Chiny obłowią się dzięki wojnie w Ukrainie? To dla nich szansa
Wobec obnażenia przez wojnę w Ukrainie niskiej jakości rosyjskiego sprzętu oraz jego ogromnych strat na froncie eksperci wskazują, że Chiny mogą zacząć przejmować dotychczasowe rynki eksportu broni Moskwy. Otwiera się więc przed nimi szansa zostania światowym potentatem zbrojeniowym. Czy mają możliwość "wygryzienia" Rosji z rynku zbrojeniowego?
Od początku konfliktu w Ukrainie obok wydarzeń na froncie świat patrzy na Chiny. Wszyscy zastanawiają się, w co gra dalekowschodnie mocarstwo, oficjalnie wykazujące gesty wobec jednej, jak i drugiej strony wojny. Można jednak założyć, że Pekin szczególnie kibicuje Kijowowi w jednej kwestii - upokarzaniu rosyjskiego sprzętu militarnego.
Strata Rosji to korzyści dla Chin
Jak przekonuje ekspert ds. wojskowości Cindy Zheng w rozmowie dla Business Insider, wojna w Ukrainie może być prawdziwym impulsem dla rozwoju chińskiego eksportu broni. Pracownik think-thanku RAND Corporation przekonuje, że Pekin od dawna rywalizuje z Moskwą o kontrakty dla biednych i średniozamożnych krajów na tanią broń. Konflikt w Ukrainie nadwyręża jednak opinię nt. rosyjskiego sprzętu, hamując także dostawy przez krajowe zapotrzebowanie Rosji.
Daje to ogromną szansę Chinom, które mają ogromną ofertę sprzętu wojskowego od broni małokalibrowej po okręty wojenne. Ich niska cena w stosunku do względnego zaawansowania technologicznego to główne czynniki zachęcające do zakupu. Cindy Zheng zwraca uwagę, że chińska broń już mogła zacząć zwalczać rosyjskie wpływy w Afryce.
Chińskie podejście do biznesu
Przy upadającej reputacji rosyjskiej broni, Chiny mogą wykorzystać swojego asa w rękawie. Nie mają żadnych priorytetów politycznych, komu chcą sprzedawać swoją broń, przez co ich transakcje zbrojeniowe mają niewiele politycznych uwarunkowań. "W Afryce sprzedaż wydaje się napędzana zyskiem i próbą przejęcia udziału w rynku od Rosji" - stwierdził Cindy Zheng.
Oczywiście Pekin dalej na pewno chce wciągać państwa do swojej strefy wpływów za pomocą sprzedaży broni, co jest naturalnym efektem zakupów. Niemniej wydaje się, że dla Chin ważniejsze są tu korzyści gospodarcze. Nieważne więc czy chińską broń chcą kupić komuniści, czy faszyści, bo i tak zostanie sprzedana.
Czy na pewno chińska broń jest tak tania?
Jednak Cindy Zheng zwraca uwagę, że nawet przy możliwym spadku pozycji Rosji, Chiny mogą mieć duże problemy ze zdominowaniem rynków zbrojeniowych. Po pierwsze chińska broń nie ma opinii "wysokiej jakości", co oczywiście jest niwelowane niskimi kosztami zakupu. Niemniej sam koszt zakupu może być tylko początkiem wydatków.
Chiński przemysł zbrojeniowy ma niski poziom czegoś, co w uproszczeniu nazwalibyśmy "wsparciem konsumenta". Nie zapewnia możliwości napraw, części czy techników do rozwiązywania problemów ze sprzętem, który ze względu na taniość, naturalnie się psuje. "Brak kompatybilności technologicznej z chińskim sprzętem wojskowym może okazać się szczególnie kosztowny" - twierdzi Zheng.
Rosyjska pozycja dalej mocna na rynku zbrojeniowym
Mimo bardzo negatywnego wpływu wojny w Ukrainie na eksport rosyjskiej broni, Chiny zdają sobie sprawę, że Moskwa dalej jest silnym graczem. Trzeba pamiętać, że Rosja przez lata zaopatrywała niektóre kraje w broń, tworząc w ten sposób ścisłe stosunki. Nawet spadek reputacji nie musi szkodzić utrzymaniu sprzedaży.
Na przykład Algieria, która od lat współpracuje z Rosją, dopiero parę tygodni temu wprowadziła do służby nowe rosyjskie systemy obrony powietrznej TOR-M2K. Pokazuje to, że wpływy Moskwy dalej są silne na rynku taniej broni dla biednych i średniozamożnych krajów. Jednak to także Algieria stanowi przykład rozszerzania się chińskich wpływów.
Chińsko-rosyjska symbioza?
Już przed wojną w Ukrainie afrykański kraj zaczął skupować chińską broń. Jednak pod koniec listopada zeszłego roku media podały informację, że właśnie Algieria zaczęła prowadzić z Chinami rozmowy nt. zakupu nowoczesnych systemów rakiet balistycznych SY-400. Możliwy sprzedaż tak zaawansowanej broni, która stworzona została jako wręcz ekspertowa wersja rosyjskich systemów Iskander-E, byłby ogromnym sukcesem Chin.
Same rozmowy o takiej broni to przykład słabnącego wpływu Rosji, który w państwach zacieśniających nawet współpracę z Moskwą jest szczególnie odczuwalny przez spadek dostaw. Nie oznacza to jednak, że Chiny nagle zajmą miejsce Rosji, a bardziej doprowadzi to do zwiększonej dywersyfikacji wśród państw kupujących. Przykładowo Algieria może jednakowo utrzymywać zakupy w Rosji, uzupełniając je właśnie o produkty chińskie, zwiększając ich udział w swoim rynku.
Chińska dominacja i tak może nastąpić
Cindy Zheng sugeruje, że Chiny dalej mogą do pewnego stopnia wypierać Rosję z rynku taniej broni, zapewniając sobie częściową dominację. Mowa tu o sprzedaży bardziej kompleksowego uzbrojenia np. samolotów. Zwiększenie eksportu zaawansowanej broni będzie można odebrać jako chińskie zwycięstwo, nawet jeśli to Rosja będzie eksportowała więcej samych karabinów.
Kompleksowe uzbrojenie z Moskwy w dużej mierze polega na zachodniej technologii, do której dostępu nie mają już przez sankcje. W walce z chińskim zaawansowanym sprzętem będzie to ogromna strata. Ten segment zbrojeniówki może więc być szansą dla Chin, aby wygryźć największego konkurenta... jeśli ktoś będzie chciał w ogóle zgłosić się po taką broń.
Niemniej ekspert RAND Corporation zwraca uwagę na fakt, że na razie trudno mówić o podboju rynku zaawansowanej broni przez Chiny. "Jest zbyt wcześnie, aby określić jakość zaawansowanej broni wyprodukowanej w Chinach ze względu na brak recenzji klientów, oraz fakt, że zaawansowanej broni nadal jest stosunkowo mało w stosunku do obecnego eksportu na rynku broni o niższej wartości" - twierdzi Cindy Zheng w rozmowie dla Business Insider.
Ponadto według niego Chiny jeszcze wychodzą z niskiego eksportu broni, jaki dotknął je w czasie pandemii covid, podczas której także Pekin skupił się na zwiększeniu liczebności zaawansowanej broni we własnej armii. Nie ma jednak wątpliwości, że wojna w Ukrainie otworzyła Chinom furtkę do zwiększenia swojego eksportu broni kosztem Rosji. Pytanie tylko, czy Pekin to wykorzysta?