatrzańskiej przyrody, protestowały liczne środowiska przyrodnicze, turystyczne i naukowe. Budowę rozpoczęto wbrew obowiązującemu rozporządzeniu Prezydenta RP o ochronie lasów, o prawie budowlanym, ustawie o ochrony przyrody i ustawie o koncesjach na koleje. To oburzyło Państwową Radę Ochrony Przyrody z prof. Władysławem Szaferem na czele, która w odpowiedzi na łamanie prawa i zignorowanie postulatów przyrodników w całości podała się do dymisji. Tej jednak nie przyjęto, podejmując kolejne inwestycje obejmujące rozbudowę infrastruktury turystycznej i narciarskiej. Do realizacji kolejki dodatkowo motywował zbliżający się termin mistrzostw FIS w 1939 r. W ramach przygotowań wybudowano też hotel na Kalatówkach, kolej na Gubałówkę, zmodernizowano skocznię oraz infrastrukturę drogowo-kanalizacyjną w Zakopanem.
W każdym wagonie konduktor
Kolejka pokonuje 936 m różnicy poziomów, kursując na trasie o długości 4291,59 m, co w czasie otwarcia klasyfikowało ją na 3 miejscu na świecie pod względem długości trasy. Stacja końcowa znajduje się na wysokości 1959 m n.p.m., 26 m poniżej szczytu Kasprowego Wierchu. Na stacji na Myślenickich Turniach mieści się maszynownia napędów niezależnych dla obydwu odcinków. Ponadto w razie awarii zasilania, stacja może uruchomić własną prądnicę napędzaną silnikiem diesla. Każdy z odcinków posiada dwie liny nośne, linę pędną oraz pomocniczą.
Zabytek do wzięcia
Gdyby wagonik udało się odkupić i wyremontować, stanowiłby niezwykle cenny element zbiorów planowanego muzeum kolejki, obok historycznej stalowej szpuli z 1936 r. na którą nawijana była lina. Póki co, zabytek cierpliwie czeka na swój lepszy czas. Dotychczasowa "emerytura" choć przebiegała spokojnie, z pewnością nie była godna jego pracowitego stażu. Może ktoś się w końcu zlituje? Może stary wagonik znajdzie swe zasłużone miejsce w ciepłej i suchej muzealnej gablocie? Wiesław Michnikowski zaśpiewałby zapewne "Niedocenione jest i bardzo niepewne życie staruszka".
Piotr Skucha