Houseparty - aplikacja popularna w trakcie pandemii niesie ze sobą sporo zagrożeń

Ray Walsh, ekspert ds. prywatności w branży cyfrowej wyraził obawy dotyczące niepokojącej ilości danych osobowych jakie gromadzi komunikator Houseparty, szczególnie popularny podczas pandemii i konieczności pozostania w domu.

Aplikacja Houseparty
Aplikacja Houseparty materiały prasowe

Houseparty to grupowy komunikator do wideo-czatu, który zyskał sporą popularność za sprawą epidemii koronawirusa. Zmuszone do pozostania w domach osoby łatwo było skusić wieloma interesującymi funkcjami, urozmaicającymi rozmowy na odległość. Niestety wszystko to wiąże się również z obawami dotyczącymi prywatności.

Wspomniał o nich Ray Walsh, ekspert ds. prywatności w branży cyfrowej. Według niego aplikacja gromadzi niepokojącą ilość danych osobowych, które obejmują m.in. dane geolokalizacyjne. Te Houseparty może teoretycznie wykorzystać do śledzenia swoich użytkowników. Walsh stwierdził przy tym, że informacje te są szczególnie przerażające, biorąc pod uwagę ile informacji można uzyskać z aplikacji.

Swoje zdanie wygłosiła również Gehan Gunasekara, profesor prawa handlowego na uniwersytecie w Auckland. Jej zdaniem aplikacje Houseparty można określić mianem "konia trojańskiego", który jest w stanie prześledzić wszystkie nasze działania. Korzystając z niej sami zgadzamy się na śledzenie naszej lokalizacji oraz tego z kim się i jak często się kontaktujemy itp.

Oliwy do ognia dodają też sami użytkownicy, którzy twierdzą, że od czasu pobrania Houseparty, ich inne konta oraz subskrypcje zostały w widoczny sposób naruszone.

Houseparty odniosło się do całej sytuacji na Twitterze, określając ją mianem "fałszywych oskarżeń". Następnie stwierdziło, że wszystkie te informacje są dziełem kampanii oszczerstw i chętnie przeznaczy milion dolarów nagrody, dla tego, kto będzie w stanie to udowodnić. Firma podkreśliła też, że wszelkie dane przechowywane na jej serwerach są bezpieczne.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas