Czy wkrótce będziemy mieszkać w podwodnych miastach?
Życie poniżej poziomu morza jest możliwe, przynajmniej przez krótki czas. Co zatem stoi na przeszkodzie, by stworzyć podwodne miasta i do nich uciec z przeludniających się lądów?
Ian Koblick miał nadzieję, że kolorowe wodorosty, które przyniósł ze sobą na zajęcia, wywołają odpowiednie wrażenie. Jego profesor biologii morskiej na Uniwersytecie Stanforda doceniła ich piękno i zapytała, skąd je ma. Ian odpowiedział, że zebrał podczas zwiedzania kalifornijskiego wybrzeża z użyciem akwalungu. Pani profesor na to: " Nurkowanie jest dla śmiałków. Jeżeli chcesz być prawdziwym naukowcem, zbieraj próbki jak na naukowca przystało".
Eksodus
Był rok 1962 r. i nie trwało długo zanim jej słowa przeterminowały się. Eksploracja wraków statków przez Jacquesa-Yvesa Cousteau, odkrycie nieznanej wcześniej morskiej flory i fauny, opracowanie nowych technik eksploracji morskich głębin - wszystko to wzbudziło powszechne zainteresowanie "podwodnym światem". Fala zwykłej, ludzkiej ciekawości była stymulowana przez naukowców, którzy chcieli zbadać tę alternatywną rzeczywistość. Wtedy nie było jeszcze mowy o tworzeniu ludzkich kolonii na dnie morza.
Koblick nie odpuścił. Stał się badaczem oceanów, akwanautą i multimilionerem. Wkrótce otworzył La Chalupa - największy i najbardziej zaawansowany na świecie podwodny kompleks mieszkalno-badawczy.
Zainteresowanie ludzkości obszarami oceanów nie ucichło. Spośród kilkunastu podwodnych siedlisk, które kiedykolwiek istniały, tylko trzy pozostają aktywne. Wszystkie znajdują się w obrębie archipelagu Florida Keys. Koblick i jego współpracownicy posiadają dwa z nich - Marine Lab, będący laboratorium używanym do podstawowych badań i szkoleń m.in. przez US Navy i NASA, oraz Jules Undersea Lodge, czyli luksusowy hotel, w którym pokój kosztuje 675 dol. za noc.
Stworzenie ludzkiego siedliska pod wodą na większą skalę byłoby korzystne nie tylko ze względu na aspekt naukowy inwestycji, ale i w kontekście walorów turystycznych. Zwolennicy exodusu do podwodnych miast przekonują, że rozwiązałoby to problem z przeludnieniem świata i zabezpieczyło ludzkość przed katastrofami naturalnymi, które regularnie nawiedzają naszą planetę.
Pod ciśnieniem
Według Koblicka, technologia pozwalająca na stworzenie podwodnych kolonii już istnieje. Należące do niego laboratorium badawcze i hotel są tego najlepszymi przykładami. Dzisiaj obsługuje je blisko 100 osób.
"Nie ma żadnych technicznych przeszkód. Jeżeli masz wystarczająco dużo pieniędzy i potrzebę, możesz przenieść się pod wodę już dzisiaj" - anonsuje Ian Koblick.
Zanim ludzkość na dłuższy okres przeniesie się na dno oceaniczne, muszą zostać ulepszone systemy ewakuacyjne oraz mechanizmy kontroli podwodnych warunków środowiskowych, a przede wszystkim - wilgotności powietrza.
Najważniejsze jest bezpieczeństwo, dlatego operatorzy układów kontroli składu powietrza, temperatury czy systemów podtrzymywania życia muszą być cały czas czujni. Biorąc pod uwagę to, że część ludzkości przeniesie się pod wodę, ktoś na powierzchni będzie musiał czuwać nad ich bezpieczeństwem. Tak jak teraz robi to ekipa zatrudniana przez Koblicka.
Trzecia z podwodnych placówek, które obecnie istnieją, to National Oceanic and Atmospheric Amdinistration's Aquarius Reef Base. Obiekt ma kształt jasnego, żółtego dysku unoszącego się na powierzchni wody, z którym 18 metrów niżej jest połączona kapsuła badawcza. Zbiera ona dane z różnych czujników i za pośrednictwem internetu przesyła do zlokalizowanej na lądzie bazy centralnej. Przyszłe podwodne kolonie do komunikacji będą wykorzystywać najprawdopodobniej sieci satelitów.
Jednym z największych wyzwań płynących z konstrukcji podwodnych kompleksów jest ich uniezależnienie energetyczne. Do zapewnienia takiej formy autonomii naukowcy będą chcieli wykorzystać fale morskie lub ogniwa fotowoltaiczne. Analizowana jest również dostępność alternatywnych źródeł energii z wykorzystaniem alg morskich lub kominów hydrotermalnych.
Budowa dużych, podwodnych osiedli jest prostsza niż wytworzenie jednej, dużej kapsuły. Poszczególne moduły, wykonane ze stali, szkła i cementu, w krótkim czasie można dowolnie modyfikować i adaptować do potrzeb przyszłych kolonizatorów. Tego typu obiekty poza tym nie będą mogły być zanurzone na głębokości większej niż 300 m, ponieważ wiązałoby się to z koniecznością wnoszenia bardzo grubych ścian i długimi czasami dekompresji podczas powrotów na powierzchnię.
Skład powietrza potrzebny do podtrzymania akwanautów przy życiu zależy od głębokości, na jakiej będą przebywać. Przy obecnych operacjach głębokościowych wykorzystuje się sprężarki, które regularnie dostarczają nurkom świeże powietrze. Dodawany jest do niego środek chemiczny o nazwie Sodasorb, który z mieszaniny reakcyjnej usuwa dwutlenek węgla.
Przy schodzeniu na duże głębokości akwanauci będą musieli zażywać dodatkowe substancje ochronne, aby utrzymać właściwy stosunek tlenu do innych gazów rozpuszczonych we krwi - azotu (na głębokości 150 m) i helu (300 m). Dzieje się tak dlatego, że przy wysokim ciśnieniu organizm potrzebuje innych składników powietrza niż w codziennym, normalnym życiu.
Aby przyszłe kolonie podwodne stały się samowystarczalne, będzie trzeba hodować w nich rośliny, które na bieżąco będą dostarczać świeży tlen.
Mieszkańcy podwodnych miast mają żywić się głównie owocami morza, czyli tym, co uda się im pozyskać na dnie oceanu. Ryby i plankton stanowić będą podstawę ich diety, niemniej jednak w puszkach otrzymywać mają inne rarytasy z lądu. Pod tym względem może to przypominać pobyt na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej czy w odciętej od świata placówce badawczej na Antarktydzie.
W podwodnych miastach niemożliwe stanie się gotowanie, bowiem wydzielanych w tym procesie zapachów nie będzie jak się pozbyć. Podobnie jak w samolotach, w statycznym powietrzu wszelkie zapachy są intensywniejsze. Jakiekolwiek formy wietrzenia z wiadomych względów odpadają, natomiast angażowanie w to sprężarek byłoby zwyczajnym marnotrawstwem energii.
Problemu nie powinno być z ludzkimi odpadami, które mają być albo uwalniane do środowiska (po odpowiedniej obróbce), albo gotowane na drobny popiół.
Głębia
Wielu biologów morskich jest zachwyconych możliwością życia pod wodą.
"Istnieje wielu naukowców, którzy mocno wierzą, że jedynym sposobem, aby naprawdę zrozumieć, co dzieje się w środowisku oceanicznym, jest być tam. Obecnie nurkowie z powierzchni mają dziennie ok. 1,5 godziny na pobranie wszystkich próbek, zrobienie pomiarów. Jeżeli faktycznie moglibyśmy zamieszkać w głębinach oceanicznych przez 6 miesięcy, moglibyśmy znacznie zwiększyć naszą produktywność badawczą" - wyjaśnia Tom Poots, dyrektor Aquarius Reef Base.
Na stworzeniu kolonii głębinowych skorzystają nie tylko biolodzy. Archeolodzy będą mogli wziąć się za eksplorację zatopionych statków i poszukiwanie różnego rodzaju artefaktów. Do dziś pod wodą szkoli się astronautów, bowiem to środowisko bardzo dobrze symuluje warunki życia panujące w przestrzeni kosmicznej.
Podwodne kolonie będą przede wszystkim świetnymi centrami edukacyjnymi. Odwiedzający je studenci będą mogli poznać morską faunę i florę z pierwszej ręki. M.in. z tego powodu Koblick przekształcił dawne laboratorium La Chalupa w Jules Undersea Lodge, które pełni funkcję zarówno hotelu, jak i placówki edukacyjnej.
"To daje ludziom pełniejszą możliwość obserwowania podwodnego środowiska i poczucia na własnej skórze, że właśnie tam narodziło się życie. Piękno i bogactwo morskiej flory i fauny po prostu zachwycają" - twierdzi oczarowany Koblick.
Ale na podwodnych miastach będzie można też sporo zarobić. Coraz więcej międzynarodowych firm wyraża swoje zainteresowanie górnictwem głębinowym minerałów i metali, zwłaszcza wokół krajów wyspiarskich, takich jak Wyspy Cooka, Seszele czy Tonga.
Chiny podjęły już pierwsze kroki w celu zbadania rentowności wydobycia z dna oceanicznego skał manganowych, które zawierają duże ilości niklu, miedzi, kobaltu, manganu i złota. Teraz tego typu operacje są bardzo skomplikowane, bo wymagają wieloletnich przygotowań. Dla akwanautów będą codziennością - jak zwyczajny dzień roboczy.
No to "hop"
Walory edukacyjne i turystyczne to jedno, ale życie w oceanicznych głębinach może być dla nas znacznie istotniejsze. Coraz więcej naukowców przekonuje, że przeniesienie się pod wodę to jedyny sposób na zachowanie ciągłości naszego gatunku w obliczu apokalipsy.
W przypadku zagrażającej istnieniu rasy ludzkiej klęski żywiołowej, exodus do oceanów może być odwróconą wersją Arki Noego. Mając to na uwadze, brytyjski futurolog Philip Pauley zaprojektował samowystarczalne, podwodne siedlisko Sub-Biosphere 2. Zbudowana z kolistych modułów konstrukcja może wypłynąć na szerokie wody, a następnie zanurzyć się, tworząc schronienie dla 50-100 osób.
"Budowa podwodnego miasta jest wszystkim, o czym myślę przez ostatnie 20 lat. Nie chcę być postrzegany jako fanatyk, więc czekam na odpowiedni moment, kiedy zbiorę właściwych ludzi wokół siebie. Kiedy świat dostrzeże potencjał podwodnych kolonii, będę już gotowy ze swoim projektem" - mówi Pauley, który prowadzi różnego rodzaju spotkania i wykłady akademickie o przyszłości głębinowych miast.
Większość projektów podwodnych miast mogłaby zostać zrealizowana już dzisiaj. Tym, co wciąż wstrzymuje ludzkość przed takimi działaniami, jest brak motywacji i odpowiedniego finansowania. Polska firma Deep Ocean Technology (DOT) uważa, że turystyka jest sposobem, który uczyni z podwodnych kolonii przedsięwzięcie opłacalne ekonomicznie.
Polacy mają już podpisaną umowę na budowę podwodnego hotelu na Malediwach w ciągu najbliższych trzech lat. Prowadzone są bardzo zaawansowane rozmowy nad kolejnymi konstrukcjami w innych rejonach świata - w Dubaju, Singapurze, a nawet w Norwegii.
"Wciąż stosunkowo niewielu ludzi nurkuje, ale podwodny świat jest piękny i pełen niezwykłych stworzeń. Społeczeństwo może myśleć, że nasze projekty są przeznaczone dla bardzo bogatych osób, ale to nieprawda. Chcemy, by nasze placówki w rzeczywistości nie były dużo droższe od normalnych, lądowych hoteli" - twierdzi Paweł Podwojewski, czołowy architekt DOT.
Głębinowe hotele tworzone przez DOT będą funkcjonowały podobnie jak łodzie podwodne. Stosunkowo lekkie konstrukcje ze stali i szkła mają być umieszczane na odpowiedniej głębokości, a w razie potrzeby błyskawicznie wynurzane przy użyciu zbiorników balastowych.
Water Discus Hotel na Malediwach ma znajdować się 10 m pod wodą, nie głębiej, z powodu optymalizacji dostępu światła słonecznego. Pojedynczy obiekt będzie miał powierzchnię użytkową ok. 1000 m kw. Znajdą się w nim 22 pokoje hotelowe, bar i restauracja z widokiem na okoliczne rafy koralowe.
W przyszłości właśnie tego typu konstrukcje mogą być odpowiedzią na rosnące przeludnienie świata. Podwojewski nie uważa jednak, by kiedykolwiek człowiek mógł na stałe zamieszkać pod wodą. Bez dostępu do światła słonecznego organizm nie funkcjonuje prawidłowo.
Z drugiej strony, Pauley uważa, że życie pod wodą jest logiczną konsekwencją ewolucji gatunku człowieka. Jest to dużo tańszy i łatwiejszy sposób przetrwania niż zakładanie ludzkich kolonii w kosmosie. "W przyszłości będziemy zakładać kolonie na innych planetach, ale jestem pewien, że część ludzkości będzie też żyła pod wodą" - podsumowuje.
Z wody powstałeś, do wody wrócisz
Koblick wątpi, że ludzkość kiedykolwiek na stałe przeniesie się pod wodę. To wspaniała wizja, wokół której można budować fabułę filmów science fiction, ale nic więcej. Kilka podwodnych placówek do celów naukowych to wszystko, co udało mu się osiągnąć, by zainteresować ludzkości oceanami.
"Miałem 27 lat, gdy poszedłem na swój pierwszy kurs nurkowania głębinowego. Teraz ma 74 lata. Spędziłem ponad 40 lat na próbach odblokowania idei życia w głębinach oceanów" - podsumowuje Koblick.
Ludzkości brakuje motywacji do schodzenia pod wodę. Jedyne, co mogłoby ją przekonać, to nieuchronna zagłada i konieczność opuszczenia lądów. Strach albo chciwość. "Gdyby na dnie oceanów leżały grudki złota, wszyscy schodziliby pod wodę w czasie krótszym niż pojedyncze uderzenia serca" - twierdzi Koblick.