Opakowania i butelki zatruwają nasze codzienne jedzenie mikroplastikiem?

Chyba nikogo nie trzeba już przekonywać, jak ogromnym problemem są na całym świecie plastikowe odpady, ale nie wszyscy zdają sobie jeszcze sprawę, że mikroplastik może być znacznie poważniejszym problemem.

Do niedawna nie zdawaliśmy sobie sprawy, że nasz problem z plastikiem jest jeszcze większy niż się wydawało, bo praktycznie nie mieliśmy pojęcia, co tak naprawdę dzieje się z tym tworzywem. Ostatnie badania pokazują jednak, że mamy się czego obawiać, bo mikroplastik jest zagrożeniem dla zdrowia i życia wszystkich istot zamieszkujących naszą planetę, również nas i znajduje się dosłownie wszędzie - w morskiej wodzie, w słodkiej wodzie, w powietrzu, a nawet arktycznym śniegu! A jeśli jest go sporo nawet w tak odległym zakątku świata, to lepiej nie myśleć o jakich stężeniach mówimy w przypadku mocno zaludnionych czy uprzemysłowionych obszarów. 

Reklama

Co więcej, najnowsze badania sugerują, że powinniśmy się obawiać nie tylko tak oczywistych źródeł mikroplastiku, jak starzeją się opony, tkaniny syntetyczne czy produkty higieny osobistej, bo przyczyniamy się do powstawania takich zanieczyszczeń również… odkręcając butelkę z wodą czy otwierając opakowanie z jedzeniem. Część z nich dostaje się do naszego pożywienia, więc je zjadamy, a część unosi się w powietrzu, więc nimi oddychamy, co jak dobrze wiemy może przynieść w przyszłości poważne skutki - mówiąc krótko, nawet we własnych domach nie jesteśmy bezpieczni.

To starali się właśnie zweryfikować naukowcy australijskiego University of Newcastle z doktorem Cheng Fangiem na czele, którzy przeanalizowali takie czynności, jak otwieranie opakowania czekolady, zrywanie plastikowych taśm bezpieczeństwa czy odkręcanie butelek z napojami. Wszystkie zostały poddane analizie chemicznej i pod mikroskopem, żeby sprawdzić, jak dużo plastiku i jakiej wielkości cząsteczki są tak naprawdę uwalniane (pod uwagę brano tylko te poniżej 5 mm) podczas tych czynności. Zidentyfikowane cząstki przybierały formę włókien, fragmentów oraz trójkątów o wielkości od nanometrów do milimetrów. 

A o jakich ilościach mówimy? Podczas rozcinania opakowań czy odkręcania plastikowych butelek mówimy o 10-30 nanogramach z każdych 300 centymetrów plastiku, a różnice wynikają głównie z różnych technik otwierania oraz takich czynników, jak sztywność, grubość czy gęstość plastiku. I choć same w sobie ilości te nie są wcale duże, to jeśli przełożymy je na niemal wszystkich ludzi mieszkających na naszej planecie, to dostajemy pokaźną sumkę, którą dokładamy do obecnych już w powietrzu czy wodzie mikroplastikowych zanieczyszczeń. A naukowcy są niemal pewni, że przyczynia się to do wielu schorzeń, z powodu których teraz cierpimy, chociaż jak wspomnieliśmy to relatywnie świeża kwestia, więc wciąż potrzebujemy kolejnych badań. 

Źródło: GeekWeek.pl/

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy