Japonia idzie na całość w wodór. Czy Europa i Ameryka pójdą jej śladem?
Elon Musk może upierać się, że zasilanie samochodów przyszłości wodorem jest kompletnie bez sensu, ale Toyota i inni wiodący japońscy producenci mają na ten temat inne zdanie i mają zamiar mocniej eksplorować ten sektor i to nie tylko w zakresie motoryzacji.
W ostatnich latach w Europie i Stanach Zjednoczonych obserwujemy raczej rosnące zainteresowanie samochodami elektrycznymi, gdzie koncerny motoryzacyjne opracowują dziesiątki nowych modeli, które mają trafić na rynek w najbliższych lat. Tymczasem w Japonii sytuacja wygląda zupełnie inaczej, bo tu do łask wkracza właśnie wodór, który pomóc ma nie tylko w ograniczaniu szkodliwych emisji, ale i uniezależnieniu kraju od zewnętrznych dostawców paliw (dotąd w grę wchodziła jeszcze energia jądrowa, ale po wydarzeniach z Fukushimy entuzjazm nieco opadł).
Na czele organizacji zrzeszających wszystkich producentów zainteresowanych wodorem stanęła Toyota, która ma „błogosławieństwo” japońskiego premiera, Shinzo Abe. - Chodzi o zwiększenie liczby zawodników i stworzenie infrastruktury wodorowej w najbardziej sprzyjających lokacjach, żeby biznes wodorowy stał się realny i opłacalny za 10-15 lat - twierdzi generalny menadżer projektu w Toyota’s R&D i Engineering Management Division, Taiyo Kawai. Warto bowiem podkreślić, że technologia ogniw paliwowy zmieniających wodór w elektryczność i pozostawiając jako produkt uboczny jedynie parę wodną, jest w użyciu od dekad, ale z wielu powodów nie przyjęła się na szerszą skalę.
Przede wszystkim do niedawna była jeszcze zbyt droga, żeby liczyć na szerokie zastosowanie komercyjne i z tego też powodu nie ma jeszcze stosownej infrastruktury, nic więc dziwnego, że Toyota nie widzi opcja na upowszechnienie wodoru wcześniej niż za kilka/kilkanaście lat. Nie oznacza to jednak, że koncerny nie zaczną działać już wcześniej, bo jak poinformowały chcą wydać 400 milionów dolarów na dotacje z zakresu ogniw paliwowych i stacje tankowania wodoru do czasu najbliższych Igrzysk Olimpijskich w Tokio, które z powodu pandemii koronawirusa zostały przesunięte na lipiec 2021 roku - wtedy też na ulice wyjechać ma 100 zasilanych wodorem autobusów.
Mówiąc krótko, w Japonii dużo się dzieje w tym temacie, ale nie da się ukryć, że i Europa zaczyna przejawiać zainteresowanie wodorem, choć produkcja samochodów elektrycznych jest dużo tańsza, bo odbywa się już na masową skalę i jest dużo lepiej z infrastrukturą stacji ładujących. Wystarczy tylko wspomnieć, że 10 marca Komisja Europejska ogłosiła nową strategię przemysłową „Clean Hydrogen Alliance”, która zawiera plany sojuszu na rzecz technologii wodorowych, dzięki którym możliwe będzie obniżenie emisji. KE dąży bowiem do tego, żeby do 2050 roku Europa stała się pierwszym neutralnym dla klimatu kontynentem.
Należy zaznaczyć, że wodór wspomóc ma nie tylko motoryzację, ale i wiele innych gałęzi przemysłu, jak hutnictwo, chemikalia czy produkcja cementu, które aktualnie używają paliw kopalnych, głównie ze względu na brak zamienników zdolnych do pracy w bardzo wysokich temperaturach. Jak twierdził Tudor Constantinescu, główny doradca KE do spraw energii: - Wodór może się okazać brakującym ogniwem w transformacji energetycznej, ze względu na to, że może pomóc wyeliminować węgiel i paliwa kopalne z procesów przemysłowych oraz ciężkiego transportu – lotnictwa, samochodów ciężarowych i transportu morskiego.
Źródło: GeekWeek.pl/industryweek