Mark Zuckerberg przerywa milczenie - te oskarżenia "nie mają sensu"

Mark Zuckerberg, szef Facebooka, w końcu zdecydował się zabrać głos po serii ostatnich wydarzeń, które mocno odbiły się nie tylko na wizerunku firmy, ale i jego własnej kieszeni.

Mark Zuckerberg, szef Facebooka, w końcu zdecydował się zabrać głos po serii ostatnich wydarzeń, które mocno odbiły się nie tylko na wizerunku firmy, ale i jego własnej kieszeni.
Mark Zuckerberg przerywa milczenie - te oskarżenia nie mają sensu /AFP

Mark Zuckerberg długo publicznie nie reagował na to, co ostatnio dzieje się wokół jego serwisów, ale najwyraźniej wczorajsze zeznania byłej pracowniczki Facebooka przed Kongresem przelały czarę goryczy. CEO zdecydował się na wydanie oświadczenia dla swoich pracowników, w którym wyjaśnia, że oskarżenia Frances Haugen na temat negatywnego wpływu mediów społecznościowych firmy na społeczeństwo "nie mają żadnego sensu". Przypominamy, że kobieta jakiś czas temu przekazała Wall Street Journal wewnętrzne dokumenty Facebooka, z których można było dowiedzieć się wiele na temat nie do końca etycznych działań koncernu, a głównym celem wczorajszego przesłuchania były dostępne w nich wyniki badań, które sugerowały, że Instagram ma negatywny wpływ na młodych użytkowników. 

Reklama

Frances Haugen na tym jednak nie poprzestała i wykorzystała okazję, by opowiedzieć również nieco o biznesowym modelu firmy i algorytmie News Feed. Jeden z jej głównych zarzutów dotyczył modelu sprzedawania reklam przez Facebooka, bazujący na zaangażowaniu użytkowników, który ma na celu przywiązanie użytkowników do serwisu, nawet jeśli oznaczało to szkodliwe dla nich zaangażowanie.

Twierdziła również, że zmiany wprowadzone w News Feed, które miały rzekomo priorytetyzować coś, co serwis nazywa "Ważnymi Społecznymi Interakcjami", w rzeczywistości zachęcały do dzielenia się dzielącą użytkowników i nacechowaną nienawiścią zawartością. Nie da się ukryć, że nie wygląda to dobrze i o ile jeszcze anonimowe dokumenty udostępnione prasie można było zignorować, a wielogodzinną awarię Facebooka, Instagrama i WhatsApp sensownie wytłumaczyć, tak obecnie Markowi Zuckerbergowi zaczął palić się grunt pod nogami.

Nic więc dziwnego, że postanowił skomentować przesłuchanie Frances Haugen, tyle że zrobił to oczywiście w swoim stylu - nie odniósł się do byłej pracowniczki bezpośrednio, wezwanie do złożenia wyjaśnień przed Kongresem po prostu zignorował, a zarzuty nazwał pozbawionymi sensu: - Teraz, kiedy dzisiejsze przesłuchanie się skończyło, chciałbym odnieść się do społecznej debaty, w której się znaleźliśmy. Jestem przekonany, że wielu z was trudno się czyta ostatnie wiadomości, bo nie odzwierciedlają firmy, którą znamy. Mocno dbamy o takie sprawy bezpieczeństwo, samopoczucie i zdrowie psychiczne. Trudno ogląda się informacje, które źle interpretują naszą pracę i motywy. Na najbardziej podstawowym poziomie, myślę, że wielu z nas nie poznaje fałszywego obrazu firmy, jaki jest malowany. 

- Wiele zarzutów nie ma żadnego sensu (...) Argument, że celowo promujemy zawartość, która wywołuje u użytkowników złość jest głęboce nielogiczny. Zarabiamy pieniądze na reklamach, a reklamodawcy nieustannie informują, że nie chcą swoich reklam obok szkodliwych i pełnych złości treści. I nie znam żadnej firmy technologicznej, która buduje swoje produkty po to, żeby złościły ludzi lub wpędzały w depresję. Moralne, biznesowe i produktowe pobudki wszystkie wskazują w przeciwnym kierunku - czytamy. I gdyby nie fakt, że Facebook ma na koncie wiele wątpliwych zachowań, to może ktoś byłby w stanie uwierzyć w te zapewnienia, co pokazuje zresztą odpowiedź społeczna na ujawnione dokumenty i przesłuchanie Frances Haugen - wiele organizacji domaga się konkretnych działań, szczególnie w kontekście zdrowia psychicznego nastolatków i Instagrama, więc Facebook nie może liczyć na to, że sprawa za chwilę przycichnie.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Mark Zuckerberg | Facebook | Instagram | zdrowie psychiczne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy