Twitter banuje konta relacjonujące atak Rosji na Ukrainę. Dlaczego?

Wygląda na to, że kiedy opinia publiczna i sami Ukraińcy, bezpośrednio zaatakowani przez Rosję dzisiejszej nocy, najbardziej potrzebują mediów społecznościowych, z tymi są same problemy - Twitter na przykład banuje konta relacjonujące wydarzenia z Ukrainy.

Wygląda na to, że kiedy opinia publiczna i sami Ukraińcy, bezpośrednio zaatakowani przez Rosję dzisiejszej nocy, najbardziej potrzebują mediów społecznościowych, z tymi są same problemy - Twitter na przykład banuje konta relacjonujące wydarzenia z Ukrainy.
Twitter banuje konta relacjonujące z zaatakowanej Ukrainy. O co tu chodzi? /123RF/PICSEL

W obliczu rosyjskiej agresji na Ukrainę bezpośrednie informacje od mieszkańców relacjonujących z obszarów Ługańska czy Donbasu, dostarczających dowody w postaci zdjęć czy nagrań, są na wagę złota. Tymczasem jak się właśnie okazuje, wraz z intensyfikacją konfliktu specjaliści zajmujący się tzw. białym wywiadem (rozpoznanie z ogólnodostępnych źródeł, czyli gromadzenie informacji m.in. z mediów społecznościowych), mają coraz więcej problemów z dzieleniem się zdobytą wiedzą, bo ich konta na Twitterze są niespodziewanie banowane. 

Reklama

Jak informuje jeden z badaczy OSINT (ang. open-source intelligence), Kyle Glen, jego konto zostało zablokowane na 12 godzin po raz pierwszy już dwa dni temu i nie był to ostatni raz. Z podobną sytuacją spotkał się analityk ds. cyberbezpieczeństwa Oliver Alexander, który informuje, że spotkało go to dwukrotnie w ciągu 24 godzin. Co więcej, nie chodzi tylko o anglojęzyczne konta, bo podobne sytuacje potwierdzają także badacze z Francji, Hiszpanii czy Brazylii.

Twitter zbanował wiele kont relacjonujących z Ukrainy

Więcej podobnych przypadków można znaleźć w kompilacji kont stworzonej przez Nicka Watersa z uznanej organizacji OSINT o nazwie Bellingcat. Ten podzielił się też screenshotem, na którym możemy zobaczyć wiadomość od Twittera z informacją o banie wynikającym z naruszenia zasad serwisu, chociaż nie padają tu żadne konkretne wyjaśnienia.

Podejrzewa się jednak, że nie chodzi tu wcale o złą wolę samego Twittera, ale zorganizowaną akcję rosyjską, w ramach której dochodzi do masowych zgłoszeń kont. Rzeczniczka serwisu przedstawiła jednak inne wyjaśnienie, jej zdaniem chodzić ma o... pomyłkę - jeśli tak, to pojawia się ona w najmniej odpowiednim momencie.

Wyjaśnia ona również, że ban dotyczyć miał kont rzekomo naruszających zasady serwisu z zakresu dezinformacji, czyli dzielenia się informacjami, które zostały znacząco i zwodniczo zmienionie, zmanipulowane albo sfabrykowane, a także zaprezentowane w fałszywym kontekście. Pytanie tylko, w jaki sposób nagrania i zdjęcia pokazujące wydarzenia z Ukrainy mogły zostać za takie uznane?

Aric Toler z Bellingcat nie jest w żaden sposób usatysfakcjonowany tłumaczeniem Twittera i jak wyjaśnia w wypowiedzi dla serwisu The Verge, bany są bardzo... dziwne, również dlatego, że dotknęły tak dużej liczby kont anglojęzycznych.

Jego zdaniem w normalnych warunkach najczęściej mają one miejsce w przypadku kont obcojęzycznych, z którymi algorytmy Twittera nie radzą sobie tak dobrze, a do tego z mniejszą liczbą followersów, podczas gdy te miały ich często po kilkadziesiąt tysięcy. Co więcej, duża część z nich zajmowała się jedynie zbieraniem i udostępnianiem dalej opublikowanych już materiałów, co sugeruje, że ze względu na swoją specyfikę najpewniej podlegały pod ludzką moderację. 

Mówiąc krótko, wiele osób obawia się, że chodziło jednak o zorganizowaną akcję ze strony Rosji, o której Twitter nie chce mówić, a która miała ułatwić Putinowi przeprowadzenie inwazji. Szczególnie że podczas aneksji Krymu w 2014 roku również był on oskarżany o kampanie dezinformacyjne na Twitterze, a w ostatnich tygodniach ukraińskie banki i strony rządowe wielokrotnie były celem ataków hakerskich.

Tak czy inaczej, szczęście w nieszczęściu, że Twitter szybko reaguje i znosi bany, bo wspomniane konta będą nam teraz potrzebne bardziej niż kiedykolwiek. Pozostaje też mieć nadzieję, że pozostałe media społecznościowe zachowają większą czujność, bo nawet jeśli sytuacja z Twitterem rzeczywiście nie była rosyjską akcją, to takich też możemy się spodziewać w nadchodzących dniach.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Ukraina | Rosja | wojna Ukraina-Rosja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama