Google w wyścigu o kontrakt z Pentagonem. Będzie kolejny bunt pracowników?
Wygląda na to, że albo amerykański koncern ma krótką pamięć, albo liczy na taką u swoich pracowników, bo właśnie dowiadujemy się, że próbuje zdobyć kolejny intratny kontrakt militarny.
Google do niedawna regularnie brało udział w przetargach militarnych dla Pentagonu, ale po wydarzeniach sprzed kilku lat postanowiło zrezygnować z tej części swojej działalności, a przynajmniej tak się wydawało. Trzy lata temu firma zdecydowała się nie odnawiać kontraktu kryjącego się pod nazwą Project Maven, który dotyczył AI (sztucznej inteligencji) do działań wojennych, a później wycofała się także z projektu JEDI (Joint Enterprise Defense Infrastructure), dotyczącego m.in. systemu masowego transferu danych.
I choć jako oficjalny powód padły "możliwe niezgodności z deklarowanymi przez koncern wartościami", to największą rolę odegrały tu protesty tysięcy pracowników Google, którzy nie godzili się na współpracę z wojskiem. Wygląda jednak na to, że firma postanowiła spróbować jeszcze raz, bo jak informuje The New York Times, firma dość agresywnie goni za kontraktem Departamentu Obrony o nazwie Joint Warfighting Cloud Capability - nazwa brzmi znajomo?
Zdecydowanie, bo to ogłoszony na początku lipca program, zastępujący wspomniany już JEDI o wartości 10 mld USD, który został odwołany. Pentagon planował za jego pomocą zmodernizować swoją infrastrukturę IT, wykorzystując do tego możliwości Microsoftu, który wygrał przetarg, ale ten został wstrzymany przez pozew Amazonu, sugerujący, że były amerykański prezydent, Donald Trump, wpływał na proces ewaluacji.
JEDI pojawiło się więc ponownie, tyle że w nieco zmienionej formie JWCC - podczas jego ogłaszania Pentagon poinformował, że tym razem szuka wielu wykonawców, więc przyjmie zarówno propozycje Microsoftu, jak i Amazonu, bo obie firmy dobrze pasują do wymagań kontraktu, ale nie zamyka się też na inne. Google nie zgłosiło swojej kandydatury przy JEDI ze względu na bunt i sprzeciw tysięcy pracowników po Project Maven, ale najwyraźniej liczy na ich krótką pamięć, bo tym razem nie ma zamiaru odpuścić.
I to pomimo swoich nowych zasad dotyczących etyki pracy w zakresie sztucznej inteligencji dla zastosowań militarnych, gdzie możemy przeczytać, że firma nie będzie używać swojej technologii maszynowego uczenia przy "broni i innych technologiach, których głównym celem jest powodowanie albo bezpośrednie zadawanie obrażeń ludziom". Co więcej, Google miało uczynić z tego kontraktu swój aktualny priorytet, przydzielając do niego wielu nowych pracowników, którzy wcześniej zajmowali się innymi sprawami firmy.
Mocno wierzymy, że wielochmurowa strategia zaoferuje departamentowi najlepsze rozwiązanie dzisiaj i w przyszłości. Jesteśmy zaangażowani w służbę naszym klientom sektora publicznego, w tym Departamentowi Obrony, Departamentowi Energii, Narodowym Instytutom Zdrowia i wielu innym rządowym agencjom i będziemy odpowiednio oceniać wszystkie przyszłe możliwości kontraktów
Wygląda więc na to, że Google tym razem nie ma zamiaru odpuszczać ogromnych pieniędzy, jakie stoją za kontraktem rządowym, chociaż wciąż nie ma pewności, że ten jest kompatybilny z nowymi wytycznymi AI firmy. Bo jest w nich wprawdzie miejsce dla umów wojskowych dotyczących m.in. cyberbezpieczeństwa, stąd np. kontrakty z marynarką wojenną USA, ale w tym przypadku nie znamy jeszcze szczegółów.
W niektórych doniesieniach medialnych można przeczytać, że chodzi głównie o hosting danych, ich przechowywanie oraz sieci i gdyby na tym się kończyło, to pewnie nie byłoby żadnego problemu, ale wspomina się także o sztucznej inteligencji i maszynowym uczeniu, co może już budzić większe wątpliwości, jeśli nie zostanie starannie doprecyzowane. Nie pozostaje więc nic innego, jak tylko czekać na szczegóły, które powinniśmy poznać w najbliższych tygodniach, bo to od nich zależeć będzie prawdopodobieństwo kolejnego buntu w szeregach Google.