Podkręć bas, by ugasić ogień. Projekt, który zadziwia

Dudniący bas potrafi nie tylko rozkręcić porządną imprezę. Jak udowodnili dwaj studenci z Virginii może również skutecznie... gasić ogień. Skonstruowana przez nich maszyna robi ostatnio w sieci prawdziwą furorę.

Viet Tran i Seth Robertson - to właśnie oni stoją za nowatorskim projektem urządzenia gaśniczego o nazwie "Pump up the bass, to douse a blaze" (Podrkęć bas, by zgasić płomień). Dwóch młodych inżynierów opracowało i opatentowało swą rewolucyjną metodę na uniwersytecie George'a Masona w Halifax.

Pomysł na to, by ogień zwalczać falami dźwiękowymi pojawił się, gdy obaj poszukiwali pomysłu na projekt (Advanced Senior Design), który mogliby zaprezentować podczas obrony pracy dyplomowej.

Podczas zajęć na uczelni dowiedzieli się, że nad zagadnieniem już wcześniej bez większego powodzenia pracowały agencja DARPA oraz West Georgia University (projekt "Prometheus"). To dało im impuls do działania. "Czemu ma nie udać się to właśnie nam?" - pomyśleli i zabrali się do działania.

Efekt ich prac to ważący 9 kilogramów prototyp, który pochłonął 600 dolarów wspólnych oszczędności i wiele godzin testów. Nie poszły one na marne. Urządzenie zadziałało tak, jak sobie tego życzyli. Seth i Viet podkreślają, że ich basowa gaśnica jest lepsza, niż tradycyjne metody z kilku względów. Nie oddziaływuje na otoczenie pożaru (jak woda, która zalewa nie tylko płomień, ale i wszystko wokół), nie jest toksyczna, a przede wszystkim ma wiele perspektyw rozwoju.

"To urządzenie można montować na dronach, dzięki czemu praca strażaka będzie bezpieczniejsza. Patrząc w przyszłość, widzimy dla tego systemu także zastosowanie w przestrzeni kosmicznej" - mówi Tran, a Robertson dodaje:

"W kosmosie zawartość gaśnicy momentalnie ginie. Ale możesz naprowadzić fale dźwiękowe bez grawitacji".

Początkowo studenci zakładali, że to duże głośniki i wysokie częstotliwości dźwięku będą w stanie zdławić ogień. Okazało się, że jest dokładnie odwrotnie.

"To niska częstotliwość daje radę. Basowe łupanie, jak w hip-hopowych kawałkach" - zauważa Viet Tran i żartuje, że na koncertach 50 Centa niepotrzebne są gaśnice. W razie pożaru raper może ugasić ogień głębokim basem.

Reklama

Dziś młodym wynalazcom humor dopisuje, jednak nie od razu ich projekt spotkał się z uznaniem na uczelni. Koledzy z roku pukali się w głowę, twierdząc że to porywanie się z motyką na słońce. Kilu profesorów również zamykało przed nimi drzwi, aż w końcu zielone światło do działania dał profesor Brian Mark, który został promotorem nowatorskiej pracy.

"Najpierw wydawało mi się, że to nie może wypalić. Niektórzy studenci wolą bezpieczną ścieżkę, ale Viet i Seth wybrali opcję wysokiego ryzyka" - opowiada Brian Mark, naukowiec który wcześniej nie miał zielonego pojęcia o gaśnicach.

"Oni są naprawdę wyjątkowi. Viet odpowiada za pomysły, a Seth za wykonanie praktyczne. Na końcowej prezentacji Tran chciał wykonać prezentację w jakimś nowatorskim programie, ale skończyło się na klasycznym Power Poincie. Co prawda nie wygrali głównej nagrody, ale ich prezentacja przed szeroką publicznością zrobiła duże wrażenie" - dodaje promotor młodych inżynierów.

Wynalazcy trzymają się razem od dawna. Poznali się jeszcze jako pierwszoroczniacy, gdy rozpoczęli studia. Różnią się nie tylko powierzchownością. Także charakterem i zainteresowaniami. Tworzą jednak świetny duet, uzupełniając się nawzajem.

Ich losy mogą się jednak wkrótce rozejść. Robertson, który już teraz pracuje dla amerykańskiego Departamentu Obrony Stanów Zjednoczonych otrzymał również propozycję zatrudnienia od Akademii Sił Powietrznych USA. Tran z kolei kuszony jest przez francuskiego giganta - Zodiac Aerospace.

Niezależnie od tego, jaką ścieżkę rozwoju wybiorą, mamy nadzieję, że znajdą czas na dopracowanie swojego niezwykle obiecującego projektu. Wieloczynnościowa, basowa gaśnica to gadżet, który chętnie widzielibyśmy również u siebie w domu...



INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy