Do 2100 r. amerykańskie miasta znajdą się pod wodą

Ponad 1700 amerykańskich miast - m.in. Boston, Nowy Jork i Miami - w ciągu najbliższych 100 lat może znaleźć się pod wodą. Naukowcy ostrzegają, że zagrożenie jest realne.

Świat zmienia się z dnia na dzień. Można być pewnym, że pod koniec XXI wieku jego oblicze będzie odmienne od tego, które obserwujemy na co dzień. Niektórzy z naukowców sugerują nawet, że za kilka dekad rozpocznie się seria wielkich klęsk żywiołowych, szczególnie powodzi, w wyniku których spora część świata znajdzie się pod wodą. Wszystkiemu winny narastający efekt cieplarniany.

Kara za dwutlenek węgla

Mimo że zmiany klimatyczne mają nieznaczny wpływ na natychmiastowy wzrost światowych średnich temperatur, to opinia publiczna łącznie ze środowiskiem naukowym, coraz częściej zaczyna panikować. Zmiany mogą nastąpić bardzo szybko, nawet w przeciągu najbliższych kilkunastu lat. A wtedy świat, jaki znamy, przestanie istnieć.

Reklama

Ale czy w wizjach globalnych katastrof jest choć ziarnko prawdy? Obawy sugerujące, że do 2100 r. wiele amerykańskich miast może znaleźć się pod wodą, nie są bezpodstawne. Opracowany przez Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu raport nie pozostawia wątpliwości, że drżeć powinni przede wszystkim mieszkańcy miast przybrzeżnych USA. W związku z globalnym wzrostem poziomu wód, znajdujące się w okolicach linii brzegowych ośrodki mogą zostać zalane. Sprawa jest na tyle poważna, że w ostrzeganie przed atakami sił natury włączyło się nawet ONZ.

- Nawet gdybyśmy jutro zatrzymali globalną emisję gazów cieplarnianych, to nie zatrzymamy działających sił przyrody. Fort Lauderdale, Miami Gardens, Hoboken, New Jersey za kilkanaście lat znajdą się pod powierzchnią wody - powiedział Benjamin Strauss, naukowiec z Climate Central, jeden z autorów raportu.

Dramatyczne cięcia emisji gazów cieplarnianych - znacznie mocniejsze niż te, na które zgodził się Barack Obama i przywódcy innych państwa - mogą ocalić kilkanaście z zagrożonych miast. To nie wystarczy by oszczędzić wszystkich mieszkańców przybrzeżnych ośrodków. Raz wprowadzone do atmosfery gazy cieplarniane, krążą w niej cały czas i wyraźnie oddziałują na klimat. Nie da się tego ot tak cofnąć, nawet zaprzestając dalszego rozwoju przemysłu.

- Wpływ człowieka na klimat spowodował ponad połowę obserwowanych zmian związanych ze wzrostem średniej globalnej temperatury, które dokonały się w latach 1951-2010. Z tego powodu ogrzały się oceany, stopiło się wiele lodowców i podniósł średni poziom wód w morzach. Liczba zagrożonych osób rośnie z minuty na minutę, tak bardzo, jak intensywnie emitujemy dwutlenek węgla do atmosfery - dodał.

Zatopione miasta

Przeprowadzone ostatnio symulacje są wielce niepokojące. Wynika z nich, że w okolicach 2100 r. pod wodą znajdzie się spora część Stanów Zjednoczonych. Do tego czasu globalny poziom wód wzrośnie nawet o 7 metrów, a to z kolei zagrozi życiu 18 mln ludzi zamieszkujących łącznie 1700 mniejszych lub większych miast. Za zjawisko to odpowiada rozszerzalność cieplna wody. Naukowcy szacują, że roztopienie się lodowców Grenlandii podniosłoby poziom światowych wód o 4,5 m, a dodając do tego coraz wyraźniej znikający lądolód Antarktydy (szczególnie jej wschodniej części) wartość tę jeszcze bardziej by podwyższył. To najczarniejszy z możliwych scenariuszy, ale jak najbardziej realny.

79 miast będzie zagrożonych powodzią znacznie wcześniej. Naukowcy sugerują, że do 2023 r. aż 835 000 Amerykanów będzie żyło poniżej poziomu wód. Połowa populacji Fort Lauderdale, Hoboken, i Palm Beach już teraz musi być w pogotowiu. Przez kolejne lata trwale zagrożone będzie kalifornijskie Sacramento i Norfolk w stanie Virginia. W tej drugiej miejscowości znajduje się największa baza amerykańskiej marynarki wojennej. Kilometry wojskowych instalacji nadbrzeżnych będą zagrożone już w latach 40. XXI wieku. Pentagon zaczął aktywnie planować przyszłość i przeprowadzkę największej amerykańskiej stacjonującej floty wojennej, choć jak bardzo skomplikowane będzie to przedsięwzięcie, nikomu nie trzeba mówić.

Aż połowa populacji Cambridge w stanie Massachusetts - po drugiej stronie Charles River - z Bostonem , Harvardem i MIT, będzie podtapiana we wczesnych latach 60. obecnego wieku. Zalane zostaną również niektóre nadmorskie miasta w Teksasie.

Ale regionem najbardziej podatnym na działanie wody i zmiany klimatyczne jest Floryda. Na półwyspie tym znajdują się dziesiątki miast, które pod koniec obecnego stulecia, znajdą się pod wodą. Znacząca część Miami będzie zatopiona przed 2041 r., a połowa Palm Beach 20 lat później. Wszystko z powodu specyficznej budowy geologicznej tej części USA. Miami jest zbudowane w większości ze skał wapiennych, których naturalnych perforacji nie sposób niczym zatamować. Nawet budując tamy czy ogromne wały przeciwpowodziowe, raczej nie uda się uratować tego malowniczego miejsca.

- Przeprowadzone przez nas symulacje wskazują, że do 2100 r. znaczna część Stanów Zjednoczonych znajdzie się pod wodą. Chyba, że do tego czasu zbudujemy odpowiedni system grobli i wałów przeciwpowodziowych - skomentował Strauss.

Jeszcze gorsza sytuacja panuje na Malediwach. Poziom wód otaczających archipelag ma znacznie podnieść się do 2100 r., przez co część z 390 000 zamieszkujących wyspy osób będzie zmuszona porzucić swoje domy. W przeszłości by zaprzestać pochłanianiu lądu przez morze, inżynierowie używali piasku i gruzu do budowy wysp w innych miejscach. Okazało się jednak, że takie konstrukcje zagrażają morskiemu ekosystemowi.

Teraz naukowcy odkryli sposób, w jaki można zapobiec katastrofie Malediwów. Ratunkiem dla tego położonego na Oceanie Indyjskim państwa jest projekt sztucznych wysp, które podnosiłyby się wraz z poziomem morza. Jest to pomysł skuteczny i jednocześnie neutralny dla środowiska. Wyspy wybudowane na potrzeby Malediwów będzą przymocowane do dna morskiego za pomocą mocnych przewodów i specjalnego systemu wysięgników. Dzięki temu konstrukcja będzie stabilna, nawet podczas silnego sztormu.

Firma Dutch Docklands International, zatrudniona przez rząd Malediwów do realizacji inwestycji, już rozpoczęła budowę pierwszych wysp - na jednej znajdzie się 200 luksusowych rezydencji, a na drugiej pole golfowe.

Wodny świat

Mimo silnego naukowego wsparcia, nie wszyscy dają wiarę w nadchodzącą falę, która zaleje Stany Zjednoczone. Sceptycy twierdzą, że to działania wynikające z chęci skłonienia mieszkańców Florydy, Cambridge czy Sacramento do przeprowadzki. Opustoszawszy, rejony te będą idealnymi celami inwestycji wielkich amerykańskich koncernów. Porównanie nasuwa się samo. Chcesz, by pracownicy szybko opuścili wypełniony po brzegi biurowiec? Nic prostszego, uruchom alarm pożarowy.

Podnoszący się stale poziom światowego oceanu zagraża nie tylko miastom przybrzeżnym, ale i całym państwom zlokalizowanym na wyspach, np. Japonii. Raport opublikowany w 2007 r. przez Radę Arktyczną Programu Monitorowania i Oceny Obszarów Arktycznych (AMAP) przewidywał, że w ciągu najbliższych 90 lat poziom wód miałby wzrosnąć zaledwie o 18-59 cm. Nie wzięto jednak wówczas pod uwagę, że pokrywa lodowa zacznie topić się wręcz ekstremalnie szybko. Najnowszy raport AMAP ma pojawić się jesienią tego roku. Niestety, już teraz można założyć, że nie będzie wypełniony dobrymi informacjami.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy