Dzieło Frankensteina? Frankensub, czyli okręt podwodny "zszyty" z dwóch

Aż chciałoby się krzyknąć, to żyje! Naval Group przekazało francuskiej marynarce wojennej jednostkę nazywaną nieoficjalnie "Frankensub", a wszystko dlatego, że powstała poprzez połączenie dwóch atomowych okrętów podwodnych.

To był szalony pomysł, ale się udało. "Frankensub" gotowy
To był szalony pomysł, ale się udało. "Frankensub" gotowyNaval Groupmateriały prasowe

Kiedy w czerwcu 2020 roku doszło do pożaru, w wyniku którego poważnych uszkodzeń doznał znajdujący się w suchym doku okręt podwodny SNA Perle klasy Rubis, francuska marynarka wojenna miała twardy orzech do zgryzienia. Zezłomować okręt i zacząć budowę od początku czy może spróbować ratować, co tylko się da, żeby ograniczyć czas i koszty? Francuski rząd wybrał bramkę numer dwa i zdecydował się wymienić uszkodzoną przez ogień przednią sekcję, a mówiąc precyzyjniej połączyć nieuszkodzoną część rufową Perle z tylną częścią odciętą od wycofanego z eksploatacji okrętu Rubis SNA Saphir.

Dzieło szalonego francuskiego Frankensteina

Brzmi to jak praca szalonego naukowca zainspirowanego doktorem Frankensteinem? Zdecydowanie, ale misja zakończyła się sukcesem, chociaż łatwo nie było - jak bowiem zauważają eksperci, papier przyjmie wszystko, a w rzeczywistości "zszycie" dwóch różnych okrętów podwodnych jest inżynieryjnym koszmarem (nawet jeśli jednostki należą do tej samej klasy i projektu, każda z nich jest unikalnym tworem, ponieważ inżynierowie i eksperci stoczniowi na bieżąco wprowadzają różne poprawki) i przypomina proces transplantacji narządów.

SNA Perle po naprawach Naval Group
SNA Perle po naprawach Naval Group Naval Groupmateriały prasowe

Tu także "pacjent" musiał nie tylko przeżyć, ale i stawić czoła czekającym wyzwaniom, w tym wytrzymać ogromne ciśnienie, bo mamy przecież do czynienia z jednostką podwodną. Oznacza to konieczność niezwykle precyzyjnego ustawienia dwóch kadłubów, bo nawet najmniejsze pomyłki mogą doprowadzić do katastrofy, a także sięgnięcia po wysoce zaawansowane technik cięcia i spawania.

Później trzeba było jeszcze zrekonstruować wewnętrzne pokłady oraz podłączyć tysiące rur, przewodów i innych systemów. Według Naval Group wymagało to udziału 300 osób, 100 tys. godzin inżynieryjnych, 2 tys. zaktualizowanych planów i dokumentów projektowych, 250 tys. godzin przemysłowych, 2 tys. połączeń elektrycznych oraz milion godzin konserwacji i napraw. Ale najważniejsze... SNA Perle ma się dobrze, została oddana w ręce marynarki wojennej i ma pozostać w służbie do 2028 roku.

SNA Perle. "Maleństwo" jest naprawdę groźne

SNA Perle to okręt podwodny pierwszej generacji z napędem atomowym, jest szóstą i ostatnią konstrukcją z serii Rubis, czyli opracowanych na początku lat 80. ubiegłego wieku okrętów przeznaczonych do zwalczania żeglugi i innych okrętów podwodnych (uchodzą za najmniejsze okręty z napędem atomowym). "Perła" osiąga prędkość 46 km/h, charakteryzuje się zasięgiem 15 700 km i jest wyposażona w torpedy F17 mod2 oraz pociski przeciwokrętowe Exocet SM39.

Sukces ten w dużej mierze zawdzięczamy know-how oraz zaangażowaniu wszystkich pracowników, ich unikalnym umiejętnościom zmobilizowanym do sprostania temu technologicznemu wyzwaniu i wysokiej jakości pracy
podsumowuje Naval Group.
Przed wojną pracowali w IT. Teraz latają dronami nad linią frontuAFP
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas