Życie na wodzie: Zamieniając dom na łódź
Śpią, pracują, odpoczywają, jedzą na stole, oglądają telewizję - robią wszystko, co ludzie normalnie robią w swoich domach. Tylko, że nie mają domów, bo mieszkają... na łodziach. Niektórzy z nich zarabiają miliony, ale i tak wolą swoje pływające rezydencje od tych murowanych.
Każdy, kto był nawet na średniej wielkości jachcie lub łodzi motorowej wie, że można spokojnie spędzić na takiej jednostce kilka dni. Ma łóżka, lodówkę, zlew, półki, a obecnie większość ma też własną toaletę. Czego więcej potrzeba do życia?
Są ludzie, którzy na to pytanie odpowiedzieli: "niczego". I zamieszkali na jachcie.
Część sprzedała swoje posiadłości, żeby mieć pieniądze na życie na morzu. Inni traktują to jak drugi dom, pozostawiając sobie miejsce do mieszkania Zdecydowali się na to głównie ze względu na miłość do morza. Do pływania. Do wolności i nieskrępowanego życia.
Ale są też bardziej prozaiczne powody, takie jak niskie opłaty - odpadają im koszty wynajmu i utrzymania mieszkania czy domu. Trzeba opłacić jedynie miejsce w marinie, gdzie jest prąd i woda. No i dbać o łódź. Jednak w niektórych europejskich, amerykańskich czy australijskich miastach jest to opłacalne rozwiązanie.
No właśnie, mariny. Można oczywiście wieść koczowniczy żywot cumując tylko w dzikich miejscach, ale to rozwiązanie tylko dla ekstremistów. Trzeba znaleźć cywilizowane miejsce do zacumowania. Druga bardzo ważna rzecz to klimat.
Niestety przez to możecie zapomnieć o takim stylu życia w Polsce. Po pierwsze nie ma portów, w których można byłoby stać cały rok. Po drugie, cóż, każdy wie, jaką mamy pogodę.
Gdzie podziewają się więc ci, którzy żyją w łodziach? Na przykład na Cyprze.
W takich nadmorskich miastach jak Pafos czy Limassol można spotkać mnóstwo ludzi żyjących w ten sposób. Często zostają w jednym porcie przez wiele dni, a nawet tygodni, choć przeważnie nie są przywiązani do konkretnego miejsca. Nie płacą za wynajem mieszkania ani pokoju hotelowego. Mają dostęp do energii elektrycznej. A pogoda? Bez komentarza.
Choć oczywiście wodnych nomadów można spotkać wszędzie, gdzie jest dostęp do morza. Niektórym wystarczy nawet duża rzeka. USA, Kanada, Włochy, Hiszpania, Grecja, Meksyk - długo by wymieniać.
Taki sposób życia jest też dość popularny w Holandii i Wielkiej Brytanii. W Amsterdamie czy Londynie jest mnóstwo kanałów, gdzie można zacumować łodź-dom. W stolicy Anglii w ten sposób mieszkali choćby Rod Stewart, Ronnie O’Sullivan czy Nick Cave. Znani i bogaci, którzy pomimo milionów na koncie woleli spać na co dzień pod pokładem niż w murowanej sypialni.
Ale mieszkanie na wodzie nie jest dla każdego. To wymagający tryb życia. Trzeba zawsze dbać o zapasy: wodę i jedzenie. Niektóre jednostki mają potężne zbiorniki, dzięki którym można przechowywać wodę, jednak nadal trzeba ciągle pamiętać o jej uzupełnianiu. Także regularne zaopatrzenie w żywność może stanowić nie lada wyzwanie.
Inną sprawą jest pranie i mycie się. Niektórzy montują nawet pralki i prysznice, ale jest to bardzo kosztowne. Jeśli ktoś chce uniezależnić się od prądu w marinach, rozwiązuje kwestie zasilania panelami słonecznymi albo generatorami: wiatrowymi lub na paliwo.
Wodni ludzie podkreślają jeszcze jeden mankament swojego patentu na życie - brak przestrzeni osobistej. Najczęściej bowiem na taką przygodę decydują się pary albo rodziny z dziećmi. W takim układzie trzeba spędzać z bliskimi praktycznie każdą chwilę. Rzadko kiedy bywają momenty, gdy można odpocząć od siebie. Stąd też częstą radą dla początkujących jest zadanie sobie pytania: "jak dobrze żyje ci się z twoją drugą połówką?".
Doświadczeni mieszkańcy łodzi oprócz zastanowienia się nad kondycją związku mają też inną ważną radę dla nuworyszy. Podobno najlepiej jest na początku spróbować. Najpierw miesiąc, potem dwa. Nie rzucać od razu całego swojego dotychczasowego życia na rzecz morza, bo istnieje szansa, że skończy się to wielkim rozczarowaniem i mocnym nadszarpnięciem budżetu.
Niemniej coraz więcej ludzi pomimo trudności decyduje się na taki krok. Bo życie na wodzie to dla nich wolność. Ich dom jest tam, gdzie chcą. Są w podróży przez cały rok. Mają też ponoć najlepszych sąsiadów na świecie, bo spotykają głównie tych, którzy żyją w ten sposób. Jeśli więc myślisz o tym, by odmienić swoje życie i nie boisz się spania w gigantycznej kołysce bujającej się każdej nocy na falach, może warto rozważyć pójście w ich ślady i choć na chwilę zamieszkać na jachcie?
/rk