Cybergułag, czyli jak Rosja walczy z koronawirusem
Coraz większa liczba państw oraz regionów wprowadza cyfrowe systemy śledzenia, pozwalające zahamować rozprzestrzenianie się koronawirusa. Na podobną technologią postawiła też Moskwa. Analitycy zwracają uwagę, iż mamy do czynienia ze swoistym, "cyfrowym gułagiem".
Kolejne kraje oraz regiony przyłączają się do walki z koronawirusem w postaci cyfrowej. Niemcy i Francuzi opracowują własne aplikacje, Polacy także testują program na smartfony pozwalający wykrywać rozprzestrzenianie się koronawirusa. Giganci, jak Google i Apple, wprowadzą do swoich mobilnych systemów natywne rozwiązania ostrzegające przed zarażeniem się COVID-19. Rosja poszła jednak o krok dalej, czerpiąc inspirację z azjatyckich systemów inwigilacji obywateli. Analitycy nazywają moskiewską technologię nowoczesnym cyber-gułagiem.
W jaki sposób Rosja chce cyfrowo kontrolować koronawirusa?
Pandemia COVID-19 dała władzom rosyjskim możliwość przetestowania nowych technologii połączonych z inwigilacją w praktyce. Według CNN, zwolennicy prywatności oraz wolności obywatelskiej obawiają się, iż rząd buduje zupełnie nowe możliwości nadzoru, które zostaną w kraju na dłużej.
Jednym z najbardziej rozpowszechnionych narzędzi technologicznych do walki z koronawirusem na terenie Moskwy jest system rozpoznawania twarzy. Co prawda samo rozwiązanie działa już od początku 2020 roku, jednak dopiero teraz było w stanie pokazać swój pełen potencjał. Rosyjska policja chwali się, iż ujęła setki osób, które naruszyły kwarantannę i izolację - właśnie za pomocą kamer oraz technologii rozpoznawania twarzy. Na terenie rosyjskiej stolicy znajdziemy ponad 170 tysięcy sprzętów czuwających nad tym, aby nikt nie złamał prawa. Niektórzy sprawcy, którzy złamali zasady i wyszli ze swoich domów, mieli przebywać na zewnątrz mniej niż minutę - zanim zostali złapani przez kamerę, a później ukarani.
Szef moskiewskiej policji Oleg Baranov na prasowym briefingu przekazał, iż chce, aby na ulicach znalazło się jeszcze więcej kamer. W Moskwie w ciągu najbliższych tygodni pojawi się 9 tysięcy dodatkowych kamer.
To jeszcze nie wszystko. W ramach walki z koronawirusem rosyjski rząd wykorzystuje również narzędzia do analizy sieci społecznościowych poszczególnych osób - w szczególności tych podejrzanych o zakażenie. Jedną z "ofiar" tego typu analiz stała się wyśledzona mieszkanka Chin, która przyleciała w lutym do Moskwy z Pekinu. Za pośrednictwem social mediów, władze szybko ustaliły jej tożsamość oraz podjęły odpowiednie kroki.
Ostatnią technologią wykorzystywaną do śledzenia obywateli są dane geolokalizacyjne. Dzięki współpracy z operatorami, rząd rosyjski może śledzić konkretne osoby i zbierać dane na ich temat - nie będą one w żaden sposób zanonimizowane. Zgodnie z opisem znajdującym się w specjalnym dekrecie prawnym, śledzeni obywatele Moskwy przy pomocy danych pochodzących z geolokalizacji będą mogli otrzymywać konkretne wiadomości. Za ich pomocą Rosja chce wysyłać ludzi na kwarantanny, a także ostrzegać potencjalnie zarażonych, u których nie wystąpiły jeszcze objawy.
Kod QR, czyli władza wie wszystko
Moskwa inspiruje się Chinami i wprowadza technologię kodów QR do szerszego zastosowania. Sposób działania tego pomysłu jest w teorii bardzo prosty, jednak niesie za sobą permanentną inwigilację obywatela.
Każdy mieszkaniec Moskwy oraz regionu moskiewskiego w wieku 14 lat lub wyższym musi pobrać na swojego smartfona specjalny kod QR potrzebny do poruszania się po mieście. Po zarejestrowaniu się na specjalnie przygotowanej, rządowej stronie internetowej (lub za pośrednictwem aplikacji na telefon), obywatele mogą z wyprzedzeniem podać trasę oraz swój cel. Następnie wszystkie te informacje zamknięte są w postaci kodu QR, który będzie sprawdzany przez władze.
Na początku opisywane rozwiązanie dotyczyło jedynie osób korzystających z transportu publicznego, jednak rządzący twierdzą, że tego typu ograniczenia będą stopniowo zwiększane - aż do momentu, w którym kod QR trzeba będzie mieć nawet na krótki spacer po dzielnicy.
Policja w Moskwie może skanować kody i reagować na naruszenia. Sam system jest także ograniczony. Osoby podróżujące do pracy mogą otrzymać "cyfrową przepustkę" na dojazd i powrót do domu. Obywatele przebywający w mieszkaniach mogą jednak skorzystać z kodów QR tylko dwa razy w tygodniu - jeden kod jest ważny przez jeden dzień. To prawdziwy poligon doświadczalny dla nowoczesnych technologii monitoringu oraz inwigilacji milionów osób.
Władze lokalne już analizują dane. 10 kwietnia, w dniu w którym system monitoringu został uruchomiony na szeroką skalę, rządzący dowiedzieli się, iż na ulice Moskwy wyszło 3,5 miliona osób, które spędziły na zewnątrz średnio około sześciu godzin.
O jedno kliknięcie od rewolucji
Krótko po uruchomieniu systemu opierającego się na kodach QR, burmistrz Moskwy zdecydował, że jeszcze nie czas na jego pełne wdrożenie - raportuje serwis The Moscow Times. Póki co władza nie będzie korzystała ze wspomnianego rozwiązania. Szefowie branży informatycznej rosyjskiej stolicy przekonują jednak, że całość jest gotowa od strony technologicznej i czeka tylko na akceptację ze strony odpowiednich władz miasta.
- Wrócimy do tego problemu, jeśli sytuacja epidemiologiczna ulegnie pogorszeniu lub kiedy zaobserwujemy znaczące nasilenie naruszeń powiązanych z pobytem w domu. Mam nadzieję, że tak się jednak nie stanie - przekonywał burmistrz Moskwy, Siergiej Sobyanin.
Nowa ustawa federalna podpisana przez Władimira Putina może być jednak skuteczniejsza niż kody QR. Pozwala ona bowiem na skazanie osób łamiących kwarantannę nawet na siedem lat pozbawienia wolności.